Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W nocy potrzebujesz policji? Dzwoń na 997

Ewelina Sadko
Joanna Urbaniec
Sprawdzamy, w których jednostkach policji nocami czuwa ktoś przy telefonie stacjonarnym, a gdzie nie można się dodzwonić. Okazuje się, że nie wszędzie jest dyżurny na nocnej zmianie. Policja ostrzega: zamiast dzwonić na konkretną jednostkę policji, lepiej wykręcić jeden z dwóch numerów alarmowych. Wtedy mamy gwarancję, że funkcjonariusze szybko zajmą się sprawą.

Mieszkanka Jawiszowic dwa tygodnie temu zauważyła, że minionej nocy złodzieje zdemontowali większość jej siatki ogrodzeniowej. Zadzwoniła na policję. Telefonu na komisariacie w Brzeszczach przez kilkanaście minut nie odbierał nikt. W końcu udało jej się dodzwonić na numer alarmowy 997. Cała akcja trwała jednak blisko 30 minut. - W tym czasie bandyci mogli bez pośpiechu wynieść z domu połowę majątku - denerwuje się kobieta.

Wrócili po resztę łupu

Kobieta została okradziona także w kolejną noc. Złodzieje wrócili po resztę siatki, której nie zdążyli wynieść za pierwszym razem. W trzecią noc przyszli znowu, jednak zostali już spłoszeni. Po pierwszej kradzieży policjanci obiecali, że będą patrolować okolicę jej domu, jednak pojawili się dopiero po drugim rabunku.

W podobnej sytuacji jest mieszkanka Brzeszcz, która kilka tygodni temu także została okradziona. Kobieta twierdzi, że wezwała policję kilkanaście minut po tym, jak rabusie wyszli z budynku gospodarczego obok jej domu. - Widziałam jeszcze jakieś cienie obok tego budynku, ale stwierdziłam, że to niemożliwe, żeby ktoś się tu kręcił i zlekceważyłam to - mówi kobieta. - Dopiero po chwili zauważyłam światło wewnątrz, a przecież samo nie mogło się włączyć. Pobiegliśmy tam z mężem, ale nie było już nikogo. Zniknęły też sprzęty, kosiarka i piła.

Kobieta zaalarmowała policję. Okazało się jednak, że patrol jest na interwencji i nie może przyjechać natychmiast. Po półgodzinnym oczekiwaniu przyjechali funkcjonariusze z innej miejscowości. - Byli chyba z Kęt albo z Oświęcimia - mówi kobieta. - Pochodzili, popatrzyli, zanotowali coś i kazali nam przyjechać następnego dnia do komisariatu w Brzeszczach - dodaje. Ostatecznie małżeństwo nie złożyło zawiadomienia na policji. - Tu ciągle kogoś okradają, a ja nie chcę kłopotów - mówi. - Ja doniosę na nich, to przyjdą wściekli i mi dom podpalą - dodaje ciągle wystraszona 45-latka.

Strach zostaje na dłużej

Obie okradzione kobiety ciągle żyją w strachu. Nie chcą podawać swoich danych osobowych. Boją się, że złodzieje tym bardziej będą szukali zemsty i pójdą krok dalej i zrobią krzywdę domownikom. Mieszkają na uboczu, daleko od innych domów.
- Ukradzione przedmioty to tylko rzeczy, można kupić nowe. Najgorsze jest to, że do tej pory byłam przekonana, że jeśli będę potrzebowała pomocy, to zadzwonię na policję i zjawią się w kilka minut. Niestety, teraz wiem, że skazana jestem na siebie i ewentualnie czujne oko sąsiadów, którzy w razie czego ruszą mi na ratunek - mówi kobieta z Jawiszowic.

Sprawdzamy, jak to jest

Nasi dziennikarze postanowili sprawdzić, jak pracują policjanci na nocnych dyżurach i gdzie chociaż jeden z nich czuwa przy telefonie.

W nocy z poniedziałku na wtorek o godz. 1 zadzwoniliśmy do ośmiu jednostek policji w naszym regionie. Były to komendy i komisariaty w Oświęcimiu, Wadowicach, Andrychowie, Brzeszczach, Kalwarii Zebrzydowskiej, Chełmku, Zatorze i Kętach. Aby policjanci nie przekazali kolegom po fachu z innych jednostek szczegółów naszej prowokacji, nie zdradzaliśmy rozmówcom celu, w jakim dzwonimy. Pytaliśmy dyżurnych o wymyślony wypadek, który rzekomo miał się właśnie wydarzyć na terenie konkretnego miasta. Oczywiście żadna jednostka nie potwierdziła informacji o wypadku i na tym rozmowa się kończyła. Było jednak wiadomo, gdzie dyżuruje funkcjonariusz, a gdzie nie ma nikogo.

Pierwsze połączenie wykonaliśmy o godz. 1.12 do komendy w Oświęcimiu. Po dwóch sygnałach dyżurny odebrał telefon. Kolejne połączenie wykonaliśmy o godz. 1.13 do wadowickiego komisariatu. Dyżurny odebrał po pierwszym sygnale.
Identyczne sytuacje były podczas połączenia z jednostkami w Brzeszczach (o godz. 1.16), Kętach (o godz. 1.17), Andrychowie (o godz. 1.19) i Kalwarii Zebrzydowskiej (o godz. 1.18). W komisariatach w Zatorze i Chełmku nie zastaliśmy nikogo przy telefonie.

A tu dyżurnego nie ma!

Do Chełmka dzwoniliśmy cztery razy o godz.: 1.15, 1.20, 1.24 i 1.54. Nikt nie odebrał telefonu.
Do Zatora telefonowaliśmy o godz.: 1.19, 1.23, 1.28 i 1.55. Po siedmiu sygnałach, za każdym razem włączała się automatyczna sekretarka.

Zapytaliśmy rzecznika oświęcimskiej policji o wyjaśnienie tej sprawy i wytłumaczenie, dlaczego nikt w tych komisariatch nie odebrał nocnego telefonu. - W tych dwóch komisariatach policji nie ma służby dyżurnej, w związku z tym w godzinach nocnych policjanci pełnią służbę na terenie gminy, w zwiąku z tym nie mają możliwości obsługi telefonu stacjonarnego - mówi Małgorzata Jurecka, rzecznik oświęcimskiej policji.

Działa 112 lub 997

- Całą dobę mieszkańcy w pilnych przypadkach muszą dzwonić na numer 997 lub 112. Wtedy informacja dociera do oficera komendy powiatowej, a stamtąd natychmiast przekazują ją patrolowi, który znajduje na terenie Chełmka czy Zatora - wyjaśnia i dodaje, że w ten sposób patrol szybciej dociera z pomocą do mieszkańców.

Dodzwonienie się na alarmowy numer trwa nieraz kilka minut. Kilka kolejnych to połączenie z dyżurnym. Kilkanaście następnych to przekazanie informacji patrolowi, który w kilka minut może zjawić się na miejscu. O ile nie jest akurat na innej interwencji.

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska