Powróciwszy do Londynu dwie dekady później, zdziwiłem się już trochę mniej, kiedy na początku sierpnia, w słynnym Harrods trafiłem do otwartej właśnie tego weekendu ogromnej sali z akcesoriami bożonarodzeniowymi. Na zewnątrz upał, spalona niemal na proch trawa w Hyde Parku, a tu z głośników płynie "Let It Snow", a wokół piętrzą się bombki, pluszaki, skarpety (w nich Mikołaj zostawia Anglikom prezenty), sweterki w reniferki... Kupiłem nawet na pamiątkę gustowną czarną bombkę, która po bliższych oględzinach w domu okazała się być... "made in Poland".
Komercjalizacja świąt to temat tak oklepany, że nie byłoby warto o nim wspominać, ale kto wie, czy nie nabierze wkrótce nowego, nieoczekiwanego wymiaru. Oto w Europie Zachodniej coraz wyraźniej pojawiają się tendencje do "światopoglądowej neutralizacji" Bożego Narodzenia, w imię multikulturalizmu.
Co i rusz dochodzą nas informacje, a to o odwołaniu jasełek we włoskiej szkole, a to o proteście mieszkańców przeciw choince w ich (imigranckiej) dzielnicy Kopenhagi, a to - ostatnio - sądowy zakaz ustawienia szopki w jednym z francuskich merostw. Nawet u nas jeden z "poświęconych" portali dopatrzył się braku słowa "Boże Narodzenie" w świątecznej reklamie pewnego dyskontu i z tego powodu nawoływał do jego bojkotu. Raczej bezskutecznie. Dużo większą siłę oddziaływania okazała się mieć informacja, że w porównaniu cen różnych sklepów wielkopowierzchnio-wych ten wypada akurat najsłabiej. Czyli najdrożej.
Bo jeśli coś ma uratować tradycyjne święta Bożego Narodzenia, to nie święte oburzenie na ich komercjalizację, ale ta komercjalizacja właśnie. Nie wierzycie? To zapytajcie Mohameda Al-Fayeda, byłego właściciela Harrodsa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?