Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzynastoletnią Olę potrącił samochód. Po trzech miesiącach wyszła ze śpiączki

Janina Stefanowska
Ola tęskni za terapeutami, a najbardziej za ulubioną Kasią. - To cudowni ludzie, pełni pasji - chwali biały personel mama Dorota
Ola tęskni za terapeutami, a najbardziej za ulubioną Kasią. - To cudowni ludzie, pełni pasji - chwali biały personel mama Dorota
Tylko na amerykańskich filmach wybudzenie ze śpiączki dokonuje się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - w rzeczywistości proces ten jest powolny i zachodzi małymi kroczkami. Historię trzynastoletniej Oli, która po potrąceniu przez samochód przez ponad 3 miesiące była w śpiączce, opowiada mama Dorota. Jest pielęgniarką, więc obserwując nieprzytomną córkę, umiała dojrzeć najsłabsze sygnały dawane przez dziewczynkę.

W połowie czerwca Olkę potrącił samochód - miała wiele złamań, operowano jej nogę. Kilka dni od wypadku nadal była nieprzytomna. - Ja się z nią porozumiewałam - twierdzi pani Dorota. - Rano, jak była wypoczęta, odpowiadała mi mrugnięciem. I tylko ja to widziałam, a lekarze nie dowierzali. Wiedziałam, że Ola mnie słyszy. 28 lipca dziewczynka w śpiączce trafiła do Kliniki "Budzik" w Warszawie. To specjalistyczna placówka przy Centrum Zdrowia Dziecka. Działa od lipca 2013 r. jako pierwszy w Polsce wzorcowy szpital dla dzieci po ciężkich urazach mózgu. Tu dzięki intensywnej rehabilitacji i wielu różnorodnym zabiegom przywraca się świadomość małym pacjentom. Klinika powstała dzięki staraniom Fundacji Ewy Błaszczyk Akogo.
- Aby znaleźć się w "Budziku", trzeba spełnić wiele kryteriów - wylicza dyrektor kliniki Jarosław Jasik. - Pierwszy to wiek. Klinika służy pacjentom do 18 roku życia po urazach mózgowo-czaszkowych, spowodowanych wypadkami komunikacyjnymi lub w wyniku niedotlenienia, które powstało wskutek podtopienia, zatrzymania akcji serca. Od incydentu musi minąć przynajmniej 40 dni. Wcześniej dajemy organizmowi szansę ustabilizowania się po intensywnej opiece medycznej. Ważna jest ocena zespołu medycznego, dokonana na podstawie dokumentacji medycznej z placówki. Do "Budzika" trafiają dzieci, które w skali Glasgow [skala oceny świadomości - przyp. red.] osiągają od 5 do 10 punktów. Dziecko musi się nadawać do rehabilitacji ruchowej i neurologicznej.

Czytaj też:Kubuś Walkowiak uczy się żyć tylko z jedną rączką

Najmłodsza pacjentka "Budzika" miała 2,5 roku, przeważająca większość to nastolatki. Gdy nowy pacjent pojawia się w klinice, od razu trafia w ręce terapeutów.
- Nie czekamy, nie przyglądamy się - zespół fizjoterapeutów rozpoczyna bardzo ciężką pracę - podkreśla Jarosław Jasik. - Zespół rehabilitantów, fizjoterapeuci, terapeuci, lekarze, neurologopedzi, psycholog to ludzie pasji i empatii.

W klinice stosuje się wiele terapii okołomedycznych, m.in. refleksoterapię, akupunkturę, metodę Tomatisa, biofeedback.
Prócz zabiegów dla ciała ważne jest bodźcowanie psychiczne. W "Budziku" przy dziecku zawsze jest ktoś z jego bliskiego otoczenia - babcia, rodzice, ktoś z rodziny. To także element terapii. Dziecko odczuwa tylko dobre emocje wokół siebie.
- Pani ordynator, cudowna, niesamowita kobieta, mówiła: Olka gdzieś krąży w świecie sobie znanym i trzeba dać jej tyle bodźców, które będą jej znane, lubiane, że będzie chciała wrócić do naszego świata - wspomina pani Dorota. - Była niby nieświadoma, ale zapachy zapamiętała.

Jej powrót do świata zaczął się od wykonywania poleceń - otwórz oczy, zamknij, potem - przewróć się. Widząc to neurologopeda zapowiedziała, że za dwa tygodnie Ola będzie mówić. To był już taki dobry etap. Ola zaczęła pokazywać: "tak", "ok", spełniać polecenia: "przewrócić się na bok", "machać". Wymawiała pojedyncze głoski, pojawiło się "mama" na początku na zasadzie powtarzania, potem sama zaczęła mówić, odpowiadać. Teraz jej mowa jest lekko spowolniona, ale dziewczynka rozmawia, żartuje, uczy się.

Przez klinikę "Budzik" przewinęło się ponad 30 pacjentów. Nie wszyscy opuszczają placówkę wybudzeni ze śpiączki. Udało się to 13 pacjentom.
- Pacjent może u nas przebywać rok i 3 miesiące. Zwykle - 12 miesięcy, ale jeśli jest szansa na poprawę, możemy tę rehabilitację przedłużyć o 3 miesiące - wyjaśnia Jarosław Jasik. - Leczenie dzieci pokrywa NFZ, rodzice nie płacą za pobyt w placówce, muszą zorganizować sobie wyżywienie. Jeśli pacjent opuszcza klinikę niewybudzony, i tak jego stan poprawia się dzięki intensywnym zajęciom rehabilitacyjnym. Po wyjściu z "Budzika" szansa na wybudzenie nadal istnieje - w domu czy w hospicjum.

Zespół medyczny uznał całkowite wybudzenie Oli 26 września 2014 r. - U Oli bardzo szybko następowała poprawa - cieszy się dyrektor. - To wspaniałe móc obserwować pierwsze kroki pacjenta, gdy uczy się mówić, poruszać się. To była gigantyczna praca Oli, jej mamy, fenomenalnej kobiety, olbrzymia zasługa całej rodziny. Bo gdy cała rodzina współpracuje - szanse na efekty są bardzo duże. Przed Olą dalsza rehabilitacja i nadrabianie materiału ze szkoły. We wrześniu wróci do wybranej klasy w gimnazjum o profilu sportowym. W to mocno wierzą lekarze, jej mama i ona sama.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki