Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejsy po gospodarce. Zaufanie do kontroli

Piotr Dominiak, ekonomista
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
To, że kontrola jest podstawą zaufania, wiedział już Włodzimierz Lenin. I nie miał żadnego problemu z rozstrzygnięciem dylematu: ile zaufania, a ile kontroli. Nie twierdzę, że premier Ewa Kopacz reprezentuje w tej kwestii pogląd zbliżony, ale jej decyzja o powołaniu czterech pełnomocni-czek mających de facto nadzorować cztery ministerstwa jest co najmniej dziwna.

Relacje pomiędzy zaufaniem i kontrolą są od dawna przedmiotem badań specjalistów od zarządzania. Lech Górniak i Marek Motyka, psycholodzy z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, w artykule "Wymiar zaufanie-kontrola jako dwubiegunowy czynnik efektywności organizacji" piszą, iż być może nie istnieje precyzyjne i eleganckie rozwiązanie tego problemu. Mają rację. Zwracają jednak uwagę, że kontrola osłabia proaktywne postawy ludzi. Przywołują najwyższy autorytet w dziedzinie zarządzania - Petera Druckera, który pisał: "Dziś bardzo wiele się mówi o »nadawaniu uprawnień« i »upełnomocnianiu«. Terminy te wyrażają odchodzenie od organizacji opartej na wydawaniu poleceń i kontrolowaniu, ale są w podobnym stopniu powiązane z władzą i stanowiskiem, jak stare terminy »wydawanie poleceń« i »kontrola«. Zamiast nich powinniśmy mówić o odpowiedzialności i wkładzie".

Pani premier zapewne nie chce być uważana za zwolenniczkę stylu nakazowego. I dlatego "upełnomocniła" osoby, do których ma zaufanie. Do ministrów i wiceministrów pewnie też ma (bo inaczej by ich przecież nie powoływała), ale okazuje się, że nieco mniejsze. Na tyle mniejsze, że woli ich samopas nie puszczać.

Zwróćmy uwagę na ostatnie zdanie cytatu z Druckera o odpowiedzialności i wkładzie. Jaki będzie wkład w realizację obietnic z expose konstytucyjnych ministrów, a jaki premierowskich pełnomocników? Kto poniesie odpowiedzialność, jeśli czegoś nie uda się zrealizować? Trudno pozbyć się podejrzeń, że manewr dokonany przez Ewę Kopacz ma na celu zrzucenie sporej części odpowiedzialności za ewentualne fiasko zmian na innych. I to na możliwie duże grono osób. Będzie mogła powiedzieć: "Zrobiłam, co mogłam. Rzuciłam na front dodatkowe siły, zwiększyłam nadzór, wykazywałam czujność. Nie wyszło, nie moja wina".
Ustanowienie owych pełnomocniczek to ruch fatalny. Pokazujący, że rząd jako instytucja nie budzi zaufania nawet u swojej szefowej. Że trzeba tworzyć dodatkową strukturę, która ma pilnować, czy wszyscy robią to, co do nich należy. Pani premier przekonuje, że jej koleżanki mają być wzmocnieniem resortów. Ale w to, to akurat chyba nawet ona sama nie wierzy.
Struktura władzy wykonawczej w Polsce jest i tak już mocno rozbudowana, skomplikowana i zbiurokratyzowana, liczba wiceministrów jest imponująca. Wprowadzenie do niej nowych elementów o niejasnych (i niekonstytucyjnych) uprawnieniach nie tylko nie pomoże nikomu, ale dodatkowo sprawy zagmatwa. Wizerunek rządu ucierpi, a zdolności przywódcze liderki rządzącej partii będą teraz częściej kwestionowane.

Drobna wpadka z lokowaniem produktów podczas sesji fotograficznej pani premier dla "Vivy", która też wystawia marne świadectwo najbliższemu otoczeniu szefowej rządu, to naprawdę pikuś w porównaniu z czterema (na razie) pełnomocniczkami.

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rejsy po gospodarce. Zaufanie do kontroli - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki