Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwoje dzieci zmarło w tej samej rodzinie zastępczej. Trwa śledztwo

Mateusz Węsierski
Amelia na zdjęciu wykonanym cztery dni przed śmiercią. Mama Ania wraz z tatą Damianem co tydzień ją odwiedzali
Amelia na zdjęciu wykonanym cztery dni przed śmiercią. Mama Ania wraz z tatą Damianem co tydzień ją odwiedzali archiwum rodzinne
Rodzinie Hinców z Miastka zabrano dzieci, bo rzekomo nie byli w stanie zapewnić im należytej opieki. Teraz określona jako niewydolna rodzina walczy o ukaranie winnych śmierci ich 17-miesięcznej córeczki Amelii, którą znaleziono martwą w łóżeczku. Przebywała w rodzinie zastępczej w podbytowskim Mądrzechowie. W marcu 2013 roku w tej samej rodzinie zmarł 6-miesięczny chłopczyk.

Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie jednak określa tę rodzinę jako wzorową. Po śmierci Amelii zapewniono im pomoc psychologa. Biologiczna rodzina nie otrzymała takiego wsparcia. Teraz walczy o powrót drugiego ich dziecka. Pięcioletni Gracjan nadal przebywa tam, gdzie 31 października zmarła jego siostrzyczka.

- Rok temu właśnie w tej rodzinie zmarło 6-miesięczne dziecko. Teraz moja ukochana córcia nie żyje. Nie możemy się pozbierać - mówi Anna Hinc.

Prokuratura Okręgowa w Słupsku wyjaśni, czy to zwykły zbieg okoliczności, czy są też inne przyczyny śmierci drugiego już dziecka w rodzinie zastępczej z Mądrzechowa. W nocy z 30 na 31 października zmarła tam 17-miesięczna Amelia, która została odebrana matce trzy miesiące temu wraz z 5-letnim bratem.

Dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie zapewnia, że nic złego o rodzinie zastępczej powiedzieć nie może.

- Rodzina, w której doszło do tej tragedii, funkcjonuje bardzo dobrze, jeśli oczywiście chodzi o wypełnianie funkcji rodziców zastępczych - zapewnia Wojciech Kwaśniewski, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Bytowie.
Skontaktowaliśmy się też z mężczyzną, który wraz z żoną opiekował się Amelią. - Nie mamy w tej sprawie nic do powiedzenia - skwitował krótko i się rozłączył.

W czwartek na miasteckim cmentarzu komunalnym odbył się pogrzeb Amelii Hinc. To dla jej biologicznej rodziny zamknięcie pewnego rozdziału, ale i otwarcie nowego. Walki o lepsze mieszkanie i o powrót 5-letniego Gracjana do domu. Anna Hinc chce też ukarania rodziny zastępczej z Mądrzechowa.

- Walczyłam z PCPR o powrót moich dzieci do domu. Amelka już nie wróci, ale może Gracjana uda mi się ocalić, bo nie wierzę w przypadek - mówi matka zmarłej dziewczynki. - Drugie dziecko w tej rodzinie zastępczej zmarło na ostrą niewydolność oddechowo-krążeniową. Nie chce mi się wierzyć, że to przypadek.

Z jej relacji wynika, że w czwartek, 30 października, kontaktowała się z rodziną zastępczą.

- Powiedzieli, że Amelka raczkuje. Nic nie wskazywało na to, że stanie się coś złego - opowiada. - Bywałam regularnie u nich, aby odwiedzać moją córeczkę. W środę, 29 października, opiekunka była z nią u lekarza. Diagnoza była dobra. Nie było żadnych oznak choroby, a już w piątek o godz. 13 od kuratora dowiedziałam się o śmierci Amelki. Było to kilka godzin po stwierdzeniu zgonu. Matka zastępcza o śmierci córki mnie nie powiadomiła - zaznacza.

Amelia mieszkała w jednym pokoju z 2-letnią i 4-letnią dziewczynką. To dwie inne dziewczynki przekazane przez PCPR. Jak wstępnie ustalono, dziewczynka zmarła w nocy. W sumie w tej rodzinie zastępczej było dziewięcioro dzieci, w tym sześcioro skierowanych przez PCPR. Teraz zostało pięcioro.

- Uważam, że nie było wystarczającej opieki. Może kaszlała albo wymiotowała i nikt jej nie pomógł? - zastanawia się matka Amelii.

Sprawą najpierw zajęła się Prokuratura Rejonowa w Bytowie. Później zdecydowano jednak, że wyjaśnieniem okoliczności śmierci dziecka zajmą się śledczy z Prokuratury Okręgowej w Słupsku.

- Dziecko przebywało u jednej z rodzin w ramach tzw. pogotowia opiekuńczego - tłumaczy Ryszard Krzemianowski z Prokuratury Rejonowej w Bytowie. - To była 17-miesięczna dziewczynka, która została umieszczona w tej rodzinie w lipcu. Wiemy, że dziecko chorowało. Było też hospitalizowane, także w Gdańsku. O dolegliwościach nie będę się wypowiadał. Zlecone zostało wykonanie sekcji zwłok. Zabezpieczona została dokumentacja, która zostanie poddana analizie biegłych. Postępowanie prowadzone jest w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci tego dziecka.

Co ciekawe, w 2013 roku w tej samej rodzinie zmarł 6-miesięczny chłopczyk. On również został wcześniej odebrany rodzinie z gminy Miastko. Prokuratura tę sprawę umorzyła, nie dopatrując się winy rodziców. Biegli ustalili, że przyczyną jego śmierci była ostra niewydolność oddechu wskutek zapalenia obu płuc. Nie dopatrzono się udziału osób trzecich.

Biologiczna matka Amelli wskazuje, że PCPR nie wykazuje nawet cienia podejrzeń wobec rodziny zastępczej. Jej zdaniem, urzędnicy robią to celowo, bo sami doprowadzili do tego, że pod jednym dachem w Mądrzechowie było w sumie dziewięcioro dzieci, którymi opiekowała się matka zastępcza.

- Podejrzewam, że do tej tragedii doszło w wyniku zaniedbań, bo logiczne jest, że przy takiej gromadce dzieci nie może być pełnej opieki. My Amelkę mieliśmy nawet w nocy na oku, bo spała obok naszego łóżka, a tam zamykali ją w osobnym pokoju. Nawet jak się zakrztusiła, to nie mogła wezwać pomocy - komentuje Anna Hinc.

Amelia miała wykrytą epilepsję i podejrzenie astmy. Dlatego według jej rodziców powinna być otoczona szczególną opieką, a nie pozostawiana sama na noc.

Anna Hinc jest w zaawansowanej ciąży. Termin porodu ma na 17 listopada. Jakkolwiek brutalnie to zabrzmi, liczy, że przez to, co się stało, doczeka się w końcu nowego mieszkania, aby PCPR nie zabrał jej kolejnego dziecka. Mówi, że obecne lokum jest zagrzybione. Nie ma też łazienki. W takich warunkach żyją od lat.

- 13 listopada zbierze się komisja mieszkaniowa. Podczas posiedzenia sprawa tej rodziny też zostanie rozpatrzona, ale należy wiedzieć, że rodzin oczekujących na mieszkania jest dużo więcej - zaznacza burmistrz Miastka Roman Ramion.

Kolejna sprawa to brak zainteresowania rodziną Hinc po śmierci ich córeczki. Opiekę psychologa zapewniono rodzinie zastępczej, a do ich drzwi nikt nie zapukał.

Dodajmy, że ojciec dziecka wszedł na dobrą drogę. Już nie pije i podjął pracę. Razem z Anną Hinc co tydzień jeździli do Mądrzechowa odwiedzać swoje dzieci.

W Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie głos zabrała jedna z urzędniczek, która zna tę sprawę. Zapewnia, że powodem odebrania dzieci nie były tylko warunki mieszkaniowe. Co jeszcze? Tego nie mogła zdradzić.

- Dotychczas współpraca z tą rodziną układała się wręcz wzorowo. Zgadzam się z tym, że jest to drugi zgon, ale w pierwszym nie wykryto udziału osób trzecich. Drugi przypadek prokuratura dopiero wyjaśni, ale ze wstępnych informacji wynika, że nie było także interwencji osób trzecich - zastrzega urzędniczka z PCPR. - Proszę też pamiętać, że to dziecko było chore - dodaje.
- No właśnie - odpowiadamy. - Czy pani zdaniem nie świadczy to o tym, że w przypadku takiego dziecka opieka powinna być wzmożona, a nie polegać na zamykaniu na noc w osobnym pokoju?

Na tę sugestię urzędniczka już nie odpowiedziała. Odesłała do dyrektora, którego akurat w pracy nie było.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dwoje dzieci zmarło w tej samej rodzinie zastępczej. Trwa śledztwo - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki