Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Szczurek: Czuć i rozumieć Gdynię

Redakcja
Wojciech Szczurek: Nigdy nie twierdziłem, że mógłbym skutecznie zarządzać każdym innym miastem
Wojciech Szczurek: Nigdy nie twierdziłem, że mógłbym skutecznie zarządzać każdym innym miastem Tomasz Bołt
Z prezydentem Gdyni Wojciechem Szczurkiem rozmawia Ryszarda Wojciechowska

Puśćmy wodze fantazji z okazji jubileuszu i wyobraźmy sobie Gdynię za 15 lat, na stulecie miasta. Co Pan widzi?
Widzę Gdynię jako najpiękniejsze polskie miasto, bardzo nowoczesne i niezwykle przyjazne mieszkańcom. Miejsce silnie powiązane z jego otoczeniem - z morzem, lasami. Takie miasto, które wie, że nowoczesność to także wykorzystywanie środowiska, w którym żyjemy. Mieszkając na Wybrzeżu, nie zawsze pamiętamy o tym, jaki wielki skarb otacza nas na co dzień. Częściej przypominają nam o tym ludzie z Warszawy, Krakowa. Myślę, że na stulecie właśnie w takim wcieleniu będziemy oglądać Gdynię.

Widzę, że Pan Prezydent potrafi popuścić wodze fantazji... Ale czy to miasto będzie wówczas z Panem, jako prezydentem?
Pani redaktor, w Gdyni żyje tylu zdolnych, inteligentnych ludzi, którzy ją kochają. Ja wiem tyle, że mam przed sobą trzy lata i to jest ta moja perspektywa funkcjonowania, którą precyzyjnie określam.

Czyli Pan Prezydent woli raczej plan trzyletni niż piętnastoletni?
Myślę, że taka dość stabilna władza, stabilniejsza niż ma to miejsce w wymiarze krajowym, to pewien kapitał Gdyni. Tu się władza nie zmienia tak diametralnie co cztery lata. Tu się nie mówi, że to, co robili poprzednicy, jest złe.

Nie, bo poprzedników już dawno nie było.
Ale to pozwala myśleć o mieście nie tylko od kadencji do kadencji. Ludzie się zmieniają. Ale ważne jest również to, żeby nie zmieniała się pewna filozofia myślenia o mieście. Dzisiaj nie ma prostych projektów inwestycyjnych czy społecznych, które się realizuje w całości w ciągu jednej kadencji. Podam być może skrajny, ale dobry przykład. Przygotowywanie dokumentacji, cała ta formalna strona Trasy Kwiatkowskiego zajęła nam dziesięć lat, budowa 18 miesięcy. Ale tak już jest coraz częściej, że, aby zrobić coś wielkiego, trzeba bardzo ciężkiej pracy, czasu i ogromnej wyobraźni. Dzisiaj, rysując wiele projektów, myślimy o tym, co będzie za dziesięć czy piętnaście lat. I wiemy, że to się zdarzy.

Sprytnie Pan wybrnął z pytania, czy za 15 lat też będzie prezydentem.
Taką mam pracę. (śmiech)

Pan każdego dnia może sobie powtarzać - nie mam z kim przegrać.

Myślę, że tak nie jest.
Jest Pan silny słabością opozycji, ale to może usypiać.
Mówi pani, że słabość opozycji to moja siła. Ale tak myśli sama opozycja. I niech tak sobie myśli.

A tak nie jest?
Nie, ja jestem silny świadomością tego, co robię. Taką umiejętnością rozumienia duszy gdynian. Jestem też silny fantastycznym zespołem ludzi, z którymi pracuję. Światła jupiterów i fleszy często wskazują tylko na szczyt władzy. Ale ja nie podejmuję samodzielnie decyzji dotyczących miasta. Przy mnie stoi armia ludzi, która ze mną pracuje, zarówno w Radzie Miasta, w urzędzie, jak i w miejskich instytucjach. Mają podobne marzenia o mieście. Ścigają się na pomysły i lubią pracować z lepszymi. Ja też mogę powiedzieć, że pracuję z ludźmi lepszymi od siebie. Bo to powoduje, że jesteśmy skuteczni i wiarygodni.

Szczególnie, że jest bardzo słaba.
Nie zamierzam edukować moich konkurentów. Podpowiadać im, co mają robić. Sam sobie często zadaję pytanie przed wyborami - jak to będzie, i po wyborach - z czego się te bardzo dobre dla mnie wyniki biorą.

Mógłby Pan już prowadzić szkolenia dla kandydatów na prezydentów pod hasłem: jak to się robi, że się tak wysoko wygrywa.
Nikt nie chce przyjąć do wiadomości prawd najprostszych i oczywistych.

To znaczy?
Że tylko rzetelna praca, z uśmiechem. I to, że się lubi ludzi. Oto cała tajemnica.

No dobrze, ale troszkę dziegciu...
Ja tego dziegciu sam sobie leję każdego dnia. To nie jest tak, że Gdynia jest wyspą szczęścia. Ja się tylko nie zgadzam z tym, że nam się bardziej niż w wielu innych miastach udaje, ponieważ konkurencja jest słaba. To odważna teza. Nie podzielam jej.

Ale poza takimi problemami jak korki czy kupcy albo rozbudowa lotniska są chyba jeszcze jakieś problemy w mieście?
O jakich kupcach pani myśli?

O tych z hali targowej.
Proszę porozmawiać z kupcami, czy jest wojna między nami. Uśmialiśmy się z nimi z tego artykułu, który mówi o wojnie. Rozumiem, że dzisiaj prawem mediów jest budowanie opisu rzeczywistości przez pryzmat konfliktu. To znaczy, że jeżeli dwie strony mają nieco inne spojrzenie na sprawę, to od razu jest wojna?
To nie jest tylko sprawa spojrzenia mediów. W innych miastach takie spory między władzą a kupcami przybierają ostre formy. Doświadczenie uczy, że jednak nie wszystkim jest wtedy do śmiechu.
Zapraszam na kolejne z nimi spotkanie. Zobaczy pani, w jakiej atmosferze rozmawiamy. W podobnym klimacie prowadzimy rozmowy od dwudziestu lat. Ale wiem, że taka rzeczywistość jest nudna w przekazie, mało spektakularna.

Czy jest więc coś, co Panu spędza sen z powiek?
Oczywiście. To nie jest tak, że skoro pracuje fantastyczny zespół ludzi, to na pewno są to ludzie bez wad. Każdy z nas je ma.

Uff, ulżyło mi. Bo taki wizerunek idealnej władzy byłby nie do wytrzymania.

Nie mogę powiedzieć, że w Gdyni nie ma problemów. Każde miasto je ma. Ale chodzi o to, żeby znajdować właściwy sposób na ich rozwiązywanie.

Dobrze brzmi, ale co Pana teraz dręczy?
Myślę, że to będzie mało oryginalne, co powiem, ponieważ ten problem dotyka wszystkie samorządy. Ale zmieniające się realia finansowe, to może prawdziwie spędzać sen z powiek. Ten rok to dla nas zupełnie nowa rzeczywistość, która bardzo ogranicza możliwości działania miast. Rozpędziliśmy się w zakresie realizacji wielu projektów. W ostatnich latach zresztą mieliśmy ku temu powody. Był to finansowo dobry dla samorządów czas. Jednocześnie realizowaliśmy jeszcze dodatkowo wiele projektów, zasilanych z pieniędzy unijnych. Te działania toczą się jeszcze pewną siłą inercji. Ale kiedy dzisiaj myślę o przyszłości, to mam wrażenie, że państwo polskie dość niesprawiedliwie traktuje samorząd.

W jaki sposób?
Z jednej strony administracja rządowa co rusz zrzuca na barki samorządu nowe zadania. Często są to ich własne zadania. Z drugiej strony ogranicza na nie środki finansowe. A z trzeciej - usztywnia się pewną politykę finansową miasta. Nie chciałbym jednak tutaj zanudzać wykładem o pieniądzach...
Prezydentowi miasta, który nie jest z partii rządzącej, jest chyba trudniej niż prezydentom z partyjnymi legitymacjami.
Jestem daleki od przeceniania tych relacji. Spokojnie obserwuję je od 20 lat. Proszę mi wierzyć, że w moich relacjach z rządem dzielę ministrów na mądrych i głupich, racjonalnych bądź nieracjonalnych. W moim prezydenckim życiu był taki epizod, kiedy poprzedniczka była ministrem w rządzie. I wcale mi nie było z tego powodu łatwiej, pomimo że Franciszka Cegielska pomagała mi otwierać drzwi do różnych gabinetów. Po latach obserwacji mogę się już pokusić o tezę, że ja kolegom uwikłanym w partie politycznie nie zazdroszczę.

"Gdynia 85 lat obchodzi... wszystkich Polaków". To hasło jubileuszowe miasta. Bardzo chwytliwe, ale powiedziałabym, że mało skromne. Dlaczego Gdynia ma obchodzić wszystkich Polaków?
Jeżeli pani mówi o czymś, co jest elementem promocji, to ja odpowiadam, że słowo promocja i skromność wzajemnie się wykluczają. Ale można też powiedzieć tak - patriotyzm lokalny ma taką cechę, że traktujemy miejsce, w którym żyjemy, w sposób emocjonalny. Nigdy nie twierdziłem, że jestem sprawnym technokratą. Nigdy też nie mówiłem, że mógłbym skutecznie zarządzać każdym innym miastem. Po prostu trzeba czuć i rozumieć miejsce, w którym się żyje i dla którego się pracuje. I proszę mi wierzyć, ja nie oczekuję, że mieszkaniec Warszawy, Krakowa czy Gdańska musi o Gdyni myśleć tak samo. Ale my w Gdyni mamy prawo tak myśleć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki