Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ireneusz Mazur o Lotosie Treflu Gdańsk: Jak jest szansa na medal, to trzeba ją wykorzystać [ROZMOWA]

Łukasz Żaguń
Ireneusz Mazur
Ireneusz Mazur Sylwia Dąbrowa/Polskapresse
Ireneusz Mazur, były polski siatkarz i trener, a obecnie ekspert stacji Polsat Sport, podkreśla, że Lotos Trefl stać na wielki sukces.

Czy jest coś, co czyni ten sezon PlusLigi wyjątkowym?
Jest wiele rzeczy, na które trzeba zwrócić uwagę. Według mnie, wszystko, co dzieje się obecnie w naszej lidze, jest konsekwencją wcześniejszych wydarzeń, a konkretnie mistrzostw świata, które odbyły się w naszym kraju. Jak doskonale pamiętamy, Polakom udało się wywalczyć główne trofeum. Dzięki temu nasza liga jest trochę inaczej postrzegana, grają w niej bardziej wartościowi zawodnicy. Jednocześnie też zmieniły się oczekiwania względem zespołów, co jest zrozumiałe. Są zdecydowanie większe niż wcześniej. W końcu mamy mistrzowską drużynę narodową, to i w lidze musi być podobnie.

Ale co Pana zaskoczyło?
Na pewno to, że drużyny z czołówki często gubiły swoje punkty z przeciwnikami niżej notowanymi. To dotknęło wszystkie zespoły. Do niedawna jeszcze Skra zaprzeczała tej tezie, ale ona z kolei przegrała z MKS-em Banimeksem. Lotos Trefl z kolei zgubił punkty w meczu z Cuprumem. Były też jednak i pozytywne elementy zaskoczenia. I tutaj z kolei powiem przewrotnie - negatywy były jednocześnie pozytywami, bo przecież te zespoły z dołu tabeli sprawiały swoim kibicom miłe niespodzianki. To na pewno dodawało kolorytu tej lidze.

Oczywiście wśród pozytywów nie da się też pominąć znakomitej postawy Lotosu Trefla Gdańsk, który przebojem wbił się do czołówki i bardzo mocno się w niej usadowił. Wcześniej ta drużyna miała aspiracje, ale brakowało jej wyników. Teraz mamy wręcz eksplozję jej możliwości.

A kto oprócz gdańszczan zaskoczył pozytywnie?
Bez zastanowienia można też wymienić ekipę Cuprumu Lubin. Ta drużyna ma co prawda utalentowanych zawodników w swoich szeregach, ale to jest jednak beniaminek. A też potrafi wygrywać z zespołami z wyższej półki.

W czym tkwi fenomen i siła Lotosu Trefla Gdańsk?
Nie da się na to pytanie odpowiedzieć w jednym zdaniu, bo nie decyduje o tym jedna przyczyna. Przede wszystkim skład - dobór zawodników, i to dość szczęśliwy. Bardzo ważne było też podpisanie kontraktu z trenerem Andreą Anastasim, który doskonale wpisał się nie tylko w oczekiwania, ale też w klimat tej drużyny. Głównie dzięki tym dwóm czynnikom w Gdańsku pojawił się team spirit [duch drużyny - dop. aut.]. #Moim zdaniem, nawet jeżeli ta drużyna będzie miała słabsze momenty, to dzięki świetnemu klimatowi, który #w niej panuje, wyjdzie ona nawet z największych tarapatów.

W jednym z wywiadów nazwał Pan trenera Anastasiego człowiekiem, który jest typem przywódcy. Podtrzymuje Pan te słowa?
Najwidoczniej mało wtedy powiedziałem, skoro tylko to Pan zapamiętał (śmiech). Absolutnie jednak podtrzymuję te słowa. To jest trener, który doskonale pasuje do tego klimatu, który powstał w Gdańsku. Potrafi on prowadzić drużynę i czyta grę na bieżąco. Nie opiera się tylko na tym, czy mu ktoś przyniesie jakąś kartkę, czy szepnie coś do słuchawki w trakcie meczu. Mało tego. To nie tylko świetny fachowiec, ale też PR-owiec. Potrafi doskonale sprzedać swoją osobowość, ale też i całą drużynę. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu. To są cechy przywódcze, które u trenera Anastasiego widać właściwie w każdym momencie. Jeżeli na przykład jest jakaś sytuacja trudna, kryzysowa, a on podnosi głos, to wszyscy go słuchają i są świadomi tego, że da im jakąś radę. Mogę przyznać otwarcie, że cenię trenera Anastasiego za to, jak prowadzi zespół. Oczywiście wszystkie analizy, statystyki w trakcie spotkania są ważne, ale przede wszystkim liczy się człowiek, który umie na bieżąco reagować na to, co dzieje się na parkiecie i błyskawicznie podejmować decyzje. Musi on też budzić respekt. Moim zdaniem, w dużej mierze trener Anastasi spełnia wymienione wymogi.

Świetnym ruchem, zarówno pod względem sportowym, jak i marketingowym, było też zatrudnienie Mateusza Miki...
Myślę, że działacze Asseco Resovii Rzeszów, w której nie tak dawno występował Mika, mogą sobie teraz pluć w brodę. Ale z drugiej strony, zawodnik ten już wcześniej reprezentował barwy Lotosu Trefla i wtedy nie było tak pięknie, zarówno z jego grą, ale też i całej drużyny. Obecnie jednak jest zupełnie inaczej. W Gdańsku mogą już teraz cieszyć się z tego, że odnieśli mały sukces, budując taki zespół i zatrudniając choćby Mateusza Mikę. Doskonale przecież pamiętamy, co działo się w poprzednich latach. Było mnóstwo dziwnych i nietrafionych transferów. Nie chcę już tutaj rzucać nazwiskami, ale efekty były momentami wręcz żenujące. Już kiedy gdańszczanie wchodzili do ekstraligi, to wiązano z tym zespołem wielkie nadzieje, ale jakieś dziwne siły nie pozwalały drużynie liczyć na sukces. Tym razem tego się ustrzeżono.

Nie da się jednak ukryć, że gdański zespół opiera się na żelaznej szóstce. Czy ewentualna kontuzja któregoś z podstawowych zawodników może pokrzyżować plany tej drużynie?
Kontuzje są oczywiście nieodłącznym elementem sportu. Bardzo często powodują one, że drużyny tracą na jakości, kiedy ze składu wypadają ich liderzy. Dobitnym przykładem jest choćby Skra. Wystarczy, że ze składu wypadnie Mariusz Wlazły i ten zespół wygląda już zupełnie inaczej. Takie niebezpieczeństwo zatem zawsze istnieje. Uważam jednak, że nie ma sensu wywoływać wilka z lasu. Po co o tym głośno mówić? Jeszcze można wywołać jakieś nieszczęście. Takiego problemu obecnie nie ma. Lotos Trefl jest dobrze skomponowaną, przygotowaną do sezonu i świetnie zbilansowaną drużyną. Nie widać w niej problemów kondycyjnych i zdrowotnych. Ale jeżeli nawet takie się pojawiają, to szybko się zdrowie tych zawodników "zabezpiecza". Ponadto, są też rezerwowi zawodnicy, którzy zawsze mogą pomóc, jeśli forma gracza z pierwszej szóstki nie jest optymalna w danym momencie. Trzeba też zauważyć, że gdańszczanie nie występują w pucharach. Mają zatem trochę więcej czasu na to, żeby przygotowywać się do kolejnych meczów. To można traktować jako atut w porównaniu z innymi zespołami z czołówki.

Czy Lotos Trefl to zespół na medal? W Gdańsku tego pytania często się unika...
Tak. To jest zespół na medal! Oczywiście w drużynie panuje duży spokój i za to należy się wszystkim zawodnikom, trenerom i działaczom szacunek. Oni jednak muszą utrzymać na wodzy swoje oczekiwania. My z kolei możemy stać z boku i oceniać. Oczywiście trzeba pamiętać, że pierwsza runda zawsze ma swoją historię. A druga część sezonu jest pewną dokumentacją tego, co się wcześniej pokazało. Lotos Trefl jednak już zaczyna potwierdzać, że jest silny. Po raz drugi pokonał choćby Zaksę. Udowadnia zatem, że to wcale nie jest koniec jego możliwości i na wyższy pułap już nie wskoczy. To jest zespół, który nadal się rozwija, ma ogromne możliwości i potrafi z nich korzystać. Oczywiście nie można na tej drużynie wywierać ogromnej presji i nie warto też zapeszać. Ale nie zmienia to faktu, że gdański zespół można postrzegać jako jednego z kandydatów do medalu. Śmiało i odważnie! To też w pewien sposób może wesprzeć tę drużynę. Przed sezonem mówiło się w Gdańsku: walczymy o play-offy. Jeżeli jednak pojawiła się przed drużyną wielka szansa, to trzeba ją po prostu wykorzystać. Nie ma na co czekać. Następny sezon przecież może być zupełnie inny.

Przed startem tego sezonu jednak sporo mówiło się też o długofalowym planie. Nie wyklucza on walki o medale i europejskie puchary, ale w perspektywie kilku lat...
Wszystko fajnie, ale trzeba pamiętać o tym, że plany muszą być elastyczne. Tak jak już wspomniałem, jeżeli jest szansa ugrać coś więcej i szybciej, to trzeba z tego korzystać. Przecież nie wiadomo, co przyniesie przyszłość. Kto wie, co na przykład będzie z trenerem Anastasim. Może znajdzie się jakiś klub w Turcji czy Rosji, który położy kasę na stół i szkoleniowiec ten odejdzie. Pociągnie za sobą dwóch czy trzech zawodników. Takie sytuacje już w polskiej lidze się zdarzały. Zaksę prowadził niedawno Daniel Castellani. Poszedł do Turcji, a za nim też Felipe Fonteles. Naprawdę wszystko może się zdarzyć, dlatego nie ma co czekać w Gdańsku. Podkreślam raz jeszcze - plany są ważne, ale musi je cechować elastyczność.

Zmieniając nieco temat - czy jest jeszcze jakaś drużyna, poza Lotosem Treflem, która może namieszać w lidze w tym sezonie?
Wcale nie jest tak łatwo wskazać zespoły, które mogą włączyć się do walki o medal. Powiem nawet, że sporo ryzykuję podnosząc głos w sprawie gdańskiej drużyny, mówiąc o tym, że stać ją na medal. Myślę jednak, że takie ekipy jak Transfer Bydgoszcz czy nawet Cuprum Lubin mogą stworzyć problemy pozostałym drużynom, również tym z wielkiej czwórki, czyli Skrze, Resovii, Zaksie czy Jastrzębskiemu Węglowi i naturalnie też ekipie Lotosu Trefla. Nie twierdzę, że są w stanie zdobyć medal, ale mogą sprawić, że wszystkie mecze z ich udziałem będą ciekawe i pełne emocji. A przez to też losy rywalizacji w PlusLidze prawdopodobnie ważyć się będą do samego końca.

Rozmawiał Łukasz Żaguń

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki