Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kandydat na prezydenta straszy dzieci, a Duch Święty doradza kandydatowi na radnego

Barbara Szczepuła, publicystka
Barbara Szczepuła
Barbara Szczepuła
Piękna jest tegoroczna jesień. "W dzień niebo się zaśmiewa, a nocą się rozgwieżdża", na trawnikach leżą sterty złotych liści, a na płotach i latarniach wiszą plakaty wyborcze. Z plakatów uśmiechają się blondynki i brunetki, widać, że "suwak" działa i panie ruszyły na podbój miast oraz gmin. Są oczywiście także konterfekty panów, wygładzone w photoshopach.

Na naszym osiedlu jedna z partii (nomina sunt odiosa) okleiła swoimi plakatami płot wokół placu zabaw. Przechodzę któregoś dnia i widzę: ani jednego malucha na huśtawce, pusto w piaskownicy, a mała dziewczynka płacze, patrząc na zdjęcie kandydata na prezydenta Gdańska. - To taki miły pan, nie zrobi ci krzywdy - tłumaczy matka, ale mała swoje wie i ryczy.

- Będziemy jeździć za darmo tramwajami i autobusami - cytuję program kandydata, by ją udobruchać. - Wszystkie dzieci będą radośnie bawić się w żłobkach i przedszkolach, babcie zostaną objęte teleopieką, a tobie miasto zafunduje bezpłatne szczepienia, nie cieszysz się? Gdy dziewczynka usłyszała o szczepieniach, uciekła. Przekonuję jeszcze jej mamę, że ten pan jest super, chce wyjść z wieży z kości słoniowej, słuchać ludzi i nawet z nimi rozmawiać! Kobieta jednak biegnie szukać córeczki, mówiąc, że ma dość obietnic. A ja - odwrotnie. Z zapartym tchem czytam ulotkowe opowieści tych, którzy gdańszczan chcą na rękach nosić i kołysać do snu.

Kandydaci i kandydatki dwoją się troją nie tylko w dni powszednie, ale i w niedziele. Wychodzę z mszy świętej, a tu przed drzwiami kościoła ktoś wciska mi w rękę ulotkę. Jak trwoga to do Boga, myślę, patrząc na kandydatkę. Ładna, robi sympatyczne wrażenie, ale czy rzeczywiście do budowy chodnika i naprawy kanalizacji trzeba angażować Pana Boga?
Dostaję maila. Nieznany mi pan informuje, że postanowił kandydować, bo - jak pisze o sobie w pluralis maiestatis - "będąc głęboko przekonani, że nasze działania są owocem Ducha Świętego, stwierdziliśmy, że powinniśmy się zaangażować w wybory do władz samorządowych". To musi być bez żadnej wątpliwości człowiek Boży. Prawdziwie pokorny. Mówi jak apostoł. Zresztą innemu Duch Święty nie dawałby bezpośrednich instrukcji.

Pokory zdecydowanie brakuje natomiast Ewie Kopacz. Wykrył to prezes Jarosław Kaczyński. Choć pani premier jest prowincjonalną lekarką i stoi o kilka poziomów niżej od inteligenta z Żoliborza, to ośmieliła się zaprosić go na spotkanie. Pan prezes oczywiście nie przyszedł, za to wezwał Ewę Kopacz na posiedzenie klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. Na Bardzo Poważną Rozmowę.

Chciał sprawdzić w ten sposób, czy jej hasło "bliżej ludzi" jest prawdziwe, czy to tylko zabieg marketingowy. A poza tym - dodał - nie ma rzeczy równie pięknej, co symetria. Tu akurat się z panem prezesem nie zgodzę, wolę raczej interpretację Juliana Tuwima - a może Picassa czy Le Corbusiera? - że symetria to estetyka głupców. Nie odnoszę tego, broń Boże, do liderów Prawa i Sprawiedliwości, tylko ogólnie rozważam tę kwestię, w kontekście sztuki i architektury raczej niż polityki.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kandydat na prezydenta straszy dzieci, a Duch Święty doradza kandydatowi na radnego - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki