Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Izadora Weiss o najnowszych premierach Bałtyckiego Teatru Tańca w Operze Bałtyckiej [ROZMOWA]

rozm. Jarosław Zalesiński
Izadora Weiss
Izadora Weiss Filip Ćwikła
Z Izadorą Weiss, dyrektorem Bałtyckiego Teatru Tańca, o najnowszych premierach tego zespołu rozmawia Jarosław Zalesiński

"Niderlandy" to wspólny tytuł dla dwóch wieczorów baletowych w Operze Bałtyckiej. Ten tytuł ma nam mówić o...?
O głębokich i daleko sięgających związkach między Holandią i Gdańskiem.

Moi, co prawda nie holenderscy, ale belgijscy znajomi, w dawnej gdańskiej architekturze czują się jak w domu.
Bo nasze kultury były przez wieki związane. Ale tytuł "Niderlandy" odnosi się też do mojej wieloletniej fascynacji Nederlands Dans Theater, zespołem, który pokochałam takim, jakim go stworzył choreograf Jiří Kylián. Do Hagi, gdzie pracuje Nederlands Dans Theater, wielokrotnie jeździłam, miałam też szczęście uczestniczyć w próbach wznowieniowych Kyliána.

Ale na przykład spektakl "Light" odwołuje się nie do Pani osobistych niderlandzkich doświadczeń, tylko do znanego obrazu "Nalewająca mleko" Vermeera.
Ale spektakl wziął się z mojej osobistej fascynacji tym niezwykłym obrazem.

Tylko obrazem czy także komentującym go wierszem Wisławy Szymborskiej?
Wiersz, czytany po holendersku, pojawia się w przedstawieniu. Tak jak rozumiem ten liryk, mówi on o tym, że piękno definiuje nas jako ludzi. Jesteśmy stworzeni do jego budowania. Ale czasem wystarczy jeden fałszywy ruch...

Tak jak to się dzieje w Pani przedstawieniu.
Jakieś nieuważne słowo czy zbyt mocny gest albo zbytnia bliskość - to niekiedy wystarczy, by coś wokół nas zaczęło się walić. Można to odnieść do kultury, w jakiej dziś żyjemy. Dąży się w niej do zniesienia wszelkich granic i tabu. Ale przecież każdy z nas ma swoją wewnętrzną wrażliwość, którą bardzo łatwo w ten sposób naruszyć.
Inny obraz Vermeera, "Koronczarka", był inspiracją filmu Goretty, filmu o tym właśnie - o naszej wewnętrznej wrażliwości, którą tak łatwo zniszczyć. Tak jak niszczony jest obraz Vermeera w Pani spektaklu.
Tak, ale ten konkretny obraz to tylko pierwsze skojarzenie. Spektakl odwołuje się do "Nalewającej mleko", ale pod spodem kryje się, mam nadzieję, o wiele więcej.

Inne Pani przedstawienie, pokazywane w te dwa wieczory, "Body Master", ma na swoim plakacie i Panią, i upozowanego na mistrza wspomnianego przez Panią Jiříego Kyliána...
W tym spektaklu staram się opowiedzieć o tym, co się z nami dzieje, kiedy zbyt łatwo odrzucamy autorytety. Dziś każdemu się wydaje, że ma do powiedzenia tyle samo co inni. W sztuce jest jednak trochę inaczej. Wierzę, że potrzebne są w niej autorytety. Bo jeśli brakuje nam jakiegoś odniesienia, drogowskazu, wkrada się chaos, czasem nawet bełkot. Nie zawsze też odchodzenie od autorytetów, zmienianie czegoś, oznacza zmianę na lepsze. Nowe nie zawsze takie się okazuje.

Ale czy swoim przedstawieniem nie mówi Pani Kyliánowi: Robię dzisiaj już własne rzeczy i po swojemu?
Dlatego tytuł jest gorzko-ironiczny. Każdy gotów jest o sobie myśleć, że jest już mistrzem. Kto miał okazję poznać Jiříego Kyliána, ten wie, że jest niezwykle skromnym i bardzo mądrym człowiekiem. Dzięki czemu? Bo jest prawdziwym mistrzem. Ale jeśli ktoś zatraci się w poczuciu własnego mistrzostwa, zaczyna też tracić czujność i być może zacznie dokonywać złych artystycznych wyborów. Choć bywa też tak, że mistrz zostaje zmieciony przez to, co przychodzi nowe. Zawsze przecież pojawią się tacy, którzy będą chcieli zająć jego miejsce.
W "Niderlandach" jest miejsce i dla spektakli Kyliána, i jego asystenta Patricka Delcroix, i Pani.
"Sarabande" i "Falling Angels" Kyliána to fantastyczne przedstawienia, światowe hity. Jestem niezwykle szczęśliwa, że
Jiří Kylián po raz drugi już pracuje z naszym zespołem, a ja po raz drugi mogę wystąpić u boku mistrza.

Potrzebujemy mistrzów i autorytetów, ważniejsze od przekraczania granic jest szanowanie wrażliwości drugiego człowieka - to nie są popularne dziś tezy, a stawia je Pani w swoich przedstawieniach.
Jestem wrogiem kreowania siebie według zbiorowych zamówień na jakąś kolejną sensację. Dzisiaj świat tak strasznie się zbrutalizował, że w sztuce tego nie przelicytujemy. Nie na tym polega jej siła. Dąży się do tego, by wszystko było przerysowane, bo inaczej nie zostanie dostrzeżone. Według mnie, to złudne przekonanie. Ludzie, którzy przychodzą o teatru, szukają raczej wrażliwości i poezji.

Taki teatr tworzyła Pani konsekwentnie w Gdańsku. Dyrektor Weiss zapowiedział już, że będzie to jego ostatni sezon w Gdańsku. Czy to także ostatni sezon Izadory Weiss, dyrektor Bałtyckiego Teatru Tańca?
Moje plany wyglądają tak, że w maju chcę przygotować premierę przedstawienia "Burza", według Szekspira oczywiście, w mojej inscenizacji. Co będzie dalej? Nie wiem. Zobaczymy.

Spektakle składające się na projekt "Niderlandy", w choreografii Jiříego Kyliána, Patricka Delcroix i Izadory Weiss, zostaną pokazane w Operze Bałtyckiej w najbliższy weekend, 8 i 9 listopada.

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki