Jerzy Brzęczek z niecierpliwością czekał na mecz z Jagiellonią Białystok, bo to nie tylko jego debiut w roli szkoleniowca Lechii, ale też pierwszy mecz jako trenera w T-Mobile Ekstraklasie. Niewiele zmian zrobił w podstawowym składzie. Kluczowa dotyczyła prawej obrony, na której Mateusz Możdżeń wygryzł ze składu Marcina Pietrowskiego.
- Musimy przede wszystkim punktować. Naszym celem minimum jest awans do czołowej ósemki, a tracimy sześć punktów do rywali. Z Jagiellonią chcemy wygrać, żeby drużynie wróciła pewność siebie - mówił Brzęczek.
Mecz dla Brzęczka i Lechii ułożył się fantastycznie, bo już w 5 minucie padł gol dla gospodarzy. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Bruno Nazaria futbolówkę głową do swojej bramki skierował były gracz biało-zielonych, Sebastian Madera. Najpierw piłkę głową trafił Antonio Colak, ale później jeszcze odbiła się ona od obrońcy Jagiellonii.
- Piłka odbiła mi się od czoła i to moja bramka - przyznał po meczu Madera. - Dobrze, że wyrównaliśmy, bo ciężko by się wracało. Przed meczem trener mówił, że w Gdańsku chyba strzelę gola, a ja zażartowałem, że chyba samobójczego. I stało się.
To w ogóle był dobry okres w grze Lechii, która atakowała z animuszem i szukała kolejnych bramek. W następnej akcji Colak świetnie minął Drągowskiego, ale nie poczekał na kolegów, tylko niemal z linii końcowej huknął... bardzo niecelnie. Aktywny był także Stojan Vranjes, który dawno nie grał tak agresywnie. Najpierw strzelił w poprzeczkę, a później z kilku metrów nie trafił w bramkę gości.
Z czasem coraz częściej do głosu dochodziła jednak Jagiellonia. Ostrzeżeniem był gol zdobyty głową przez Jonatana Strausa, który nie został uznany przez sędziego, chociaż obrońca Jagiellonii nie był na pozycji spalonej. W 37 minucie nie było już żadnych wątpliwości. Zakotłowało się w polu karnym Lechii, a piłka ostatecznie trafiła do Łukasza Tymińskiego, który silnym i precyzyjnym strzałem w długi róg nie dał szans Mateuszowi Bąkowi.
W drugiej połowie to nadal był niezły mecz, choć coraz więcej błędów i chaosu było w grze obu zespołów. Jagiellonia szybko stworzyła sobie świetne szanse bramkowe, ale w tym meczu Bąk bronił bez zarzutu. Lechia też mogła rozstrzygnąć to spotkanie na swoją korzyść. Po dośrodkowaniu Stojana Vranjesa na natychmiastowy strzał z powietrza zdecydował się Colak i piłka przeleciała tuż nad poprzeczką. Później Bartłomiej Pawłowski niedokładnie podał piłkę do Bruno Nazaria, kiedy gospodarze wychodzili z piękną kontrą. Jeszcze w doliczonym czasie gry musiał wykazać się Drągowski, broniąc strzał Pawłowskiego. Ale mecz zakończył się remisem. Podobnie jak na inaugurację sezonu w Białymstoku, tylko że 2:2.
- Zabrakło nam skuteczności, bo powinniśmy wygrać to spotkanie - mówił po meczu Michał Probierz, trener Jagiellonii. - Takie jest jednak życie. Mieliśmy sporo okazji jak na mecz wyjazdowy, a do tego sędzia nie uznał nam prawidłowej bramki. To już dziesiąta kontrowersyjna sytuacja przeciwko nam w tym sezonie.
- Niedosyt pozostaje, bo byliśmy bliżsi strzelenia zwycięskiego gola. W decydujących momentach zabrakło dokładności i spokoju. Chłopcy zostawili sporo zdrowia i to dobra baza przed kolejnymi meczami - uważa z kolei Brzęczek.
Lechia już myśli o wzmocnieniach zimą i tradycyjnie na liście kandydatów pojawił się Sebastian Mila. Podobno gdański klub prowadzi rozmowy z tym piłkarzem. O niczym nie wie jednak Śląsk, a ponieważ Mila ma ważny kontrakt, to przepisy zabraniają takich rozmów z zawodnikiem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?