Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lorenzo Micelli, trener PGE Atomu Trefla Sopot: Moje siatkarki zawsze są waleczne [ROZMOWA]

Rafał Rusiecki
Fot. Karolina Misztal / Polskapresse
O nowym sezonie, rywalizacji z Chemikiem Police, problemach naszej reprezentacji, rozmawiamy z Lorenzo Micellim, trenerem sopocianek.

Przyjechał Pan do Ergo Areny, aby pracować w klubie, mniej więcej w tym samym czasie co Andrea Anastasi. Jak Pan uważa, skąd to zaufanie do włoskiej myśli szkoleniowej?
Poziom włoskich trenerów, tak generalnie, jest dobry. Wielu Włochów pracuje w liczących się klubach i ligach w Europie. Odnosimy sukcesy w Lidze Mistrzów i mniejszych rangą pucharach. To mnie oczywiście cieszy. To zaufanie wynika także z przeszłości. We Włoszech też zaufaliśmy 30, 40 lat temu trenerom z Brazylii czy Argentyny. Myślę, że w pracy nad danymi statystycznymi jesteśmy nawet od nich lepsi.

Trzyma się Pan razem z Anastasim? Spędzacie wolny czas wspólnie?
W tym tygodniu spotkaliśmy się na typowym włoskim obiedzie. Do tej pory mijaliśmy się tylko w rozjazdach. Każdy z nas był zbyt mocno zapracowany.

Pracuje Pan z sopockim zespołem już kilka tygodni. Co można powiedzieć o jego potencjale?
Najważniejsze jest to, że pozwolono mi wybrać zawodniczki. Znalazły się więc tutaj siatkarki, które chciałem mieć w drużynie. Nie jesteśmy oczywiście klubem tureckim czy azerskim, który wydaje milion euro na transfery. Budżet był ograniczony. Ale to dobrze, bo wówczas potrzeba odpowiedniego planu. Skład musi być budowany przyszłościowo, a nie wymieniany co sezon. Skupiamy się na serwisie, grze blokiem i obronie. Mamy wysokie siatkarki, które w tych elementach się sprawdzają. Jest co udoskonalać, bo chociażby w ataku każda zawodniczka lubi mieć wystawioną piłkę inaczej. Po dwóch turniejach w Belgii i w Szamo- tułach mogę powiedzieć, że zmierzamy w dobrym kierunku. Przez cały czas staram się uświadomić siatkarkom, że nie mogą zmieniać swojej postawy. Możemy pracować ciężej, coś w treningach zmieniać, ale zawsze muszą być nastawione na zwycięstwo. Do tej pory pokazały mi, że są waleczne.

Do tej pory pracował Pan w bardzo bogatych klubach, które było stać na każdą siatkarkę.
To prawda. Teraz nie było trudno. Zawodniczki wiedziały, że przychodzą do dobrze zorganizowanego klubu i że wspólnie będziemy przykładać się do treningów. Moim zdaniem, na budżet, jakim dysponowaliśmy, ściągnęliśmy najlepsze siatkarki. Stało się tak, ponieważ względy finansowe nie były dla nich najważniejsze. Ja sam zawsze decydowałem się na pracę w konkretnym miejscu ze względu na ciekawy plan, a nie wysokość wypłaty. Jestem trenerem 20 lat i nie interesuje mnie to, aby zainkasować kontrakt i po roku wyjechać. Zawsze byłem gdzieś przez trzy, cztery lata.

Na turnieju w Szamotułach graliście przeciwko najlepszym w Polsce. Jak będzie w lidze?
Wiem, że Chemik na papierze jest najlepszy. Mają największy budżet, największe nazwiska w składzie. Nigdy jednak nie pracowałem w najlepszych klubach danej ligi. Kiedy byłem we włoskim Bergamo, to tytuł zdobywał zespół z Pesaro. W Stambule Vakifbank czy Fenerbahce było lepsze od Eczacibasi. Zawsze jednak udawało się wygrywać chociażby w pucharach krajowych. Nie sądzę, że mocno odstajemy od Chemika. Różnica wynika na razie z naszych niedociągnięć treningowych. Dla nas nie jest jednak ważne, by wskoczyć na poziom Chemika już jutro, ale na koniec sezonu.

W składzie Atomu jest dużo reprezentantek Polski. Nasza reprezentacja nie gra na mistrzostwach świata. Co się dzieje?
Jestem tutaj nową osobą. Nie mogę jeszcze dokonywać porównań...

Wiem, ale pracuje Pan z grupą 5-6 reprezentantek Polski...
Myślę, że sedno sprawy leży w klubach, które muszą dawać coś więcej reprezentacji. Ja sam będę starał się tak pracować, bo to należy się wszystkim ludziom tworzącym siatkówkę w Polsce. A szczególnie kibicom, których wspaniały doping widziałem na mistrzostwach. Polska drużyna narodowa nie może zostać na tak niskim poziomie. Coś tutaj zaprzepaszczono. Źle pracuje się z młodzieżą i to nie jest jedynie polski problem. Zbyt łatwo jest oskarżać. Myślę, że problem zaczął się już w 2005 roku, kiedy Polska zdobyła mistrzostwo Europy. Nie myślano o następczyniach. Teraz słychać też, że część siatkarek nie chce grać dla reprezentacji. Nie wiem, gdzie leży prawda. Może trzeba zacząć od podstaw, zrobić jeden krok w tył. Zainwestować czas w młode zawodniczki, które za dwa sezony będą mogły zdziałać coś więcej. Młodzieży nie można skazywać na siedzenie na ławce. Trzeba z nią pracować.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki