Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wsparcie dla pomysłów na biznes z nutą artyzmu

Magdalena Sapkowska
- Trochę czasu minęło, aż znalazłem właściwy projekt, czyli Równi w Biznesie. Udało się i warto było - twierdzi  Tomasz Grzegowski, właściciel firmy GT - PROTEC
- Trochę czasu minęło, aż znalazłem właściwy projekt, czyli Równi w Biznesie. Udało się i warto było - twierdzi Tomasz Grzegowski, właściciel firmy GT - PROTEC Tomasz Bołt
Sztuka i fundusze unijne? Czemu nie. Jeśli ma się dobry pomysł, w jedno można połączyć z pozoru nawet najbardziej abstrakcyjne pary. Udowadniają to Krystyna Czubek, która dzięki dofinansowaniu z projektu Równi w Biznesie otwiera pracownię szkła i witrażu, oraz Tomasz Grzegowski, który w oparciu o dotacje prowadzi manufakturę ekskluzywnych futerałów do muzycznych instrumentów.

- Jestem muzykiem jazzowym, gram na trąbce w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Już 10 lat temu miałem pomysł na to, by wyrabiać futerały ręcznie dopasowywane do instrumentów. Bo nawet te najdroższe produkty z zagranicy nie są w pełni bezpieczne. A jeśli ma się trąbkę za 10 tys. zł, to nie będzie ona bezpieczna w taśmowo robionym lekkim futerale - tłumaczy właściciel firmy GT - PROTEC.

Do wystartowania w konkursie o dofinansowanie unijne namówił go kolega, który sam korzystał z funduszy UE. Muzyk przyznaje, że łatwo nie było.

- Do wielu programów nie mogłem się załapać ze względu na różne ograniczenia stawiane kandydatom - wspomina. - Program kierowany do mieszkańców obszarów wiejskich, a ja jestem z Gdyni. Program kierowany do bezrobotnych, a ja pracę mam. Program kierowany do kobiet wracających z urlopu macierzyńskiego. No cóż, trochę czasu minęło, aż znalazłem właściwy projekt, czyli Równi w Biznesie.

Gdy Tomaszowi Grzegow-skiemu udało się już zdobyć fundusze, ruszył z produkcją. W czasie od 2 do 4 tygodni jest w stanie wykonać futerał, czyli "case" pokryty grubą skórą w dowolnym kolorze, z dodatkowymi kieszonkami, ozdobiony zgodnie z życzeniem klienta.

A na brak klientów jazzman na razie nie narzeka. - Moje futerały noszą muzycy w całej Polsce. Ale nie tylko. Pamiętam w zeszłym roku na sierpniowych obchodach Solidarności z muzykami z Filharmonii Bałtyckiej grał sławny amerykański trębacz, Steven Bernstein. Zwrócił uwagę na case'y kolegów z filharmonii, które dla nich zrobiłem. Bardzo mu się spodobały. Do Nowego Jorku wracał w czwartek, w sobotę przysłał mi e-maila z zamówieniem. Bardzo się wtedy ucieszyłem - wspomina.
W zeszłym tygodniu Bernstein przysłał polskiemu wytwórcy rekomendację. "Mam cały dom pełen futerałów na trąbki, ale ten jest bez wątpienia królem na tle reszty" - napisał muzyk.

Przepis na sukces według Tomasza Grzegowskiego to połączenie estetyki, lekkości i bezpieczeństwa. - Ciągle noszę trąbkę po mieście. Tradycyjne skrzynki są ciężkie i nieporęczne, moje futerały są lżejsze i zaprojektowane dla tych, którzy muszą często przenosić instrumenty - mówi.

I właśnie te różnice pokazywał na ocenie wniosków o dotacje w Agencji Rozwoju Pomorza. - Przyniosłem próbki case'ów i sprzedałem pomysł. Pamiętam, rozmowa z psychologiem nie poszła mi zbyt dobrze, ale uratowały mnie futerały zaprezentowane na żywo. Udało się, choć z 50 osób, których wnioski przeszły, ja byłem na ostatnim miejscu.
Dotację udało się uzyskać również Krystynie Czubek, która dzięki unijnemu wsparciu zakłada działalność gospodarczą i kupuje piec do wypiekania szkła stapianego (tzw. szkło fusion). - To piec robiony na zamówienie, można w nim wypiekać tafle o wymiarach metr na dwa metry, więc można puścić wodze fantazji i tworzyć niezwykłe przeszklenia.

- Właśnie czekam na dostawę - cieszy się właścicielka firmy Okno Wyobraźni.
By tworzyć szkło i witraże, przeszła długą drogę. Absolwentka Politechniki Gdańskiej, po studiach znalazła pracę w banku. Przez 10 lat pracowała na stanowisku informatyka. I miała dość. - Urodziłam syna i poszłam na urlop macierzyński - wspomina.

Ale siedzenie w domu okazało się dla niej przereklamowane. - Po dwóch latach zaczęło mi brakować pracy. Nie chciałam jednak wracać do banku, postanowiłam więc pójść na jakieś kursy. Zaczęłam od malarstwa w Dworku Artura na gdańskiej Oruni. Kiedyś bardzo lubiłam malować i miło było przypomnieć sobie, jak to jest trzymać w dłoni pędzel. Obok była pracownia witraży, które bardzo mnie zainteresowały. I tak to się zaczęło - mówi Krystyna Czubek.

Pod czujnym okiem nauczyciela powstawały witrażowe lampy, a artystka szybko zaczęła wymyślać własne wzory. Po czterech latach rozbudzania w sobie twórcy nadszedł czas, by zainteresowania przekuć w nowy zawód. - Na kursach w Gdańskiej Akademii Przedsiębiorczości dowiedziałam się o możliwości uzyskania funduszy unijnych na własny biznes z Agencji Rozwoju Pomorza. Zgłosiłam się, a ich doradca pomógł mi przy finansowej części wniosku. Chętnych było bardzo dużo, prawie 200 osób, więc bardzo się ucieszyłam, gdy dostałam dotację - wspomina.

Wniosek Krystyny Czubek został zaakceptowany rok temu. Z wypiekaniem szkła "beneficjentka" na dobre rusza za mniej więcej dwa miesiące. Zanim zacznie tworzyć duże formy, na przykład drzwi czy przeszklenia służące do doświetlania wnętrz, szkło wytapia w małym piecyku. - To właściwie taki prodiż. Robię w nim niewielkie formy. Szklane pamiątki, gadżety. Zaczynać trzeba od małych rzeczy, ale w dalszej perspektywie zawsze trzeba mieć te duże - przekonuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki