Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Plebiscyt Dziennika Bałtyckiego. Przemysław Miarczyński - na światowym topie

Rafał Rusiecki
Przemysław Miarczyński
Przemysław Miarczyński Fot. Karolina Misztal/Polskapresse
Przedstawiamy kolejną sylwetkę sportowca biorącego udział w plebiscycie. Dziś Przemysław Miarczyński z SKŻ Ergo Hestia Sopot.

Popularny "Pont" mimo upływu lat wciąż imponuje formą. Brązowy medalista igrzysk olimpijskich z Londynu ma za sobą bardzo udany sezon. Deskarza SKŻ Ergo Hestii Sopot nie zabrakło na podium najważniejszych tegorocznych imprez.
Medalowy kurs obrał w lipcu w tureckim Cesme, gdzie sięgnął po brązowy medal mistrzostw Europy. Mistrzem w windsurfingowej klasie RS:X został Piotr Myszka (AZS AWFiS Gdańsk), a rozdzielił ich Francuz Julien Bontemps. We wrześniu w hiszpańskim Santander Przemysław Miarczyński wywalczył natomiast wicemistrzostwo globu. Uplasował się tuż za Bontempsem. Zwieńczeniem sezonu były krajowe mistrzostwa. Wbrew oczekiwaniom "Pont" nie okazał się najlepszy. Wyprzedził go młodszy, klubowy kolega - Paweł Tarnowski.

- To był dla mnie ważny sezon - ocenia zadowolony Przemysław Miarczyński. - Po igrzyskach w Londynie miałem dwa lata dyspensy, tak jak inni, którzy wówczas zdobywali medale. Mam już swoje lata, skończyłem niedawno 35. Jeżeli teraz powinęłaby mi się noga na mistrzostwach, to byłby to sygnał, żeby poważnie zastanowić się nad przyszłością. Sponsorzy są, ale to przecież zawsze może się zmienić. Miejsca na podium były potwierdzeniem, że wkładana w treningi praca, stres czy dobór sprzętu były na odpowiednim poziomie.

Czym zatem wytłumaczyć to, że w mistrzostwach świata spisał się lepiej niż Europy?

- Trudno tutaj mówić o lepszej dyspozycji - tłumaczy "Pont". - W tej dyscyplinie forma oczywiście ma znaczenie, ale ważniejszy jest odpowiedni dobór sprzętu. Czasami można przecież trafić na gorszą deskę. Zestawu na szczęście nie miałem najgorszego. Poza tym w Santander mieliśmy bardzo różne warunki na wodzie, bez stanów pośrednich. A ja w takich dobrze daję sobie radę. Do wszystkich regat podchodziłem też na spokojnie. Może doświadczenie mi w tym pomogło - zastanawia się utytułowany windsurfer.

Miarczyński przyznaje, że ten sezon układał się dla niego różnie. W wielu wyścigach plasował się za plecami Piotra Myszki i Pawła Tarnowskiego.

- Zawsze jednak chciałem walczyć, bo każde zwycięstwo, medale też pomagają uwierzyć w siebie - dodaje zawodnik SKŻ Ergo Hestii. - Ten sezon daje mi energię na przyszły rok, który będzie jeszcze ważniejszy. Wtedy bowiem rozpoczną się krajowe eliminacje do igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Być może przede mną już piąte igrzyska. Nie chciałbym tam jechać, aby tylko wystartować, ale po to, aby znaleźć się na miejscu wyższym niż w Londynie.

Miarczyński pokazał w tym roku, że wciąż trzeba się bardzo postarać, aby z nim wygrać. Srebrny medal mistrzostw świata w Santander może położyć obok identycznych z duńskiego Kerteminde (2010) i z portugalskiego Cascais (2007). Brąz wywalczył też w 2006 roku w Torbole Casaglia. A to tylko medale zdobyte w klasie RS:X.

- Najbardziej chciałbym się pościgać z moim obecnie 3-letnim synem i prawie 6-letnią córeczką - śmieje się Miarczyński. - Wiadomo, że wtedy nie będę już zawodnikiem. Frajdę sprawia mi jednak to, że widzę, że dzieci patrzą na mnie i też chcą się ruszać, biegać. Podobnie jest z młodszymi zawodnikami. Oni szybko się uczą, a dla mnie to też wyzwanie, aby nie dać się prześcignąć.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki