Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fortepian i matematyka, czyli Piotra Pawlaka koncert na dwie ręce

Dorota Abramowicz
Przemek Świderski
Niektórzy mówią, że zdolne dziecko to skarb, inni - że przekleństwo. Piotr Pawlak ma 16 lat i jest jednym z najbardziej uzdolnionych młodych Polaków.

Szczęście, że jest naszym uczniem - mówi o 16-letnim Piotrze Pawlaku Katarzyna Poznańska, dyrektor Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej w Gdańsku. - To jedyny w Polsce stypendysta ministerstw Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Edukacji Narodowej, prezesa Rady Ministrów, prezydenta Gdańska. Utalentowany muzycznie i matematycznie, startuje w konkursach z biologii, fizyki i chemii.

Piotr starannie unika słów "genialny" i "zdolny". Niech więc będzie to opowieść o dziecku obdarowanym, które miało szczęście natrafić na ludzi, którzy nie pozwalają mu zaprzepaścić owego daru. Na mądrych rodziców i nauczycieli.
Co to za zawód - muzyk?
Piotr: Nie wiem, skąd to mam. Jestem jedynakiem, rodzina nie jest muzyczna. Mama matematyczka, tata informatyk. Od dziecka interesowałem się przedmiotami wydającymi dźwięki. Dostałem od rodziców chińską zabawkę z klawiaturą. Kiedy zauważyli, że umiem na niej grać, zaczęli zastanawiać się, co z tym zrobić. Miałem pięć lat i zapisano mnie do ogniska muzycznego. Pani z ogniska powiedziała, że muszę iść do szkoły muzycznej. Kiedy to usłyszał dziadek, który jest inżynierem, powiedział, że to bez sensu. Co to za zawód - muzyk? - pytał.

W rodzinie po cichu liczono, że się nie dostanę. Stawałem do egzaminu z dziećmi o rok starszymi. Przyjęli mnie i okazało się, że szkoła muzyczna to dobre wyjście. Podstawówka na Suchaninie była molochem. A tu spokojnie, kameralnie, nauczyciele pochylają się nad każdym uczniem.

Dlaczego fortepian? W domu dziadka stał fortepian odziedziczony po przodkach i służył jako podstawka do wina. Zacząłem na nim grać. Inne instrumenty wybierają osoby z rodzin muzycznych, które zetknęły się np. ze skrzypcami, kontrabasem. W takim domu jak mój można najwyżej znaleźć dziadkowy fortepian lub gitarę.

Podobnie jest z innymi zainteresowaniami. Kiedy w domu nie ma żadnej książki, a rodzice nie potrafią odpowiedzieć ci na trudne pytanie, zainteresowania giną. Zawsze byłem ciekawy świata, pytałem, a rodzice odpowiadali.
Teraz muszę już sam szukać odpowiedzi.

Beata Kwidzińska-Pawlak, mama Piotra: - Nie umiałabym doradzić rodzicom innych zdolnych dzieci. Towarzyszy nam obawa, czy wszystkiego dopilnowaliśmy, czy czegoś nie zaniechaliśmy. To trudna sprawa.

Pracowity? Niekoniecznie...

Piotr: - Miałem siedem lat. W Tczewie był konkurs typu "mam talent" dla dzieci grających na fortepianie, skrzypcach, śpiewających. Zagrałem i niespodziewanie zająłem pierwsze miejsce. Potem był konkurs duetów, wygraliśmy z kolegą z klasy...
Kiedy dziecko wygrywa konkurs za konkursem, musi nadejść porażka. Miałem 8 lat, pojechałem na Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im J. S. Bacha do Gorzowa. Byłem najmłodszy, konkurowałem ze starszymi. Inna wielkość ręki, inna siła uderzenia. Nie dostałem nagrody.

Zabolało? Pewnie, ale zrozumiałem, że w życiu, nie tylko muzycznym, raz może być lepiej, a raz gorzej. Wiem już, że ocena występu jest subiektywna i zależy tylko od jurora. Nie liczyłem, w ilu konkursach brałem udział. Teraz uczestniczę w nich rzadziej, bo są to już poważne imprezy do których trzeba się przygotować.
Beata Kwidzińska-Pawlak: - Czy syn jest pracowity? Niekoniecznie.
Piotrek: - Staram się ćwiczyć trzy godziny dziennie. Pracuję za mało. Świat jest taki ciekawy, pojawiają się nowe zainteresowania. Pojawia się też coraz więcej pułapek, zabierających czas.

Młody pianista w pałacu

Piotr: - W 2010 r. organizowano jubileusz 200 urodzin Fryderyka Chopina. Przypomniano sobie, że Chopin zagrał swój pierwszy publiczny koncert w lutym 1818 r. w dzisiejszym Pałacu Prezydenckim. Miał wówczas osiem lat. Ktoś wpadł na pomysł, by w rocznicę tamtego występu zagrał w pałacu młody pianista.

Mówi pani "młody zdolny"? Chciałem uniknąć tego drugiego słowa. Wybrano mnie, bo byłem już podopiecznym Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci. Przygotowałem przy pomocy prof. Waldemara Wojtala półgodzinny recital.

Pojechałem do Warszawy z rodzicami. Przed wejściem do pałacu zatrzymali mnie dziennikarze, pojawiły się kamery, musiałem odpowiadać na pytania. Potem oficer BOR mnie obszukał i mogłem iść na próbę. Wtedy przyszła pani prezydentowa Maria Kaczyńska. Bardzo miła, opiekuńcza, oprowadziła mnie z mamą i z tatą po pałacu. Tremę mam tylko przed występem. Kiedy siadam za fortepianem, znika. Wiem, że nic już nie zmienię, nic nie poprawię. Muszę grać. Wtedy też tak zagrałem. Jak młody Chopin? No, nie, on miał w trakcie tamtego występu osiem lat i nie grał sam. Ja byłem cztery lata starszy, ale dałem samodzielny koncert. Nie można tego porównywać. Poproszono, bym zagrał podczas planowanego na maj 2010 r. zjazdu prezydentów Europy Środkowej.

Wszystko się zmieniło po tragicznym wypadku w Smoleńsku. Ale rok później inna już pani prezydentowa, Anna Komorowska, zaproponowała, bym zagrał Chopina dla żon przywódców państw środkowoeuropejskich składających wizytę w Żelazowej Woli.

Nauczyciel i fortepian

Piotr: - Od pięciu lat moim nauczycielem jest prof. Waldemar Wojtal z Akademii Muzycznej w Gdańsku. Bardzo dobrze mi się z nim pracuje, świetnie się rozumiemy. Często, gdy tylko profesor zaczyna mówić, wiem, o co mu chodzi. Mam indywidualny tok zajęć, mogę przygotowywać się do występów bez obawy, że zawalę sprawdzian z historii lub biologii.

Katarzyna Poznańska: - Osiągnięcia Piotrka byłyby większe, gdyby grał na odpowiednim instrumencie. Większość naszych fortepianów pochodzi z lat 50. i 60. Wykorzystujemy je do granic możliwości. Mówi pani, że dla tak zdolnego ucznia warto kupić fortepian? Nie stać nas. Fortepian koncertowy kosztuje 495 tysięcy złotych, a taki do ćwiczeń - 90 tysięcy złotych. Z 418 uczniów co trzeci wybiera ten instrument, a od 5 klasy wszystkie dzieci mają zajęcia z fortepianem. Z pieniędzy od sponsorów można najwyżej kupić tubę lub klarnet.

Matka jednego z uczniów Szkoły Muzycznej: - Przecież uczniowie muszą ćwiczyć. Jest tu dużo zdolnych dzieci. Dofinansowanie resortu kultury jest niewystarczające, założyliśmy więc stowarzyszenie, by zbierać pieniądze między innymi na instrumenty.
Piotr: - Od pięciu lat uczęszczam na indywidualne zajęcia z kompozycji u prof. Krzysztofa Olczaka. Nie jest trudno komponować w stylu Bacha czy Chopina, ale wyzwaniem jest stosowanie współczesnych technik. Początkowo komponowałem na fortepian, ale profesor namówił mnie, bym wyszedł dalej. Komponując na inne instrumenty, trzeba uruchamiać wyobraźnię muzyczną. Tak powstało moje trio na obój, klarnet i fagot, włączone do repertuaru przez Gdańskie Trio Stroikowe.

Mój idol muzyczny? Nie ma nikogo takiego. W muzyce najważniejsze jest znalezienie siebie. Kiedy mam zagrać jakiś utwór, wolę go nie znać. To dobry moment na odkrycie czegoś własnego, czegoś, co nie tylko mnie poruszy.

Robię to, co lubię

Piotr: - Oczywiście, oprócz muzyki jest też matematyka. W tym roku z Międzynarodowej Olimpiady Matematycznej z RPA przywiozłem brązowy medal. To nietypowy konkurs. Polega na rozwiązywaniu problemów, o których nie wspominają książki do matematyki. Tu liczą się pomysły.

Pierwszy raz pojechałem na olimpiadę w 2012 roku, gdy byłem uczniem II klasy gimnazjum. Nie miałem szans ze starszymi, ale zaproszono mnie na letni obóz olimpijski, który dał mi bardzo dużo. W tym roku, będąc w I klasie liceum, zająłem ex aequo 6-7 miejsce w Polsce. Drużyna na międzynarodowe rozgrywki może liczyć sześć osób i komisja konkursowa musiała wybierać. Wybrali mnie. Znów byłem najmłodszy. Dwa dni, sześć zadań, cztery i pół godziny dziennie na szukanie rozwiązań. Było bardzo trudno. Tylko trójka z Chin, USA i Australii rozwiązała wszystko, połowa nie zrobiła więcej niż dwa zadania. Od trzech zadań przyznawali medale. Nasza drużyna wypadła dobrze. Karol Kaszuba, maturzysta, dostał złoty medal, czterech (w tym i ja) otrzymało brązowe. Przygotowuję się teraz do kolejnej olimpiady, mam dwie próby przed maturą.

Pyta pani o przyjaciół... Muszę się przyznać, że empatia nie jest moją najmocniejszą cechą. Kiedy byłem młodszy, nie rozumiałem ludzi. Oni mnie zresztą też nie rozumieli. Teraz, gdy Krajowy Fundusz na rzecz Dzieci organizuje obozy i kursy, spotkałem przyjaciół. Mieszkają daleko, ale nie jest problem - w końcu jest internet i te 200-300 kilometrów przestaje być problemem.

Co będę w życiu robić? Takie decyzje podejmuje się bardzo ciężko. Zobaczymy, co los mi da. Wiem, że wystarczy jakieś nieszczęście, upadek, utrata sprawności w ręce i kariera muzyczna może lec w gruzach. Ma pani rację, w takiej sytuacji pozostanie mi jeszcze kompozycja. Oczywiście, jest to ryzyko. Sukces zależy od wielu różnych czynników, zwycięstw w konkursach, propozycji, które przyjdą na czas. Jeśli się uda, będzie super. Ale i matematyka jest bardzo ciekawa. Na razie staram się ciągnąć obie rzeczy tak długo, jak się da. Robię to, co lubię, a gdy wybiorę - nadal będę robił to, co lubię, prawda?

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Fortepian i matematyka, czyli Piotra Pawlaka koncert na dwie ręce - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki