Słupsk. Prezes PKS został odwołany

- To wewnętrzna sprawa spółki. Nie komentujemy tej decyzji - ucina Łukasz Wójcik, rzecznik prasowy słupskiego PKS.

Wszystko jednak wskazuje na to, że Mirosław Kożdoń, który był prezesem PKS od czerwca ubiegłego roku i zastąpił Andrzeja Kraweczyńskiego, zapłacił stanowiskiem za słabe wyniki firmy. W ubiegłym roku słupskie i lęborskie PKS przejął tzw. Związek Celowy Powiatów. Samorządowcy nie ukrywali, że zależy im na tym, żeby PKS poprawiło finansowe wyniki. Tymczasem spółka nie ma się najlepiej.

- Nie jest tajemnicą, że PKS przynosiło spore straty - mówi Sławomir Ziemianowicz, starosta słupski. - Te straty zamiast maleć, jeszcze się powiększały. Rada nadzorcza spółki podjęła decyzję o odwołaniu prezesa, ponieważ najwyraźniej zależało jej, by zmiany na lepsze w PKS były widoczne szybciej.

Ziemianowicz podkreśla, że za wyniki spółki odpowiada nie tylko sam prezes, ale również rada nadzorcza spółki. Od pewnego czasu w PKS trwały działania restrukturyzacyjne, które miały przynieść oszczędności. Spółka zawiesiła część kursów, między innymi autobusy PKS nie będą jeździły do Wieszyna (gm. Słupsk). Władze spółki tłumaczyły tę decyzję niskimi dopłatami ze strony gminy. PKS zlikwidowało również, na niektórych trasach, kursy niedzielne i świąteczne.

- Jesteśmy spółką prawa handlowego i musimy dbać o wynik finansowy - tłumaczy Łukasz Wójcik. - Racjonalizujemy koszty.

PKS od września ubiegłego roku, obsługuje również, bez dopłat ze strony samorządu, linie podmiejskie na terenie gminy Słupsk, "odziedziczone" po MZK. Jak na razie nie ma sygnałów, żeby PKS planowało zawieszenie kursów na liniach podmiejskich w gminie Słupsk.