Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sebastian Mila: W Gdańsku dostałem pierwsze stypendium, sam ugotowałem obiad

Paweł Stankiewicz
Bartek Syta/ Polskapresse
Sebastian Mila to sympatyczny chłopak z Koszalina, ale w sercu nosi Lechię Gdańsk. Z niej wybił się do dużej piłki. W ostatnich meczach reprezentacji Polski został ulubieńcem, bohaterem kibiców.

Mila w meczach z Niemcami i Szkocją był na boisku w sumie 41 minut, czyli mniej niż jedna połowa meczu. A przy tym potrafił dać drużynie sporo jakości piłkarskiej, świetnych podań, a w spotkaniu z mistrzami świata sam się wpisał na listę strzelców, ostatecznie pogrążając podopiecznych selekcjonera Joachima Loewa. To dla niego wielka frajda, życiowe przeżycie.

- Lepiej nie mogłeś tego określić - mówi w rozmowie Mila. - Całkowicie podpisuję się pod tymi słowami. To było dla mnie niesamowite uczucie i wielka sprawa. Ta bramka motywuje mnie do dalszej pracy. Muszę ją wykonać, bo zamierzam grać na wysokim poziomie jeszcze przez kilka lat. Miałem od dłuższego czasu kontakt z trenerem Adamem Nawałką, rozmawialiśmy wiele razy, on wie, że dla mnie gra w drużynie narodowej to ogromne wyróżnienie. Trener uznał, że nie byłem jeszcze na to gotowy. Dlatego powołanie do drużyny było dla mnie zaskoczeniem, ale i motywacją.

W meczu ze Szkocją, na co dzień piłkarz Śląska Wrocław, błysnął swoimi dużymi umiejętnościami technicznymi, ogrywając dwóch rywali. W finale tej akcji, w dobrej sytuacji, fatalnie przestrzelił, a przecież mógł zapewnić biało-czerwonym kolejne zwycięstwo.

- To moja wina - bije się w pierś 32-latek. - Wydawało mi się, że ta piłka leci wolniej, inaczej ułożyłem się do strzału. Potem zorientowałem się, że piłka jest jednak szybsza i już nie miałem czasu na skorygowanie ustawienia. Zwykle strzelam bramki w takich sytuacjach, a tu źle obliczyłem szybkość lotu piłki i przestrzeliłem. W obu meczach starałem się kreować kolegom sytuacje bramkowe.

Lechia pokazała, że można kochać jakiś klub

Mila od zawsze bardzo ciepło wypowiada się o Lechii, w której nigdy nie zagrał w ekstraklasie. Został wypatrzony przez trenera Michała Globisza i dzięki niemu trafił do Gdańska. Zresztą Globisz stawiał na blondwłosego pomocnika także w młodzieżowych reprezentacjach kraju. Dzięki temu Sebastian się rozwijał i za rekomendacją szkoleniowca, znanego w wyszukiwaniu talentów, trafił do Lechii. To doprowadziło go do sukcesów w futbolu młodzieżowym, bowiem ma w dorobku wicemistrzostwo Europy do lat 16 i mistrzostwo Europy do lat 18.

- Lechia mnie wychowała, pokazała, że można kochać jakiś klub i się z nim identyfikować. Wiele jej zawdzięczam - nie ukrywa piłkarz. - To właśnie w Gdańsku dostałem moje pierwsze stypendium, sam wyprałem sobie majtki, po raz pierwszy ugotowałem obiad. Musiałem zacząć dbać o siebie, bo po raz pierwszy wyjechałem z Koszalina i zderzyłem się z rzeczywistością. Nawyki, które mam do dziś, pochodzą właśnie z mojego okresu gry w zespole biało-zielonych.

Lechię, grającą wtedy znacznie poniżej jego piłkarskich możliwości, opuścił w 2001 roku i trafił do Orlenu Płock. W Polsce grał jeszcze w Groclinie Grodzisk Wielkopolski, ŁKS Łódź, a obecnie jest zawodnikiem Śląska Wrocław. W międzyczasie występował w Austrii Wiedeń i w norweskiej Valerendze Oslo. Do Lechii nie wrócił. Choć za każdym razem powtarzał, że jego marzeniem jest zakończyć karierę piłkarską właśnie w Gdańsku. I wciąż pozostaje to marzeniem, choć w tym roku jego powrót do Lechii był bardzo realny. Ostatecznie tak się nie stało, a za Sebastianem poszła opinia, że chciał zbyt dużo zarabiać.

- To nie jest prawda. Nie decydowały finanse - stanowczo wyjaśnia Mila. - Zadecydował o tym głos Andrzeja Juskowiaka, którego w Lechii już na szczęście nie ma. To on stwierdził, że nie potrzebuje mnie w drużynie. A naprawdę było już blisko mojej ponownej gry w Lechii. Cieszę się, że chociaż gram w drużynie, której kibice są w bardzo dobrych relacjach z fanami Lechii. Kibice we Wrocławiu rozumieją, że zawsze kibicowałem gdańskiemu klubowi. A jeśli chodzi o mój powrót, to nigdy niczego w życiu nie wykluczam. Chciałem skończyć karierę w Lechii, ale będę grał tam, gdzie mnie będą potrzebowali i szanowali. Wtedy będę mógł oddać na boisku serce dla drużyny. Jestem takim zawodnikiem, który musi czuć wsparcie, a we Wrocławiu dostaję je od działaczy, trenerów i kibiców.

Mila przywiązanie do Lechii pokazywał nie tylko poprzez zapewnienia o swojej miłości do biało-zielonych barw. Na ręce nosi frotkę w barwach Lechii, a dawniej wkładał koszulkę gdańskiego zespołu pod trykot drużyny, w której aktualnie występował.
- Tę frotkę dostałem od wiernego kibica Lechii, takiego kibica od dzieciństwa. On kocha swój klub, a ja mam z nim kontakt do dziś. I dał mi ją w prezencie, kierując się miłością do Lechii. Powiedział, że jak będę ją nosił, to on będzie wiedział, że gdański klub jest dla mnie ważny. Ta frotka mi towarzyszy i zawsze będzie ze mną. Przynosi mi szczęście i to już jest taki mój talizman. Kiedyś faktycznie zakładałem na siebie koszulkę Lechii. Teraz mam frotkę, na koszulce meczowej herb swojego obecnego klubu, a na ręce herb drugiego klubu, Bałtyku Koszalin, w którym stawiałem pierwsze kroki. Czyli mam na sobie komplet - śmieje się Sebastian.

Mila jak Kiepski

Sebastian niegdyś nazywany był Rogerem. To od Rogera Milli, świetnego piłkarza kameruńskiego. Dziś częściej porównywany jest do... Waldemara Kiepskiego, jednego z bohaterów serialu komediowego "Świat według Kiepskich". Piłkarza jednak te porównania absolutnie nie bulwersują. Podchodzi do nich i do siebie samego z dystansem.

- Szczerze? Bardzo mi się podoba to porównanie - śmieje się Sebastian. - Czuję się z nim naprawdę świetnie. Po bramce strzelonej w meczu z Niemcami dostałem mnóstwo zdjęć z tą podobizną. Nie przeszkadza mi to, a wręcz jestem zadowolony z takiego porównania. Mam nadzieję, że kolejne zdjęcia i modyfikacje będą jeszcze zabawniejsze. Z rodziną oraz znajomymi nieraz sobie z tego żartujemy. Wszyscy wiedzą, że mam ogromne poczucie humoru. Liczę zatem na inwencję fanów i następne bardzo ciekawe pomysły... - kończy Mila.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki