Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gmina Kwidzyn: Rzeka Liwa wylała, woda wdarła się do budynków i zatopiła posesje

Łukasz Kłos
Z niewyjaśnionych przyczyn podniósł się poziom Liwy i rzeka wystąpiła z koryta. Zalane są łąki, posesje, a miejscami woda zbliżyła się niebezpiecznie blisko zabudowań. W czwartek i piątek na biurkach gminnych urzędników i kwidzyńskiego starostwa powiatowego pojawiła się notatka z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej, który nadzoruje Liwę.

Według RZGW, wysoki stan wody w rzece to efekt otwarcia przed kilkoma dniami jazu piętrzącego w Gontach (budowla rozdziela jez. Dzierzgoń od dolnego biegu Liwy). Nagłe jego otworzenie miało spowodować podniesienie się poziomu wody o 50 cm. W piśmie RZGW zarzuca ponadto, że właściciel jazu nikogo o swoich działaniach nie poinformował i apeluje, by podobna sytuacja się nie powtórzyła.
Owym zarządcą jest Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych. - To niemożliwe, by doszło do jakiegokolwiek otwarcia jazu. Jedynym właścicielem kluczy do niego jestem ja sam, a nie byłem w Gontach od dwóch tygodni - zaprzecza Andrzej Szejerka, kierownik kwidzyńskiego oddziału tej jednostki.
Tłumaczy, że podwyższony poziom wody na Liwie ma związek z odwilżą. Deszczówka i topniejąca pokrywa śnieżna obficie spływały przez ostatnie dni do potężnego zbiornika, jakim jest jez. Dzierzgoń.
- To spowodowało podniesienie się lustra wody o 40 cm. Siłą rzeczy ta woda spłynęła Liwą w dół - wyjaśnia Szejerka.

- Cuda się zdarzają, ale ja w to nie wierzę - ripostuje Dariusz Cybulski, kierownik terenowej jednostki RZGW w Korzeniewie, odpowiedzialnej m.in. za sytuację na Liwie. - Podniesienie się lustra wody na jeziorze o powierzchni 800 hektarów o 40 cm to niemożliwe - podkreśla.

W środku urzędniczej przepychanki znajduje się kilkadziesiąt podtopionych łąk i posesji. Woda podtopiła ośrodek Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Szadowie, mieszczący się w zabytkowych zabudowaniach młyna wodnego. Zalała także pomieszczenia gospodarcze oraz skład opału jednej z rodzin, od kilkudziesięciu lat mieszkającej w pobliżu Liwy.

- Wodę mam wszędzie. W szałerku, w piwnicy, a jeszcze w środę to prawie pod dom podchodziła. Bałam się, że mieszkanie zaleje. Od tej wilgoci gniją mi podłogi, a z tapet wodę mogę rękoma zbierać, tak nasiąkły - wylicza mieszkanka (nazwisko zastrzegła do wiad. redakcji).

Obawia się, że do strat przyczyniła się działalność elektrowni wodnej w podkwidzyń-skim Piekarniaku, która mimo wzbierającej wody nie przestała jej piętrzyć na potrzeby produkcji prądu. Tymczasem zarówno właściciel, jak i Dariusz Cybulski z RZGW zgodnie twierdzą, że to nie elektrownia jest powodem wystąpienia rzeki z koryta.

- To efekt nagłego spustu wody, na przejście której musimy poczekać - dodaje Cybulski.
- Każdy tylko rozkłada ręce, a nam naprawdę jest trudno - żali się mieszkanka podtopionego gospodarstwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki