Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nauczka dla PGE Atomu Trefla Sopot. Siatkówka to gra do trzech setów

Rafał Rusiecki
Fot. Karolina Misztal / Polskapresse
- Myślę, że dziewczyny zbyt mocno skupiły się na liczeniu punktów, zamiast po prostu grać - tak skwitował przegraną w hicie Orlen Ligi trener Lorenzo Micelli.

Zawodniczki PGE Atomu Trefla Sopot nie były faworytkami ligowego meczu z Chemikiem Police. W spotkaniu z mistrzyniami Polski można się było spodziewać wiele. Po dwóch setach w Ergo Arenie trudno byłoby jednak znaleźć kogoś, kto postawiłby jakieś pieniądze na przyjezdne. Siatkarki Giuseppe Cuccariniego podniosły się z kolan i wygrały 3:2.

- Nie ma rozsądnego uzasadnienia tego, co się stało po tych dwóch setach - mówi Brittnee Cooper, amerykańska środkowa Atomu. - Myślę, że mogłyśmy być bardziej skoncentrowane i wtedy by się to nie przydarzyło. Przydałaby się także bardziej agresywna zagrywka. To przecież działało na początku.

Cooper w całym meczu zdobyła 26 punktów i była najjaśniejszą postacią w zespole. Gdyby atomówkom udało się wygrać, to pewnie trafiłaby do niej nagroda MVP meczu. A tak powędrowała ona do Mai Ognjenović, rozgrywającej Chemika Police.

- Nie jestem z tego powodu zła - powiedziała nam Cooper. - To bardzo dobra rozgrywająca, która zagrała świetny mecz.
Po - mimo wszystko zaskakującej - przegranej włosów z głowy nie rwał trener Lorenzo Micelli. Włoch przyjął ten wynik ze spokojem.

- Zmniejszyliśmy presję, jaką wywarliśmy na rywalkach stosując bardzo dobrą zagrywkę. Do tego doszedł spadek przyjęcia, a co za tym idzie możliwości kontrataku. Nie ma po co wszczynać alarmu. Myślę, że jesteśmy na zbliżonym poziomie. Naszym planem było pokazanie, że możemy zepchnąć rywalki do obrony. Rozumiem, że w trakcie dwóch pierwszych setów osiągnęliśmy swój poziom. Nie udało się go utrzymać do końca meczu. Najważniejsze jest, aby wrócić do dobrego rytmu. To się nam nie udało nawet w czwartym secie, w którym prowadziliśmy 20:15. Nie mogę powiedzieć, że przegraliśmy przez brak właściwych siatkarek czy brak koncentracji. Przegraliśmy, bo w kluczowym momencie meczu rywalki były od nas lepsze - tłumaczył Micelli.

Przegraną sopocianek w hicie Orlen Ligi tym trudniej wytłumaczyć, że Chemik wypadł bardzo przeciętnie w odbiorze piłki. Te braki potrafił jednak nadrobić w ataku.

- To akurat nie jest dla mnie zaskoczeniem. Taki jest poziom Chemika - powiedział Micelli. - Furtki szukać trzeba w zagrywkach, bo czasami zbyt łatwo "oddawaliśmy" piłkę, grając na przykład w środek boiska. Kiedy piłka nie jest zbyt blisko siatki, Maja Ognjenović nie ma takiego pola manewru.

Po spotkaniu z Chemikiem sopocianki czeka kolejny wymagający rywal. W piątek o godz. 18 (transmisja w Polsacie Sport) we Wrocławiu zagrają z Impelem. A to przecież aktualne wicemistrzynie Polski. Micelli ma dodatkową motywację. W sobotę, na PGE Arenie, chce bowiem obejrzeć w dobrym humorze piłkarski mecz Lechii ze Śląskiem.

- Tak, lubię piłkę nożną. Lubię spędzać swój wolny czas na piłkarskim stadionie. Podoba mi się też koszykówka. W Trójmieście czuję się więc dobrze - mówi trener, który w piątek skończy 44 lata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki