Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejsy po gospodarce. Czego oczekujemy od PIT?

Piotr Dominiak, ekonomista
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Przeciętny podatnik, który płacił w ubiegłym roku PIT wg wyższej stawki (32 proc.) odprowadził do budżetu państwa średnio 21 855 złotych. To prawie 13 razy więcej niż przeciętnie oddał fiskusowi podatnik, który płacił PIT wg stawki 18-procentowej (1686 zł).

Różnica naprawdę duża, świadcząca o znaczących rozpiętościach dochodów. Osób, które "załapały się" do górnej stawki, było niewiele, ponad 600 tysięcy, wobec 24,4 mln płacących wg stawki niższej. Informacja, że aż 97,5 proc. obywateli płaci podatek od dochodów osobistych wg jednakowej stawki jest zaskakująca. Można by pomyśleć, że de facto mamy liniowy PIT. Byłoby to uproszczenie, bo wśród owych ponad 24 milionów "biedniejszych" jest wiele osób, które zarabiają dużo, ale np. korzystają z różnych ulg, rozliczają się z mniej zarabiającymi współmałżonkami, dziećmi itd. Wprowadzenie jednakowej stawki dla wszystkich wymagałoby likwidacji większości pozostałych ulg. Jaki byłby bilans netto takiej operacji? Na podstawie dostępnych danych trudno o precyzyjny rachunek.

Owe 2,5 proc. osób, których dochody zostały opodatkowane wyższą stawką, wpłaciło prawie 25 proc. wpływów budżetowych z PIT. Gdyby wprowadzając podatek liniowy utrzymano tylko ulgi na dzieci, likwidując także wspólne opodatkowanie dochodów małżonków, budżet straciłby zapewne parę miliardów złotych. Dużo, ale w stosunku do całości dochodów podatkowych nie tak znowu wiele, biorąc też pod uwagę, że koszty rozliczeń wg jednej stawki byłyby niższe.

Wpływy z PIT nie decydują dziś o kondycji budżetu państwa. Stanowią ledwie 14,8 proc. całych dochodów, podczas gdy VAT daje 41 proc. wpływów, a akcyza 22 proc. Większe pieniądze, które zostałyby w kieszeniach niektórych podatników po likwidacji górnej stawki, zostałyby przynajmniej częściowo przeznaczone na zakupy towarów obłożonych nie tylko VAT, ale także akcyzą. Ostatecznie ubytek wpływów budżetowych nie musiałby być znaczący. Choć obecnie obowiązują dwie stawki 18 proc. i 32 proc., to uwzględniając wszelkie odliczenia, kwoty wolne i ulgi tzw. efektywne (rzeczywiście zapłacone) stawki w pierwszej grupie wynoszą 7,13 proc., a w drugiej 15,7 proc. Faktycznie więc bogatsi płacą ponad dwukrotnie wyższe podatki.
Dziś nie ma klimatu dla obniżania stawek. Coraz powszechniejsze są apele o ich wzrost, choć domagającym się tego chodzi raczej nie o interes budżetu, ale o poczucie sprawiedliwości społecznej. Z tego punktu widzenia bardziej sensowne mogłoby być istotne podwyższenie progów podatkowych i podwyższenie, nawet znaczące, górnej stawki. Dotyczyłaby ona wtedy już nie 2,5 proc. podatników, ale np. 1 proc., za to tych, których dochody rzeczywiście są ogromne.

Wydaje mi się, że ludzi nie drażnią ci, którzy zarabiają miesięcznie pięciokrotność średniej płacy, ale ci, których zarobki przewyższają ją kilkadziesiąt razy. Takich osób jest niewiele i można zastanowić się, czy ich dochody są uzasadnione wkładem pracy, poziomem kompetencji i odpowiedzialności itd. Nie są to decyzje proste, ponieważ nie jest łatwo znaleźć kompromis pomiędzy rozwiązaniami zwiększającymi całkowite dochody budżetu a poczuciem sprawiedliwości społecznej (cokolwiek ten termin znaczy).

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki