Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sopot: Wystawa "Architektura willi i rezydencji sopockich". ROZMOWA z dyrektorką Muzeum Sopotu

Gabriela Pewińska
Przebogate wnętrze skromnej posiadłości należącej do założyciela gdańskiej szkoły muzycznej Ludwiga Heidingsfelda. Na archiwalnych zdjęciach aż kipi od bogactwa sreber, mebli, dywanów.
Przebogate wnętrze skromnej posiadłości należącej do założyciela gdańskiej szkoły muzycznej Ludwiga Heidingsfelda. Na archiwalnych zdjęciach aż kipi od bogactwa sreber, mebli, dywanów. Materiały Muzeum Miasta Sopot
O nowej sopockiej wystawie "Architektura willi i rezydencji sopockich. Projektanci - Inwestorzy - Użytkownicy w latach 1870-1945" rozmawiamy z Małgorzatą Buchholz-Todoroską, dyrektorką Muzeum Sopotu.

Zachwyca nas architektura starego Sopotu, ale dlaczego właściwie zachwyca, tego nie wiemy. Co sprawia, że stary Sopot jest tak wyjątkowy?
Piękno Sopotu pomoże zrozumieć nasza wystawa "Architektura willi i rezydencji sopockich". Ekspozycja pokaże, że owo piękno to nie jest kwestia przypadku, przedstawi zasady, jakim dawni inwestorzy musieli się poddać budując domy w Sopocie. Urok miasta wynika z tego dawnego podporządkowania się obowiązującym regułom architektonicznym i budowlanym. Bo piękno to harmonia.

Więcej na temat wystawy na stronie sopot.naszemiasto.pl

Dziś ta harmonia czasem szwankuje. Jerzy Afanasjew pisał w latach 60. o Sopocie: "...uzdrowisko dla karcianych królów. Nie zdziwiłby się Czytelnik, gdyby zobaczył tu na ulicy szachowego konia ciągnącego powóz zbiedniałej arystokratki". Nagle na ulicy, która mogłaby być częścią dekoracji teatralnych wyrasta jakieś szklano-betonowe monstrum. Nie wiadomo, dlaczego tam się znalazło, nie pasuje. Razi. Harmonię zakłóca.
Jakieś sto lat temu najważniejsze dla sopockich architektów było podporządkowanie zabudowy całego miasta jednej zasadzie: każdy dom ma dwa piętra, wysoką piwnicę, stromy dach, może wieżyczkę, jedną lub więcej, wykusz, balkon. Kontrola urzędów budowlanych bardzo przestrzegała gabarytów obiektów, wielkość willi musiała być dostosowana do wielkości parceli. Dzięki temu ulica miała charakter. Stojące obok siebie wille trzymają linię zabudowy, pod sznureczek wytyczonej ulicy. Nic nie mogło wystawać nawet o centymetr! Dziś sopoccy architekci i urbaniści boleją nad hotelem Sheraton, który wyskoczył przed linię Grand Hotelu, przez co z jednej strony zabytkowy obiekt zasłonił.
Stara sopocka ulica nas zachwyca, bo widzimy jednocześnie: całe jej piękno, ale i urodę poszczególnych obiektów, ich wieżyczek i okien.
Która z tych willi podoba się Pani najbardziej?
Trudno wybrać, tyle ich jest. Nasza wystawa to nie tylko budynki, ale też ich dawni mieszkańcy, ich historia dopełnia niejako urodę architektury. Tworzy się duch miejsca. Wielu zwiedzających dopiero się dowie, że na przykład w tym niepozornym domu przy ulicy Andersa 27 mieszkał założyciel gdańskiej szkoły muzycznej Ludwig Heidingsfeld, a z kolei tę mocno już zapuszczoną willę przy ulicy Goyki 1-3 postawił w 1898 roku słynny importer i właściciel składów wina w Gdańsku Wilhelm Juncke. Willa Junckego to projekt bardzo dobrego gdańskiego architekta Heinricha Prochnowa, projektanta m.in. gdańskiego dworca. Piękno tego domu wynikało też z niezwykłego położenia. Stoi on na niewielkim wzniesieniu, na północnej granicy miasta, jeszcze wtedy wsi, w otoczeniu lasów, kawałek dalej była piękna restauracja i miejsce spacerów sopocian.
Willa ma charakterystyczną wieżę, to jeden ze wspanialszych, wyjątkowych sopockich domów.

Równie piękny w środku?
Doskonały projekt wnętrz, którego dokumentacja zachowała się. Mieszkali w tym domu Wilhelm z żoną i córką, dokładnie opisany jest pokój córki. Ale były tu i pokoje dla służby, dla guwernantki, sypialnia pani domu, sypialnia pana domu, piwnica na wina, cieplarnie, w których hodowano warzywa i kwiaty. Ta posiadłość to obraz tęsknoty gdańszczanina za życiem wiejskim, stworzenie iluzji posiadłości ziemskiej w kurorcie Sopot.

Zachwyt wzbudza słynna willa Adelaide na Kasprowicza 8.
Jedyny przykład sopockiej willi, która od początku jest ciągle w rękach tej samej rodziny. To projekt architekta Johanna Suhra z 1921 roku. Willa wybudowana na zamówienie Maksymiliana Łukowicza, lekarza i podróżnika. Była prezentem ślubnym dla córki. Znakomicie wykształcona panna, utalentowana skrzypaczka wychodzi za mąż za mało jeszcze wtedy znanego malarza pochodzącego z kaszubskiej wsi, Mariana Mokwę. Adelaide to rzadki przykład polskich inwestycji w Sopocie, który wtedy był częścią Wolnego Miasta Gdańska. Założeniem otwartej wczoraj wystawy jest pokazanie obiektów z różnych okresów, ale też różnych ich właścicieli, i polskich, i gdańskich, i tych z zaboru rosyjskiego czy z centrum Prus. Naszej prezentacji, tak dawnych projektów czy starych fotografii tych obiektów, towarzyszy ekspozycja plenerowa. W dwunastu punktach miasta powiesiliśmy tablice, które przedstawiają krótką historię i wybranego budynku, i losów jego dawnych właścicieli.
Charakterystyczne dla sopockiej zabudowy są wieżyczki, werandy... Co jeszcze?

Strome dachy wielopołaciowe i wysokie piwnice. Różna była stylistyka tych domów. Jest kilka przykładów willi utrzymanych w stylu neorokokowych francuskich rezydencji, jak na przykład willa panny Margarete Tessmer na ulicy Wosia Budzysza, uroczy pałacyk. Projekt, który zobaczymy na wystawie odzwierciedla właściwą urodę domu, dziś niestety to tak pięknie już nie wygląda. Ale były też rezydencje nie tak okazałe na tamte czasy, jak choćby ta, w której mieści się muzeum Sopotu, czyli willa Claaszena. Proste mury, cegła, dekoracja drewnianych krokwi na elewacjach, wysokie dachy, wieżyczki...

I cudowny widok z okna. Na morze...
Sopocka architektura czasem zaskakuje. Kto by się spodziewał, że w tym skromnym domu przy Andersa 27, są tak bogate, wyjątkowe wnętrza! Na archiwalnych zdjęciach kipi od bogactwa: mebli, od baroku po klasycyzm, obrazów, fajansu, sreber, dywanów, makat. Co ciekawe, nie było wyznacznika co do stylistyki domów, pomysł architektonicznej dekoracji zależał tylko od inwestora. Towarzyszył temu dialog między inwestorem a projektantem, jak ten dom miał wyglądać, ale decydował ostatecznie inwestor. Stąd ta różnorodność zabudowy. Mamy piękne klasycystyczne obiekty jak ten na Obrońców Westerplatte 24, to słynna willa z XIX wieku Johanna Immanuela Bergera, fabrykanta mydła, jeden z piękniejszych domów sopockich. Drugi, podobny to willa Władysława Piotrowskiego na Kościuszki 41 z lat 90. XIX wieku. Chciałabym, by odwiedzający naszą wystawę mieli poczucie błogostanu, uporządkowania, harmonii właśnie, by poddali się wrażeniu, że odbyli podróż w czasie i znaleźli się w mieście wyjątkowym, tym sprzed stu lat, by zrozumieli, na czym polegała przyjemność życia w tym mieście, a wynikała ona między innymi z ładu architektonicznego, który wszędzie był obecny, od kurnika i parkanu po werandę i dach, wszystko było poddane kontroli, nic nie mogło być przypadkowe. Żadnej samowolki. Ważne było tylko piękno miasta.

"Architektura willi i rezydencji sopockich. Projektanci/Inwestorzy/Użytkownicy/ w latach 1870-1945" - wystawa w Muzeum Sopotu (ul. Poniatowskiego 8) czynna do 7 grudnia

Ekspozycja jest podsumowaniem badań realizowanych od lat przez Muzeum Sopotu, obejmujących historię architektury Sopotu oraz codzienne życie mieszkańców. Autorów wystawy interesowała uroda i funkcjonalność domów, wystrój ich wnętrz odzwierciedlający status i upodobania właścicieli oraz historia parceli, ulic, kwartałów objętych na przestrzeni kilkudziesięciu lat zabudową mieszkaniową. Spośród 200 willi i rezydencji sopockich wystawa ukazuje jedynie 20.
Pozostałe obiekty będą tematem kolejnych prezentacji.

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki