Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adam Mandziara dla "Dziennika Bałtyckiego": Nie steruję Lechią Gdańsk z tylnego siedzenia [ROZMOWA]

Paweł Stankiewicz
Przemyslaw Swiderski
Adam Mandziara w Lechii Gdańsk pełni rolę prokurenta, jest przedstawicielem właściciela i należy do ludzi, którzy podejmuję decyzje.

Kto dziś tak naprawdę zarządza Lechią? Franz Josef Wernze? Adam Mandziara? A może Agata Kowalska?
Wszyscy. Dodałbym jeszcze Dirka Willersa. Jest zarząd, jest właściciel i rada nadzorcza, a wszyscy mają swoje obowiązki.

Nie jest tajemnicą, że większość kluczowych decyzji przechodzi przez Pana. Zwłaszcza tych transferowych i finansowych.
Mam pewną wiedzę dotyczącą piłki nożnej i zawodników, i z wiedzy tej się korzysta. Ostateczną decyzję podejmuje zawsze zarząd.

Ma Pan wygodną pozycję prokurenta, czyli podejmuje decyzje z tylnego siedzenia i ponosi zero odpowiedzialności. Dlaczego boi się Pan wziąć za zarządzanie Lechią jako prezes klubu?
W przypadku Lechii prokurent jest osobą, która może działać tylko w parze z jednym członkiem zarządu, mamy prokurę łączną. Nie ma mowy o sterowaniu z tylnego siedzenia. Ciągle jestem jeszcze w radzie nadzorczej Victorii Koeln, miałem też aktywną licencję menedżerską FIFA, którą dopiero teraz zawiesiłem. Te dwie rzeczy nie pozwalały mi na objęcie stanowiska w zarządzie Lechii. Czy w przyszłości będę miał większą funkcję w klubie, o tym będzie decydować rada nadzorcza po konsultacji z panem Wernzem, miastem i sponsorami.

Tomasz Hajto wkrótce przejmie Lechię Gdańsk?! "Wszystko już ustalone" [SONDA]

Uderzyły w Pana słowa prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, że "widzi możliwość próby przejęcia władzy przez prokurenta"?
Nikt nie ma do nikogo pretensji o wypowiedziane słowa. Brakowało informacji o tym, co się dzieje w klubie. Z niewiedzy mogły wyjść niewłaściwe sądy, ale wszystko zostało już wyjaśnione.

Nie było chemii między Panem i prezesem Dariuszem Krawczykiem. Dlaczego?
Z panem Krawczykiem poznałem się już 5-6 lat temu, kiedy miałem pierwsze plany na wejście w Lechię. Rada nadzorcza rekomendowała wybór pana Krawczyka na prezesa zarządu. Oczekiwania co do współpracy były duże. Jednak kiedy prezes spółki chce przejąć pakiet większościowy i robi ofertę właścicielowi, który o sprzedaży spółki w ogóle nie myśli… było to sytuacja dość niezwykła w biznesie. Ale nie było odwołania pana Krawczyka z funkcji prezesa. Chcieliśmy uszanować wybór akcjonariuszy mniejszościowych. To pan Krawczyk sam podjął decyzję, że chce odejść. Mam do niego żal o sprawę Tomasza Hajty. Trener Hajto był tylko jednym z kandydatów, o czym pan Krawczyk wiedział. Polemika przez media była bez sensu, bo zarząd musiałby zatwierdzić wybór trenera. Co do innych uwag do zarządu to przeprowadzony audyt, którego wyniki będziemy przedstawiać na najbliższym posiedzeniu rady nadzorczej, pokaże, jak wyglądała praca Krawczyka.

Zbigniew Boniek, prezes PZPN, powiedział ostatnio, że Lechia to taki klub, w którym nie wiadomo, z kim rozmawiać.
Tak powiedział? Wydaje mi się to dziwne, bo Zbyszek wie, z kim rozmawiać i ma wszystkie numery do nas.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Roger Wittmann po przyjeździe do Gdańska przedstawiał się jako właściciel. Czy on jest zatrudniony w klubie?
Pan Wittmann współpracuje z panem Wernzem, to ta współpraca i jego wiedza na temat sportu sprawiają, że jest wymieniany jako osoba bliska Lechii. Ale jedynym właścicielem jest pan Wernze. Na pana dodatkowe pytanie, czy pan Wittmann jest zatrudniony w Lechii, odpowiedź tym bardziej jest - nie.

A jaka jest rola Mariusza Piekarskiego, który nieraz pojawia się na innych stadionach jako przedstawiciel Lechii?
Pan Mariusz Piekarski również nie jest pracownikiem Lechii. Znamy się długo, to prawda, byłem jego agentem i to też żadna tajemnica. To dzięki inicjatywie Piekarskiego tutaj jesteśmy. To on był pośrednikiem w rozmowach z Andrzejem Kucharem. Nasza grupa ETL od dawna współpracowała z panem Piekarskim i mamy do niego bardzo duże zaufanie. Nie znam wielu ludzi z branży, którzy są tak skuteczni jak on.

Z czego wynikają nieporozumienia między władzami klubu a miastem i Grupą Lotos, która już raz na znak ostrzeżenia przelała transzę ze sporym opóźnieniem?
Klub wiąże z Lotosem umowa. Wiemy, jakiego mamy partnera, więc nawet gdyby były opóźnienia w przelewach, nie popsułyby one naszej współpracy. Po rozmowie z panem prezydentem Pawłem Adamowiczem i prezesem Lotosu, panem Pawłem Olechnowiczem wyjaśniły się wszystkie sprawy.

Transparentność i przejrzystość działań. Będziecie hołdować tym zasadom?
Jak najbardziej. Nie pokażemy oczywiście, ile zarabiają zawodnicy, czy nie będziemy w stanie publicznie podać innych, zastrzeżonych klauzulami poufności, spraw spółki, ale podmioty uprawnione do wglądu w nie, np. nasi partnerzy, jak najbardziej mogą liczyć na taką transparentność. Komunikacja jest ważna, bo bez niej powstają niedomówienia i różne, dziwne interpretacje.

Pojawiły się pierwsze zachwiania w płynności finansowej?
Po przyjęciu nowego zarządu w ciągu tygodnia załatwiliśmy tę sprawę z panem Wernzem i odzyskaliśmy płynność. Nawet jakby któryś z dużych sponsorów się spóźniał teraz z płatnością, to dalej mielibyśmy płynność. Mamy ten luksus, że nie jesteśmy uzależnieni od terminowości każdego wpływu. Sprawa zachwiania płynności na pewno będzie uwzględniona w audycie, który zostanie przedstawiony radzie nadzorczej.

Dlaczego dopiero we wrześniu wypłacaliście zaległości trenerowi Ricardo Monizowi? Czy dlatego, że chcieliście go ponownie zatrudnić?
Prowadziliśmy rozmowy z trenerem Monizem. Jak w wielu takich przypadkach na koniec współpracy obie strony, a głównie ich prawnicy, rozstrzygają niuanse zapisane w paragrafach. To się udało ostatecznie i rozstaliśmy się z trenerem Monizem w bardzo dobrych stosunkach.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Czy Franz Josef Wernze pożycza pieniądze Lechii?
Tak, no nie było innej prawnej możliwości wspomożenia klubu. Ale ta pożyczka do końca roku będzie oddana.

Na jaki procent była udzielona?
Symboliczny. Klub jest w tej sytuacji, że do końca sezonu jest zabezpieczony. Zresztą o tym przekona się Komisja Licencyjna PZPN, jak przyjedzie obejrzeć dokumenty.

W jaki sposób chcecie doprowadzić do oddłużenia klubu?
Przez podwyższenie kapitału. Z gwarancją, oczywiście, dla akcjonariuszy mniejszościowych, oni żadnych praw nie stracą. Będą zachowane prawa do herbu, nazwy i nie ma możliwości, żeby to było przez nas ruszane.

Wernze jest głównym właścicielem. Kto jeszcze należy do grupy kapitałowej i jest zaangażowany formalnie i finansowo w Lechię?
To jest sprawa, która należy do Franza Josefa Wernzego. Nie jestem upoważniony, żeby mówić, z kim pan Wernze robi interesy.

Na czym polega polityka transferowa Lechii? Bierzecie piłkarzy z łapanki, podsyłanych od zaprzyjaźnionych menedżerów?
Wystarczy trochę bardziej przyjrzeć się drużynie, żeby obiektywnie stwierdzić, że w tym składzie kryje się potencjał. Jak bierzemy Colaka czy Friesenbichlera, to o łapance nie można tu mówić. Wartość zawodników Lechii na transfermarkcie to 12 milionów euro, w poprzednim sezonie było to 4 mln euro. Czwarte miejsce w tabeli pod koniec zeszłego sezonu było jednak tylko szczęściem. Na taką pozycję pracuje się dłużej. Latem zdecydowaliśmy się na rewolucję kadrową, a zimą będziemy chcieli pozyskać już tylko może dwóch, trzech piłkarzy. Pod koniec listopada będziemy też rozmawiać z piłkarzami, którzy teraz grają w Lechii. Jak ktoś się nie sprawdza, będzie musiał liczyć się z rozstaniem z klubem. Poza tym w Lechii nie grają wyłącznie nowi zawodnicy. Tacy piłkarze jak Wiśniewski, Pietrowski, Janicki czy Bąk świetnie wykorzystują swoją szansę na boisku.

Bierzecie piłkarzy, z którymi zbudujecie mocny zespół czy takich, których będzie można dobrze sprzedać?
Jesteśmy w polskim klubie i każdy wie, że nie możemy się ścigać z klubami niemieckimi, angielskimi, hiszpańskimi, francuskimi, portugalskimi czy włoskimi. Oczywiście, jeśli zawodnik Lechii dostaje ofertę z zagranicznego klubu, jak Paweł Dawidowicz, to nas to tylko cieszy i mamy świadomość, że taki piłkarz ma prawo dostać swoją szansę w życiu. Od niego zależeć będzie, czy ją wykorzysta. My żegnamy się zawsze w taki sposób. Zostawiamy do klubu otwarte drzwi dla zawodników, którzy w Lechii się sprawdzili.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dlaczego już teraz nie przedłużacie kontraktu z Rafałem Janickim, który może być jednym z najbardziej wartościowych piłkarzy w klubie?
Takie rozmowy będą prowadzone.

Ile Lechia zarobiła na transferze utalentowanego Przemysława Frankowskiego do Jagiellonii?
Nie jest to informacja, którą mogę podawać. Ale Przemek Frankowski miał okazję walczyć o miejsce w Lechii. Chciał odejść sam, może nie widział szansy na grę w nowej drużynie. Ale na przykład chętnie byśmy przedłużyli umowę z Sebastianem Maderą, ale on chciał odejść do Jagiellonii.

Ingerował albo ingeruje Pan w skład zespołu na mecze?
O takich rzeczach nie ma mowy. Kartki do trenera Machado? Jestem bardzo daleko od ławki. Prędzej bym wysłał SMS-a. A już poważnie mówiąc, nikt w klubie nie robi takich rzeczy.

Na stałe mieszka Pan w Niemczech, kto opłaca Pana pobyt w Gdańsku?
Na początku miałem mylne wyobrażenie, że w Gdańsku mogę być tylko 10 dni w miesiącu i dalej pracować z Kolonii. Szybko to się zweryfikowało. Moje wynajęte mieszkanie jest opłacane z Niemiec.

Czy to prawda, że konto Lechii obciążają Pana przeloty prywatnym samolotem Wernzego?
Nikt nie lata na wycieczki. To są podróże służbowe w konkretnych celach. Bardzo wprost ujmując sprawę, swoimi działaniami przyniosłem Lechii od inwestorów już jakieś 6, 7 milionów euro.

Dlaczego rozmowy z kandydatami na trenera odbywały się w Niemczech?
Jak panowie Wernze i Wittmann są w Niemczech, to łatwiej zorganizować takie spotkanie właśnie tam naraz z 3-4 kandydatami. To raz, dwa - takie rozmowy spokojniej prowadzi się w Niemczech. Życie pokazało, że w Gdańsku ciężko cokolwiek utrzymać w tajemnicy.

I rozmowy te odbywały się bez udziału zarządu klubu?
W Niemczech toczyły się wstępne rozmowy. Przed zaproszeniem kandydatów na trenerów lista z ich nazwiskami była wysłana do zarządu, rady nadzorczej i do Lotosu. Ostateczny wybór należałby do zarządu, który mógłby się zgodzić lub nie z propozycją właściciela. Jednak w tak strategicznych decyzjach, jak zatrudnienie trenera, właściciel musi mieć też dużo do powiedzenia.

Agata Kowalska to prawnik, a Dirk Willers specjalista w zakresie praw telewizyjnych. Kto w zarządzie odpowiada za sprawy sportowe?
Mamy fachowców od sportu w Lechii, jest z nami teraz Jarosław Bieniuk, który jako pełnomocnik zarządu ds. sportu będzie miał również poważną rolę w informowaniu zarządu o wszystkim, co dzieje się w drużynie.

Będzie w Lechii dyrektor sportowy?
Planujemy zatrudnić taką osobę. Jest kilku kandydatów, z którymi obecnie rozmawiamy, ale o konkretach będziemy mówić, jak będzie umowa. Na pana pytanie, czy będzie to Polak, czy obcokrajowiec, mogę odpowiedzieć, że to jest dla nas najmniej ważne. Kryterium oceny będzie to, czy jest dobry w tym, co robi.

Rozmawiał Paweł Stankiewicz

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Adam Mandziara dla "Dziennika Bałtyckiego": Nie steruję Lechią Gdańsk z tylnego siedzenia [ROZMOWA] - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki