Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzinna tajemnica szczelnie ukryta w zębie hetmana polnego koronnego

Dorota Abramowicz
Dwie wojny i jedna klątwa sprawiły, że genetyczny detektyw prof. Ryszard Pawłowski został poproszony o wykorzystanie nauki do znalezienia przodków swojego ojca, Wacława Rzewuskiego.

Nazwisko to rzecz nabyta, czasem w wyjątkowo dramatycznych okolicznościach. Profesor Ryszard Pawłowski, słynny "genetyczny detektyw" z Zakładu Medycyny Sądowej w Gdańsku, powinien się przedstawiać jako Rzewuski, herbu Krzywda. Jego brat Mirosław i syn Maciej noszą już nazwisko rodowe. Ojciec, Stanisław Pawłowski, a tak naprawdę Wacław Ryszard Rzewuski, odzyskał swoje prawdziwe dane dopiero przed sześcioma laty, na nagrobku postawionym na cmentarzu w Rakowcu.
- Ojciec pozostawił manuskrypt, w którym napisał, że pochodzimy z hrabiowskiej linii dawnego rodu szlacheckiego Rzewuskich z Podlasia - mówi Mirosław Rzewuski. - Wspominał stare dokumenty, niektóre na pergaminie, opatrzone przywieszonymi pieczęciami lakowymi lub woskowymi, z insygniami królewskimi, będące w posiadaniu rodziny. Po wybuchu wojny wszystkie zostały rozgrabione i zniszczone.

Teraz Mirosław szuka śladów przodków. I próbuje namówić brata, by wykorzystał swoją wiedzę, badając DNA z zęba pewnego żyjącego w XVIII w. hetmana polnego koronnego.

Chłopak spod Grodna

Mieszkanie w kamienicy w Kwidzynie. Na ścianie herb Krzywda, obok zdjęcie, z którego spogląda przystojny, ciemnooki mężczyzna.
- Mąż całe życie musiał uważać - wzdycha 90-letnia Stefania Pawłowska. - Spodziewał się, że w każdej chwili mogą po niego przyjść.
Poznali się po wojnie, w podkwidzyńskim Rakowcu. Ona - niewysoka, ładna, spod Lwowa, była żołnierzem AK, o pseudonimie Kwiatek. On zjawił się w Rakowcu wraz z 14 chłopakami, jak się później dowiedziała, z oddziału Obwodu AK Grodno Lewy Niemen, walczącego najpierw z Niemcami, a potem z Armią Czerwoną. Przekroczył granicę jako Stanisław Pawłowski, dodał sobie osiem lat, na Pomorzu spotkał się z matką Teofilą Rzewuską, która ze względu na bezpieczeństwo nazywała się już Maria Kowalewska. Do Rakowca dojechał też młodszy brat Wacława-Stanisława, Jerzy. Przedstawiał się jako Borowski. Bracia dogadali się, że bezpieczniej będzie, gdy zaczną się podpisywać tym samym nazwiskiem - Pawłowski. Teofila nie chciała już mieszać w papierach - pozostała Kowalewską, wspominając sąsiadom, że podczas wojny drugi raz wyszła za mąż.

- Zaufał mi - mówi cicho pani Stefania. - Zaczęliśmy się spotykać, ale nie spodobało się to moim rodzicom. Wysłali mnie na pół roku na Śląsk, do ciotki. Wróciłam, a on na mnie czekał. To postanowili, że znów wyjadę.
Zauważył ukochaną, gdy szła na dworzec. Sąsiad niósł walizkę. Wybiegł, przejął bagaż, szedł obok dziewczyny. Nagle się zatrzymał. - Popatrz na mnie - powiedział. Podniosła głowę, zobaczyła łzy płynące po policzkach dwumetrowego mężczyzny.
W tajemnicy udali się do księdza, który w najbliższą sobotę miał udzielać ślubu siostrze Stefanii. Ksiądz zgodził się pobłogosławić ich tego samego dnia. W sobotę Wacław-Stanisław na rowerowej ramie dowiózł pannę młodą do kościoła.
Dochowali się dwóch synów, przeżyli razem 56 lat.

Klątwa zamurowanej Kunickiej

Stanisław-Wacław jeszcze przed ślubem opowiedział jej o swoim życiu. O dziadkach Cyprianie i Józefie, właścicielach majątku ziemskiego w Antonówce, zamordowanych przez bolszewików w 1917 roku. Ich synowie - Adolf, służący wówczas w armii carskiej, i Walenty, ocaleli, ale majątek znalazł się w granicach Rosji sowieckiej i został konfiskowany. Mówił też o ojcu, Adolfie, który był komendantem posterunku Policji Państwowej w Indurze.

- Ojciec nie był wylewny - wspominał Stanisław-Wacław. - Jeden tylko raz, jakby przeczuwając, że zbliża się dzień rozstania na zawsze, odstąpił od milczenia. Było to w Łunnie, 1 września 1939 roku. Ojciec, poruszony wybuchem wojny, siedział na kanapie i obejmując nas, opisywał Antonówkę, opowiadał o swoim udziale w wojnie, o śmierci rodziców. Mówiąc o Rosji, użył słów :"Pamiętajcie ! Nigdy im nie ufajcie. Oni się mszczą do dziesiątego pokolenia". Wtedy również powiedział, że ród Rzewuskich, którego jesteśmy członkami, prześladuje fatum.

Wiele lat później syn Adolfa Rzewuskiego dotarł do podania o zbrodni, jakiej dopuścili się zięciowie na podczaszance Czernichowskiej, Ludwice Kunickiej, drugiej żonie Stanisława Mateusza Rzewuskiego. Kunicka, zamurowana w XVIII w. żywcem w wieży zamku w Podhorcach, przeklęła pokolenia Rzewuskich.

Adolf Rzewuski walczył w obronie Grodna przed Armią Radziecką. Aresztowany przez NKWD, siedział w areszcie śledczym w Grodnie, przy ul. Dominikańskiej. Został zamordowany. Jego nazwisko pojawia się dwukrotnie na tzw. białoruskiej liście katyńskiej, pod nr. 77 i 685.
Niewiele brakowało, by klątwa Kuncewiczowej dosięgła także jego synów, Wacława i Jerzego. 22 czerwca 1941 roku Teofila wraz z dziećmi została załadowana do bydlęcego wagonu na stacji Baranowicze. Powiedziano im, że jadą do "chabarowskiej obłasti".
Wagony były zamknięte z zewnątrz, gdy nadleciały niemieckie bombowce. Uratowali się cudem, wrócili do Indury. Niedługo potem, w listopadzie 1941 roku, 18-letni, starszy syn komendanta Rzewuskiego wstąpił do AK. Przyjął pseudonim Ryś, a potem Zawisza. Dowódca białostockiego okręgu AK płk Władysław Liniarski "Mścisław" wspominał później, że dzięki "Rysiowi" do Komendy Głównej AK trafiła informacja o kwaterze Hitlera w Kętrzynie.

Stanisław-Wacław, tak jak ojciec, nie był wylewny w opowieściach o wojennych losach.
- Wspominał, że musieli wykonywać wyroki na zdrajcach - mówi prof. Pawłowski. - Oglądając film "Obława", z Marcinem Dorocińskim, pomyślałem o ojcu.

Pójdziemy, panie Rzewuski

Sierpień 1962 roku, czas małej stabilizacji. Rysiek ma osiem lat, Mirek pięć, Stefania jest kierowniczką przedszkola, Stanisław Pawłowski pracuje jako księgowy w Państwowym Ośrodku Maszynowym. Cały czas zachowuje dużą ostrożność. Już wcześniej sąsiad, komendant milicji, ostrzegał, że różni tacy się o niego wypytują. Kiedy więc przyjeżdża do Rakowca, najpierw z górki patrzy na swój dom. Jeśli stoi przed nim samochód, odczekuje, aż "goście" odjadą.

- No, panie Rzewuski, pójdziemy - mówią dwaj smutni panowie i wyprowadzają księgowego. Aresztują pozostałych żołnierzy z jego oddziału, w tym także brata - Jerzego. Wywożą ich do więzienia w Białymstoku. Po latach Mirosław dotarł do materiałów IPN. Poznał nazwisko tego jednego z czternastu, który zdradził.

Prokurator oskarża ich o działalność przestępczą podczas wojny i posługiwanie się fałszywymi nazwiskami. Grożą im wieloletnie więzienia. Chociaż stryjeczny brat prawnik Witold Rzewuski oferuje im pomoc, Stefania zwraca się do znanego warszawskiego mecenasa Tadeusza de Virion. Do obrony partyzantów przyłączają się inne gwiazdy palestry, m.in. mec. Władysław Siła-Nowicki.
Akowcy mają szczęście, że przez 17 lat bezpieka nie wpadła na ich trop. W 1956 roku została ogłoszona amnestia dotycząca tego typu "przestępstw". Mimo protestów prokuratury sąd na początku grudnia 1962 zwraca jej akta sprawy "celem uzupełnienia". Sędzia wyraźnie wskazuje - jeśli oskarżeni "po powrocie z zagranicy" nie popełnili przestępstw, obejmuje ich amnestia. Nawet zmiana nazwisk ma "znikomą szkodliwość społeczną". Tuż przed Bożym Narodzeniem Wacław-Stanisław wraca do domu.

Zagadka DNA

Do śmierci w 2008 roku nie wraca do prawdziwego nazwiska. Za to pisze - dla synów - historię swojej rodziny. Opowiada w niej o dyplomach wydanych Rzewuskim przez władców - Bolesława Chrobrego, Władysława Jagiełłę i Jana Kazimierza. Przypomina, że ród ten, prócz polityków i rycerzy, wydał myślicieli, pisarzy, historyków, podróżników i biskupów.
Zostawia też synom do rozwiązania zagadkę - brak dokumentów, zniszczonych podczas wojny, nie pozwala na ustalenie, z jaką gałęzią genealogiczną rodu Rzewuskich związany był jego dziadek, Cyprian. Ród Rzewuskich znany był z luźnych stosunków pomiędzy jego członkami, co nie sprzyjało skompletowaniu danych wszystkich jego potomków, szczególnie tych, którzy już tracili na znaczeniu w wyniku straty stanowisk i majętności - pisze.

Młodszy syn Stanisława Pawłowskiego, Mirosław, podejmuje rękawicę.
- Materiały z IPN pozwoliły na udokumentowanie danych ojca - mówi. - Dokumenty rodowe, wraz z wywodem szlacheckim, otrzymałem z Narodowego Historycznego Archiwum Białorusi, po półtorarocznym oczekiwaniu. Nadal przeglądam archiwa. I namawiam brata Ryśka, by wykorzystał swoją wiedzę dla ustalenia tożsamości przodków.

Teoretycznie jest to możliwe. Naukowcy z Instytutu Medycyny Sądowej w Innsbrucku zbadali DNA pochodzącego sprzed 5300 lat człowieka zamrożonego w alpejskim lodowcu i porównali je z DNA współczesnych mieszkańców Tyrolu. Znaleźli w ten sposób 19 krewnych człowieka lodu. To jaki problem z ustaleniem krewnych sprzed "drobnych" 200-300 lat?

- Ojciec sugerował, że powinniśmy zbadać, czy nie jesteśmy spokrewnieni z gałęzią po Stanisławie Ferdynandzie Rzewuskim - zastanawia się Mirosław. - Na cmentarzu w Kumowie Plebańskim w Lubelskiem znajduje się grób hetmana polnego koronnego hrabiego Wacława Rzewuskiego, żyjącego w XVIII wieku. Od brata wiem, że można zbadać DNA bez niszczenia szczątków, na podstawie materiału pobranego z zęba. Rozmawiałem już z proboszczem z Kumowa Plebańskiego, powiedział, że to całkiem możliwe.

- Możliwe, ale ile przy tym zachodu i formalności - odpowiada Ryszard Pawłowski. - Ekshumacja, lekarze, sanepid. Łatwiej chyba namówić na badania żyjących potomków rodu, trzeba tylko do nich dotrzeć.

Mirosław w 2008 roku wrócił do rodowego nazwiska i na podstawie dokumentów z białoruskiego archiwum został członkiem Związku Szlachty Polskiej. To samo zrobił przed trzema laty syn profesora Pawłowskiego, Maciej. Sam profesor zastanawia się, jak przyjąć rodowe nazwisko przodków bez uszczerbku dla dorobku naukowego. W końcu do tej pory wszystkie znaczące prace dotyczące genetyki podpisywał: Ryszard Pawłowski.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki