Nowojorski zespół określa swój styl muzyczny jako cygański punk, czyli jest jak najbardziej etno. Jeśli dodać do tego poprzedzający występ Kalifornijczyków z Mariachi El Bronx, łączących tradycyjną muzykę meksykańską z punkowym etosem, mamy już prawie gotową Globaltikę.
Sporo bywalców gdyńskiego festiwalu odwiedziło zresztą tego dnia gdański klub na terenach postoczniowych.
Nie byłoby Gogol Bordello, gdyby nie było Eugene'a Hütza. Artysta, urodzony w 1972 roku jako Jewgienij Simonow, opuścił rodzinną Ukrainę na początku lat 90. i przez Polskę, Węgry, Austrię oraz Włochy w 1992 roku trafił do USA. Cała jego twórczość wzięła się właśnie z szoku, jakiego doznał młodociany przybysz z przestrzeni posowieckiej, stykając się z amerykańską kulturą i sposobem życia. Swoją obcość, nieznajomość realiów życia w kapitalistycznym społeczeństwie i słabe kompetencje językowe przekuł w atuty. Właśnie jako wąsaty, przepity wyrzutek, przemawiający w mało zrozumiałym narzeczu, stopniowo zaczął zdobywać uznanie i popularność, najpierw muzyczną, później i aktorską.
Potrafił wykorzystać także swoje częściowo romskie pochodzenie, elementy muzyki cygańskiej wprowadzone do punkowych schematów okazały się tym, czego potrzebowała zachodnia publiczność w pierwszych latach XXI w. Zgromadził w swoim otoczeniu podobnych sobie odmieńców i stworzył Gogol Bordello. Ukraina, Rosja, Izrael, Etiopia, Ekwador, Szkocja i Chiny to kraje urodzenia muzyków obecnej, grającej na estradzie B90, edycji Gogol Bordello.
Wszystkie powyższe komplementy w dużo większym stopniu dotyczą Hütza i Gogol Bordello z okresu sprzed osiągnięcia masowego sukcesu, czyli do mniej więcej 2007 roku.
W Gdańsku wystąpił Eugene, będący dobrym znajomym Madonny i Nicka Cave'a, mający za sobą sesje zdjęciowe dla Gucciego i magazynu "Vogue", raczej syty celebryta niż zahukany przybysz znikąd. Kiedyś był autentyczny, dziś jest sformatowany, a koncerty jego zespołu nie są już estradowymi seansami psychoterapii, tylko sprawnie skrojonym muzycznym teatrem.
Trójmiejska publiczność przyjęła produkcje Gogol Bordello z wielkim aplauzem, ale nie brakowało też słuchaczy porównujących w kuluarach dzisiejszych "Gogoli" z muzyką biesiadną czy disco polo. Mnie osobiście też blisko było do podobnych skojarzeń.
Eugeniuszowi i kompanii nie można odmówić temperamentu i energii, ale za dużo w tej muzyce jawnego kiczu i komercyjnego wyrachowania. Co nie przystoi artystom wywodzącym się z buntu i poczucia totalnego wyobcowania.
Czytaj też: Zespół Swans zagra w B90. Grupa będzie promowała swój najnowszy album
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?