Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koncert w klubie B90. Na koncercie Trentemollera było więcej chemii niż w Lotosie

Tomasz Rozwadowski
materiały prasowe
Klub B90 już przyzwyczaił publiczność do dobrych koncertów, jednak piątkowy występ Trentemollera w Gdańsku był rewelacyjny.

Anders Trentemoller od kilku lat należy do najbardziej uznanych twórców muzyki elektronicznej w Europie, a mijający rok zapisze się jako data docenienia go także w Polsce. Latem Duńczyk był jedną z głównych gwiazd wyspecjalizowanego w elektronice, wysoko notowanego festiwalu Audioriver w Płocku, a gdański przystanek był częścią złożonej z trzech koncertów trasy po naszym kraju, w której programie znalazł się także FreeFormFestival. Mamy szczęście, ponieważ polskie koncerty kończą całość promocji wydanej przed rokiem płyty "Lost", więc tego programu nie da się już nigdy usłyszeć i zobaczyć w obecnej formie.
Trentemoller przyjechał z własnym supportem, pochodzącym tak jak i on z Kopenhagi duetem First Hate. Prosta, ale skutecznie działająca na emocje muzyka trzymana w elektronicznym klimacie wczesnych lat 80., kojarzącym się z wczesnymi produkcjami Depeche Mode czy z DAF, była wymarzonym podkładem do wystawnego i rozbuchanego dźwiękowo spektaklu Trentemollera.
Anders, który za niespełna dwa tygodnie będzie obchodził 40 urodziny, zaczynał karierę jako muzyk indie rockowy. W połowie poprzedniego dziesięciolecia zdobył rozgłos jako DJ i producent, a od kilku lat łączy wszystkie zdobyte wcześniej kompetencje, tworząc muzykę zawierającą w sobie, obok elektronicznych brzmień, bardzo wiele rocka, zapożyczenia z muzyki filmowej i popu lat 60. i 70., oraz - oczywiście - fascynację twórczością Depeche Mode i muzyką klubową, zwłaszcza w wydaniu house i trance. Cały ten inwentarz duński artysta porządkuje na swój własny, niepodrabialny sposób i podaje na estradzie, wraz z dość minimalistyczną, ale niezwykle wyrazistą i doskonale przemyślaną oprawą wizualną, na której tle on sam i towarzyszący mu muzycy perfekcyjnie odgrywają swoje role.
Choć ze sceny nie padło ani jedno słowo, poza oczywiście tekstami w piosenkach, chemia pomiędzy muzykami i publicznością była absolutna. Pojawiła się już w pierwszych taktach i trwała w najlepsze aż do wspaniałego, złożonego z czterech utworów bisu, którego ozdobą była "Gravity", najlepsza kompozycja, jaką dotychczas napisał Duńczyk. Prosiliśmy o jeszcze więcej, ale nie było nam dane. Odrobinę głodu trzeba zachować na następny raz. Oby przyszedł jak najszybciej.

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki