Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kazimierz Wierzbicki: Koszykówka musi wrócić do szkół [ROZMOWA]

rozm. Paweł Durkiewicz
Kazimierz Wierzbicki (z lewej strony): Związkiem i ligą zdarzało się rządzić ludziom z powołania politycznego, niemającym kompetencji i dostatecznej wiedzy o dyscyplinie. Ktoś tę naszą koszykówkę położył.
Kazimierz Wierzbicki (z lewej strony): Związkiem i ligą zdarzało się rządzić ludziom z powołania politycznego, niemającym kompetencji i dostatecznej wiedzy o dyscyplinie. Ktoś tę naszą koszykówkę położył. K.Misztal/archiwum DB
O dołującym ostatnio baskecie, z Kazimierzem Wierzbickim, prezesem Stowarzyszenia Trefl Pomorze, rozmawia Paweł Durkiewicz.

Od listopadowego zgromadzenia Polskiego Związku Koszykówki jest Pan wiceprezesem. Od razu padła zapowiedź, że skoncentruje się Pan na koszykówce dzieci i młodzieży. Jak chce Pan wykorzystać swój sukces?
Przede wszystkim trudno w kontekście tego zjazdu mówić o sukcesie. Podczas wyborów nikt nie przedstawił przejrzystego programu odbudowy silnej koszykówki młodzieżowej w Polsce. Stąd moja decyzja o ubieganie się o posadę wiceprezesa i dobrze, że będę miał realne możliwości działania. Jest w Polsce wielu ludzi, którzy chcą robić coś pozytywnego wokół basketu i marzą o powrocie do czasów, gdy byliśmy w europejskiej czołówce, jeśli chodzi o kategorie młodzieżowe. W ciągu ostatnich kilkunastu lat to zniknęło, co przełożyło się na wyniki kadr seniorskich. Zjazd w dół zaczął się od odejścia prezesa Kajetana Hądzelka. Przerażające są zwłaszcza dane o liczbie osób uprawiających koszykówkę w Polsce. Jeszcze w latach 90. mieliśmy ok. 150-170 tys. zarejestrowanych zawodników. Dziś ten wskaźnik wynosi zaledwie ok. 30 tys. To przepaść

A więc - jak to zmienić?
Widzę jedną szansę - koszykówka musi wrócić do szkół. Na Pomorzu prowadzimy już akcję pilotażową. W ramach programu "Powrót koszykówki do szkół" na Pomorzu rywalizują ze sobą wybrane placówki. Szkolimy też pod kątem koszykówki nauczycieli wychowania fizycznego. Takie działania muszą z czasem zostać poszerzone na całą Polskę. Moim zdaniem, musimy wykorzystywać rozwiązania, które sprawdziły się w krajowej siatkówce. Tam stworzono całą konstrukcję Siatkarskich Ośrodków Szkolnych. Korzysta z tego również nasz Lotos Trefl Gdańsk, w którym dziś gra sześciu naszych wychowanków po szkole mistrzostwa sportowego. Tak samo powinno być w koszykówce.

Często słychać narzekania, że młodzieżowe kluby koszykarskie albo upadają, albo ledwo wiążą koniec z końcem.

To prawda, ale właśnie stąd wynika cała idea współpracy ze szkołami. Rozmawiałem o tym z ministrem Andrzejem Biernatem, który jest zwolennikiem tego typu rozwiązań. Klubów juniorskich jest mało, bo trudno dziś o pieniądze na taką działalność. Szkoły mają w porównaniu do nich atut w postaci własnych obiektów. Są coraz nowsze i piękniejsze sale gimnastyczne, które popołudniami często stoją puste. Trzeba też wciągnąć do zabawy rodziców, którzy różnie odbierają to, że ich syn czy córka idzie wieczorem gdzieś na trening. Jeżeli będzie szedł na koszykówkę do swojej szkoły, to spojrzenie rodziców będzie zupełnie inne. Szkoła ma dawać młodemu człowiekowi kompleksowe wychowanie, tak jak to jest w modelu amerykańskim. Gdy ludzie z USA zajęli się dawniej szkoleniem koszykarskim w Niemczech, zwrócili się w pierwszej kolejności właśnie do nauczycieli i rodziców. Efekty przeszły ich oczekiwania - szybko pojawili się w czołówce kategorii młodzieżowych, a reprezentacja seniorska zaczęła się liczyć w najważniejszych imprezach. Podobnie zrobiono chociażby w Turcji, gdzie wcześniej koszykówki praktycznie nie było.

Problemem dotychczas był chyba głównie brak pieniędzy. Nieliczni nauczyciele, którzy po lekcjach prowadzą koszykarskie SKS-y, często robią to społecznie, z pasji do wychowywania młodych ludzi. Na wynagrodzenie czy tym bardziej wsparcie merytoryczne nie mogą liczyć.
Te pieniądze już są, tylko trzeba je właściwie ulokować. Prowadzenie koszykówki w klubie jest zawsze droższe niż w szkole. W naszych rozmowach z ministrem Biernatem pojawił się pomysł dołączenia do naszego projektu resortów edukacji i zdrowia. To na pewno dodałoby naszej inicjatywie większej rangi, co pociągnęłoby za sobą dodatkowe fundusze.

A nie zabraknie w tym wszystkim koła zamachowego w postaci sukcesu reprezentacji seniorów lub polskich klubów w europejskich rozgrywkach?
Tu znów dobrym przykładem jest siatkówka, gdzie od lat osiągamy dobre wyniki. Zwycięstwa seniorów napędzają popularność dyscypliny u młodych ludzi, którzy zaczynają trenować. Koło się kręci. Problem w tym, że w Europie i na świecie koszykówka jest dużo bardziej popularna, przez co o sukces jest dużo trudniej. Konkurencja jest też dużo silniejsza pod względem finansowym. Czołowe kluby Europy dysponują budżetami, o których nam nawet się nie śniło. Dlatego też musimy zdać sobie sprawę, że nawet przy dobrze przeprowadzonym programie naprawczym w najbliższych latach nie możemy liczyć w koszykówce na sukcesy porównywalne z siatkarzami. Natomiast trzeba liczyć na stopniowy progres. Hiszpanie, zanim stali się numerem 1 w Europie, nie wybijali się wysoko ponad przeciętność, jednak poprzez konsekwentne realizowanie założonego wcześniej programu stworzyli swoją potęgę. My też powinniśmy dążyć do silnej i szerokiej reprezentacji, do której stale aspirowałoby kilkudziesięciu wartościowych koszykarzy. Ale to są długie lata pracy.

Od lat mówi się też, że modelem, który przyciąga młodych do basketu, powinien być Marcin Gortat.
Niewątpliwie Marcin powinien być twarzą takiego programu. On zresztą w rozmowach ze mną wyrażał taką chęć. Pokazywanie w telewizji jego meczów w NBA to jedno, ale najważniejszy element popularyzowania koszykówki to codzienna praca klubów ligowych. Drużyny ekstraklasy czy I ligi powinny zapraszać na swoje mecze lokalną młodzież. W Trójmieście stawiamy na to od lat. Na każdym meczu koszykarzy Trefla regularnie są szkoły z całego Pomorza. Tak powinno być wszędzie.

Mówi Pan, że młodzież powinno się zapraszać na mecze, tymczasem rozmawiamy o dyscyplinie numer 2 na świecie.
Tak, ale w tym tkwi cały problem. Nie wykorzystaliśmy boomu na koszykówkę z lat 90., kiedy zaczęto transmitować mecze NBA, reprezentacja grała dobrze, a na polskich podwórkach coraz więcej Polaków grało w kosza. Ten potencjał został zmarnowany, do czego mocno przyłożyli się działacze związkowi. Związkiem i ligą zawodową zdarzało się rządzić ludziom z powołania politycznego, niemającym kompetencji i dostatecznej wiedzy o dyscyplinie. To mocne zarzuty, ale ktoś tę naszą koszykówkę położył. Odpowiadają za to konkretni ludzie.

W naszej rozmowie często przewija się siatkówka, tymczasem w tym sezonie w grupie Trefla widać wyraźnie, że zespół koszykarski po raz pierwszy może zazdrościć wyników siostrzanym drużynom.

To prawda, ale ważne jest to, że cała trójka utrzymuje się na przyzwoitym poziomie ligowym. To lokuje nas jako grupę sportową w polskiej czołówce pod względem wartości marketingowej i pozwala nam na współpracę z dwoma silnymi organizacjami, które wspierają całą grupę. Nie da się ukryć, że siatkówka to dziś sport numer 1 w Polsce, zwłaszcza po wielkim sukcesie reprezentacji, jakim było mistrzostwo świata. To ściągnęło uwagę kibiców i sponsorów. Trzeba to oceniać pozytywnie. Niemniej, oczywiście życzyłbym sobie, żeby koszykówka również weszła na ten poziom.

A nie sądzi Pan, że koszykarska piramida Trefla została zbytnio ucięta od góry? Grupy juniorskie Trefla grają dobrze, jednak młodzież nie ma już idoli w postaci Dylewicza, Koszarka czy Waczyńskiego.
Dziś po prostu nie stać nas na utrzymanie takich graczy. Sytuacja jest niestety taka, że polscy koszykarze są znacznie drożsi niż prezentujący podobny poziom gracze z zagranicy. Prezesi polskich klubów, walcząc o ligowy wynik z ograniczonymi środkami, są zmuszeni podejmować takie decyzje. U nas nie jest inaczej. Koszykówka nie ma silnej pozycji marketingowej, dlatego silne instytucje raczej niechętnie włączają się w sponsoring. Nie możemy już liczyć na takiego partnera, jakim kiedyś była firma Prokom i pan Ryszard Krauze, który miał dużą rolę w budowaniu potęgi wybrzeżowej koszykówki. Oczywiście cały czas staramy się pod tym względem odbudować. Chcielibyśmy pozyskać sponsora tytularnego, który pozwoliłby podreperować tę piramidę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki