Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejsy po gospodarce: Własność jako hamulec

Piotr Dominiak
archiwum
Czy ochrona własności intelektualnych hamuje rozwój gospodarki, kultury, sztuki? Pytanie wydaje się niewłaściwe. Jesteśmy przekonani, że ochrona wszelkich praw własności jest jednym z fundamentów współczesnego społeczeństwa. Czy rzeczywiście?

W celowo prowokacyjnym wykładzie na Politechnice Gdańskiej profesor Ian Angel ze słynnej London School of Economics stawia tezę całkiem odmienną - ochrona praw własności intelektualnej hamuje rozwój kreatywności, innowacyjności społeczeństw. Angel, znany futurolog, często podnosi sprawy kontrowersyjne po to, by wzbudzić dyskusje, skłonić odbiorców do głębszego zastanowienia się nad sprawami, które wydają się oczywiste. Przywołując historię wynalazków m.in. telefonu czy zwykłego tostera, dowodzi, że często właścicielami patentów i głównymi beneficjentami nie są wcale faktyczni kreatorzy, ale osoby lub instytucje, które w pewnym momencie zastrzegły prawa do sprzedaży, produkcji lub używania czegoś. Graham Bell nie zbudował pierwszego telefonu (zrobił to Antonio Meucci). Ale był najszybszy w urzędzie patentowym (tylko o kilka godzin przed Elishą Grayem).

Okazał się pierwszym właścicielem praw do telefonu, nie rozpowszechniając go, lecz ograniczając doń dostęp. Toster natomiast jest przykładem wynalazku będącego na końcu pewnego łańcucha technologicznego, którego początek stanowi "wynalazek" sprzedaży krojonego chleba. Ale nikt nie opatentował kromki pieczywa. Większość innowacyjnych rozwiązań jest efektem nagromadzonej wcześniej, często przez pokolenia, wiedzy. Nowe pojawia się tylko dlatego, że wcześniej inni coś wymyślili, odkryli, wyprodukowali.

Teza prof. Angela jest taka: jeżeli będziemy rozwijali ochronę praw intelektualnych, to doprowadzimy do absurdu (jego zdaniem już w istocie z takimi absurdami mamy do czynienia szczególnie w USA). Prawa do utworów artystycznych: muzyki, tekstów, obrazów itp. mają swe uzasadnienie, ale w dzisiejszym świecie, gdy dysponujemy tyloma trudnymi do kontroli środkami przekazu, ich ochrona jest albo nieskuteczna, albo właśnie absurdalna. Czy fryzjer puszczający głośno muzykę z radioodbiornika lub płyty dla swoich klientów powinien płacić za to kompozytorom i tekściarzom? A jak ściszy radio, tak że słyszy je tylko on - to już nie? Angel przytaczał przypadek, gdy stowarzyszenie twórców muzycznych w USA kazało płacić uczestnikom obozu młodzieżowego śpiewającym przy ognisku chronione prawem autorskim utwory? Tylko krok do nałożenia opłaty dla śpiewających przy goleniu (oczywiście tylko wtedy, gdy czynią to przy otwartym oknie).

Gdzie byłaby dziś gospodarka japońska, gdyby przestrzegano tam kilkadziesiąt lat temu praw własności intelektualnej? A czy dzisiaj Chiny mogłyby się rozwijać tak dynamicznie, gdyby nie kopiowały rozwiązań chronionych w innych krajach patentami, licencjami itd.? Angel apeluje o zdrowy rozsądek, czyli o sensowniejsze zdefiniowanie zakresu ochrony. Nie "all rights reserved", ale takie rozwiązania, które dawałyby dostęp do innowacji i możliwość ich twórczego rozwijania możliwie szerokim kręgom odbiorców. W przeciwnym razie albo zahamujemy rozwój, albo doprowadzimy do sytuacji, w których wszystko będzie zabronione i nikt takich zakazów nie będzie przestrzegał.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki