Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Materna: Naprawdę nie widzę zagrożeń

Redakcja
Z Krzysztofem Materną, satyrykiem, aktorem, gospodarzem programu publicystycznego "Strefy Euro" w Canal+, rozmawia Rafał Rusiecki

Możemy się jeszcze śmiać z efektów naszych przygotowań do Euro 2012?
Mnie nigdy nie śmieszyła sprawa piłkarskich mistrzostw Europy w Polsce. Jestem do niej pozytywnie nastawiony od początku do końca. Uważam, że nasz stopień przygotowań jest zaawansowany. Euro 2012 odbędzie się i będzie to fantastyczna impreza. Da dużo naszemu krajowi, i to w różnych kontekstach.

CZYTAJ WIĘCEJ: Euro 2012 w Gdańsku

Ale myśląc o stanie naszej infrastruktury drogowej czy kolejowej, to chyba taki śmiech przez łzy?
Przecież infrastruktura drogowa rośnie. A że się nie rozwija do rozmiarów infrastruktury niemieckiej czy austriackiej, to już bardziej skomplikowana przyczyna. Nie orientuję się, czy można budować szybciej. Nie jestem w tej kwestii specjalistą. Generalnie wiem jednak, że wiele rzeczy nie można zrobić w ekspresowym tempie. Znając naszych rządzących, myślę, że gdyby nie Euro 2012, to nie byłoby tego impulsu do działania. Piłkarskie mistrzostwa przyśpieszyły pewne procedury. Doprowadziły projekty do rozpoczęcia ich wdrażania. Niedawno rozmawiałem w tej sprawie z ministrem infrastruktury Cezarym Grabarczykiem. Uświadomił mi, że sam proces budowy drogi to jedno, ale samo przygotowanie projektu trwa dwa lata. Oprócz tego niezbędne są pieniądze. Chcemy autostrad, ale jak je wybudujemy, to robimy strajki, że są za drogie. To błędne koło. Trzeba nam będzie mobilizować rządzących, aby dokończyli nieukończone fragmenty tras już po Euro 2012.

Uważnie śledzi Pan proces przygotowań. Co może być naszą przysłowiową kulą u nogi?

Najbardziej boję się incydentalnych rzeczy, które mogą rozwalić nawet najwspanialszą chęć organizacji tej imprezy. Boję się taksówkarza, który niedawno chciał mnie wywieźć z gdańskiego lotniska do miasta za trzy razy więcej niż powinien. Boję się pana, który wypije za dużo i nie przekręci włącznika prądu, kiedy akurat ten prąd powinien być. Boję się, że ktoś ukradnie mi samochód. Boję się faceta, który opluł na stadionie kobietę. Takie incydenty mogą zmarnować naszą wizerunkową szansę. Euro 2012 jest świetną okazją, aby odrobić nasze zaległości względem Europejczyków, którzy jeszcze w Polsce nie byli i kierują się o naszym narodzie stereotypami. Jedna sprawa, nagłośniona przez media, może popsuć wizerunek całego kraju. Myślę jednak, że będzie taka mobilizacja całego społeczeństwa, że będziemy relegowali z działań osoby, które mogłyby nam zaszkodzić.
Goście Pana programu "Strefy Euro" uspokajają Pana i telewidzów czy raczej ostrzegają?
Bardzo trudno na to jednoznacznie odpowiedzieć, ponieważ głównie rozmawiam z tymi osobami, które są odpowiedzialne za organizację. Mówią, że generalnie ich zobowiązania idą zgodnie z planem. Oczywiście pojawiają się sceptycy. Podnoszą wtedy, że coś jest zbyt drogie. Tak przecież można mówić w kółko. Trzeba sobie uzmysłowić, że w końcu chcieliśmy Euro 2012. Należy je więc zorganizować i z niego korzystać. Jak słucham specjalistów od różnego typu wyliczanek, to myślę sobie, że są sfery, których nam nie zobrazują w ten sposób. To temat wizerunku. To kwestia know-how [z ang. wiedzieć jak - przyp. red.]. To dodatkowa praca dla wielu ludzi.

Leszek Blanik w niedawnej rozmowie ze mną przyznał, że jako naród lubimy sobie wytykać błędy. To dotyczy też mediów. Jest Pan podobnego zdania?
Jeśli bierzemy pod uwagę media, to one się wzorują na sensacji. Po pierwszym entuzjazmie związanym z ogłoszeniem nas współorganizatorem Euro 2012 pojawiały się głosy, że nam imprezę zabiorą, że nie zdążymy, a później, że nie będzie stadionów. Ja medialne doniesienia dzielę przez cztery. Najlepszym dowodem na błędne myślenie jest zdanie tych, którzy mówili, że nic nie będzie. Tymczasem oglądam budowę Narodowego Stadionu w Warszawie i widzę, że będzie. To samo jest w Gdańsku i we Wrocławiu. Stadion w Poznaniu już jest otwarty. Nie jestem sensatą. Nie widzę dla nas zagrożenia.
To co jest nie tak?
W tej chwili brakuje nam łapania wspólnej więzi. Chodzi mi o to, aby każdy wokół siebie robił rzeczy, które przyniosą dobre efekty wszystkim. Są przecież tysiące spraw do zrobienia. Dla przykładu - można zostać wolontariuszem. Zgłaszać się powinni nie tylko młodzi, ale też starsi, którzy w większym stopniu dysponują wolnym czasem. Uważam, że ze strony organizatorów brak jest takiego komunikacyjnego impulsu, który byłby dla ludzi wskazówką. Wiedzieliby wtedy, co konkretnie mogą zrobić.

Po raz pierwszy, na taką skalę, szeroko pojęta Europa przyjedzie do Polski. A nie odwrotnie. Czym powinniśmy się zatem chwalić?
Wszystkim, a przede wszystkim sobą. Jesteśmy kontaktowi. Coraz bardziej mówimy w obcych językach. Jesteśmy ładni, zaradni, sprytni. Uczymy się. Młodzi ludzie są coraz lepiej wyedukowani. Są wręcz napaleni na pracę. Potrafią wszystko. Mamy ogromne zasoby, jeśli chodzi o kulturę. Mamy w różnych dziedzinach artystów, którzy często są bardziej uznawani poza granicami aniżeli w kraju. Są tysiące obszarów, którymi powinniśmy się chwalić. Mamy piękny kraj, piękne regiony. Bajka, proszę pana. To, że mamy tylko trochę dróg i trochę popsutych wagonów kolejowych, to nie kłopot. Nadrobimy i to. Może ja tego już nie dożyję, ale to nas z pewnością czeka w przyszłości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki