Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W. Kwapisz: Film o obronie Poczty Polskiej w Gdańsku miał według radnych szkodzić miastu [ROZMOWA]

rozm. Ryszarda Wojciechowska
Wiesław Kwapisz: Obrona Poczty Polskiej to historia nieco zakurzona, ale też niezwykle dramatyczna.
Wiesław Kwapisz: Obrona Poczty Polskiej to historia nieco zakurzona, ale też niezwykle dramatyczna. archiwum DB/ A.Arent
Rozmowa z Wiesławem Kwapiszem, reżyserem fabularyzowanego dokumentu "14 godzin. Pierwsi w walce".

Jutro uroczysta premiera Pańskiego filmu, poświęconego obrońcom Poczty Polskiej w Gdańsku. Udało się Panu, można powiedzieć.
Kocham historię Pomorza. I nie pierwszy raz zmagam się z przywoływaniem zarówno jej pięknych, jak i tragicznych kart. A obrona Poczty Polskiej w Gdańsku to mój kolejny historyczny temat. Sam pomysł nakręcenia filmu chodził mi po głowie od lat.

Dlaczego właśnie obrona Poczty Polskiej?
Bo to historia nieco zakurzona, ale też niezwykle dramatyczna. Tu także, podobnie jak na Westerplatte, wszystko zaczęło się 1 września 1939 roku, o godzinie 4.45. W obu przypadkach mamy do czynienia z autentycznym bohaterstwem i heroizmem. Niemcy mieli plan ataku na pocztę. Według nich, zdobycie tego gmachu miało trwać najwyżej 30 minut. Jak się potem okazało, trwało znacznie dłużej, bo aż 14 godzin. Niemcy nie spodziewali się, że spotkają się z tak twardą obroną. Najpierw wpadli w osłupienie, potem we wściekłość. Ten temat mnie zafrapował i kiedy tak chodził za mną, a ja biłem się z myślami, czy go realizować, moja żona powiedziała: - Jeśli nie ty, to kto, jeśli nie teraz, to kiedy?

Temat obrony Poczty Polskiej w kinie prawie nie istnieje.
Ten wątek ujęty jest tylko w "Wolnym mieście" Stanisława Różewicza i w "Blaszanym bębenku" Volkera Schloendorffa. Zdjęć archiwalnych też nie ma wiele.

Jakie były trudności w pracy?
Wielu decydentów, z którymi rozmawialiśmy, nie było przekonanych, że taki film jest potrzebny. Nie było zainteresowania nie tylko ze strony Poczty Polskiej, ale też Muzeum Historii Miasta Gdańska czy też ze strony różnych gdańskich włodarzy. Wysyłaliśmy pisma z propozycją ewentualnego nawiązania współpracy. Jakiż byłem naiwny, wierząc, że nadejdą odpowiedzi. Ale nawet na monity nie odpowiadano. Ze strony niektórych radnych podczas naszych rozmów pojawiały się nawet głosy, że ten film będzie szkodliwy dla miasta.

A dlaczego miałby być szkodliwy?
Też zadawałem im to pytanie i słyszałem: - Wiecie panowie, znowu chcecie pokazać tych Niemców. Ponosiło mnie wtedy i mówiłem: - A może to wasi ojcowie atakowali w mundurach niemieckich, skoro tak się boicie tej historii? I wolicie, żeby ona dalej była przyprószona?

Można powiedzieć, że został Pan sam jak pocztowcy na placu boju.
Nie sam, bo ze wspaniałym zespołem ludzi. To były dwa lata pracy, nie powiem, ile godzin, bo nie liczyliśmy ich, ale nie kryję zadowolenia, że udało się nam odkurzyć ten kawałeczek historii naszego miasta. Bo ja się z tym miastem utożsamiam.

Co takiego fascynującego odnalazł Pan w tej historii?
To, że polscy pocztowcy bronili się aż 14 godzin. Stąd sama historia jest autorką tytułu naszego filmu "14 godzin. Pierwsi w walce". Myślę, że ci pocztowcy dla naszego pokolenia powinni być wzorem. Bo wzorów nam teraz brakuje. One są druzgotane każdego dnia. A tam jest i bohaterstwo gdańszczan, Polaków, i bohaterstwo polskiego pocztowca. Oni swoją pracą i oddaniem dali przykład, czym jest Polska, czym jest patriotyzm. Pocztowcy ten gmach traktowali jak skrawek państwa polskiego i bronili tak długo, jak mogli. O tym trzeba mówić.

Jakie jeszcze były trudności przy produkcji tego filmu?
Dzisiaj śmieszą mnie już takie stwierdzenia: - Panowie, ale wiecie, zdjęcia to zakłócenie ładu i porządku. Tak słyszeliśmy, kiedy chcieliśmy kręcić na Głównym Mieście. Ale potem już nam szło. Do fabularyzowanej części zaprosiliśmy młodych aktorów, z którymi się genialnie pracowało.

Z jednej strony film pokazuje bohaterstwo, ale z drugiej mogą pojawić się głosy, że obrona poczty była bezsensowna.
Spotykałem się z takimi opiniami i mówiłem: - No to od razu trzeba było oddać Hitlerowi korytarz, Gdańsk, Śląsk, a potem pozwolić się zagazować. Wtedy nic nie było proste. W naszym filmie występują też świadkowie tamtej historii, dzieci pocztowców, które opowiadają, jak prosiły: - Zostań tato, nie jedź do Gdańska, tam jest tylu Niemców, przecież ciebie zabiją. Ale jednak ojcowie jechali.

Dlaczego na datę premiery wybrano 15 października?
Chcieliśmy, żeby data premiery była zbliżona do daty rocznicy rozstrzelania pocztowców. A ten tragiczny epilog nastąpił 5 października 1939 r. na gdańskiej Zaspie.

Pokaz premierowy filmu odbędzie się w auli Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Gdańskiego w środę o godz. 18.

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki