Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Juras o sytuacji w Lechii Gdańsk: Zarządzanie z tylnego siedzenia [KOMENTARZ]

Krzysztof Juras
W sobotę byliśmy świadkami tęgiego lania, jakie dostała Lechia. Co prawda do "osiągnięcia" z 1996 r., kiedy to ówczesna drużyna przegrała w Gdańsku przy Traugutta z łódzkim Widzewem 1:7, dużo brakowało, ale niestety 1:4 też chwały nie przynosi.

Analizując mecz i przyczyny porażki, oczywiście poza tym, że wielu gdańskich piłkarzy przeszło obok tego spotkania, to cały czas biało-zieloni grają bez farta. Już wcześniej o tym pisałem, że drużyna prowadzona przez trenerów Tomasza Untona i Macieja Kalkowskiego nie ma po prostu piłkarskiego szczęścia. W Zabrzu powinni wygrać, w Warszawie nie przegrać, a w sobotę? Przecież gole numer 1, 3 i 4 dla Śląska wcale paść nie musiały. Gdyby zespół miał szczęście, to Valente wybiłby piłkę na róg, a nie do siatki, sędzia odgwizdałby spalonego, a Leković z Bougaidisem by się nie zderzyli. Jednak tłumaczenie porażki, zwłaszcza tak wysokiej, brakiem szczęścia byłoby zbyt dużym uproszczeniem. Przed duetem Unton-Kalkowski moc pracy z pierwszym zespołem, tylko szkoda, że zapewne skończy się ona z końcem roku, bowiem z PZPN dochodzą głosy, że nie przedłuży on Untonowi tymczasowej licencji.

W piątek pojawił się w Gdańsku Franz Josef Wernze. Wernze, jak tłumaczył w jednym z wywiadów, prokurent Lechii Adam Mandziara, to główny właściciel gdańskiej drużyny. Ten niemiecki prawnik przybył nad Motławę, aby wyjaśnić nieporozumienia we współpracy biało-zielonych z Lotosem i władzami miasta. Udało mu się zażegnać ewentualny konflikt, a że sprawa była poważna nie trzeba nikogo przekonywać.

Wróćmy jednak do sobotniego meczu. Nie bardzo mi się podoba to, że Adam Mandziara w towarzystwie Sławomira Wojciechowskiego po meczu odwiedził szatnię piłkarzy. O ile jeszcze popularny "Misiu" jako team menedżer w pełni ma do tego prawo, to co robił tam pan Adam, który sam o sobie mówi, że jest tylko prokurentem spółki? Zdaje mi się, że przyjął on wygodną taktykę zarządzania klubem z tylnego siedzenia. Tak to można zarządzać dokąd ma pojechać taksówka! Panie Adamie, niech pan się nie boi i stanie na czele władz spółki. Dlaczego pan tego unika? Czyżby bał się pan odpowiedzialności za podejmowane przez siebie decyzje?

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki