Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miss Polski na Wózku 2014. Monika Florczuk, II wicemiss: Wierzę w swoje marzenia [ROZMOWA]

rozm. Monika Jankowska
Minika Florczuk, II wicemiss w konkursie Miss Polski na Wózku 2014
Minika Florczuk, II wicemiss w konkursie Miss Polski na Wózku 2014 fot. Paweł Nałęcz / Fundacja Jedyna Taka
Rozmowa z Moniką Florczuk z Gdańska, II wicemiss w konkursie Miss Polski na Wózku 2014 zorganizowanym przez Fundację Jedyna Taka.

Przyzwyczaiła się już Pani do swojego nowego tytułu?
Jeszcze nie wierzę w to, co się stało kilka tygodni temu, ale emocje już - co prawda powoli - opadły. Dzięki konkursowi poznałam dużo ciekawych osób. Poznałam też samą siebie - zawsze byłam otwarta na nowe wyzwania, ale nie wiedziałam, że przekonam się do tego, by założyć sukienkę. Wcześniej pokazywałam się zazwyczaj w spodniach. Teraz już i sukienkę, i szpilki nakładam bez żadnych oporów.

Czyli dzięki konkursowi Miss Polski stała się Pani bardziej kobieca.
Tak, chyba można tak powiedzieć.

Czym jeszcze cechuje się II wicemiss Polski na Wózku?
Jestem urodzoną optymistką, często się uśmiecham. Myślę, że jestem też odważna. I mam głowę pełną marzeń. Chciałabym np. zwiedzić Chiny i Japonię.

A dlaczego zdecydowała się Pani na udział w konkursie?
Wiele osób mnie do tego namawiało, choć wcale nie musieli. Sama byłam przekonana o tym, że warto i że mogę to zrobić. Udowodniłam innym osobom na wózku, że jeśli się czegoś chce, to można to osiągnąć. Nie warto zamykać się w pokoju i siedzieć w wyciągniętym dresie! Życie mamy tylko jedno, warto czerpać z niego pełnymi garściami.

Takie konkursy są potrzebne? Po co się je organizuje?
Jak najbardziej są potrzebne. Pozwalają walczyć ze stereotypami. Tych jest coraz mniej, ale trzeba je zupełnie zlikwidować. Trzeba pokazać ludziom, że my, kobiety na wózkach, wcale nie jesteśmy takie, jak często nas opisują - bezradne i nie zajmujące się tym, czym się interesują inne, zdrowe kobiety.

Często spotyka się Pani z nieprzyjemnymi uwagami?
Czasami, ale nie obchodzą mnie one. Wolę skupiać się na pozytywach. Ostatnio jechałam tramwajem i nagle podeszła do mnie zupełnie obca osoba. Okazało się, że po to, by pogratulować mojego sukcesu. Bycie rozpoznawalną jest bardzo miłe. A co do nieprzyjemnych uwag, to kiedyś starsza pani skomentowała "Boże, taka ładna i młoda, a na wózku". Rozśmieszyła mnie. Przecież to, że jestem na wózku, to jeszcze nie koniec świata.

Ile ma Pani lat?
19 sierpnia skończyłam 17. Byłam najmłodszą kandydatką do tytułu miss.

Co dostała Pani w nagrodę?
Pięciodniową wycieczkę i wózek, który mogę sama wybrać.

Podczas gali wspierała Panią rodzina?
Zabrałam ze sobą rodziców i starszą siostrę, która specjalnie na tę okazję przyjechała z Norwegii. Towarzyszyła mi też przyjaciółka.

Po powrocie z Warszawy musiała wrócić Pani do dawnych obowiązków. Jak wygląda Pani zwykły dzień?
Mam dość napięty grafik. Uczę się w technikum. Do tego trzy razy w tygodniu mam rehabilitację, dwa razy pływam. Do dwudziestej czas zawsze mam zajęty. Chciałabym wygospodarować go trochę, by zacząć projektować odzież dla osób niepełnosprawnych.

Proszę wybaczyć ignorancję, ale czy osoby niepełnosprawne potrzebują jakiejś specjalnej odzieży, inaczej szytych ubrań?
Rzeczywiście, chodzi o szczegóły, których osoby pełnosprawne nie dostrzegają. Np. spodnie - powinny być z wyższym stanem, biodrówki po prostu nie nadają się dla osób siedzących na wózku. Ja chciałabym projektować ubrania modne, ładne i praktyczne - słowem, żeby dało się to nosić, żeby nie było tak, że tu coś gniecie, a tu coś uwiera.

W technikum wybrała Pani klasę związaną w jakiś sposób z modą?
Wybrałam klasę o profilu organizacji reklamy. Trochę to się różni od tego, co chcę robić w życiu, wiem. Miałam ograniczony wybór, nie w każdej szkole mnie chcieli, bo tu schody, tu próg, tu znowu brakuje windy. Mój wybór był pod tym względem mocno ograniczony - w całym Gdańsku były tylko dwa technika przystosowane do potrzeb osób na wózku.

A kiedy skończy Pani szkołę, nie chciałaby związać swojej przyszłości z modelingiem? Ma Pani przecież za sobą doskonały start.
Już o tym myślałam i odpowiedź brzmi: tak, chciałabym. Dobrze czuję się przed obiektywem, po prostu to lubię. Gdyby ktoś zaproponował mi współpracę, to chętnie bym skorzystała.

Utrzymuje Pani jakiś kontakt z innymi dziewczynami, które brały udział w konkursie?
Z niektórymi owszem. Z każdą z dziewczyn można było swobodnie porozmawiać, nie czuło się rywalizacji. Ale przyszedł ten moment, kiedy trzeba było myśleć tylko o sobie, o tym, że teraz ja jestem najważniejsza, że to mój czas, który trzeba wykorzystać. To była jednak tylko chwila.

Czym zauroczyła Pani jurorów?
Szczerze mówiąc, nie wiem. Może tym, że nie siedziałam jakaś taka zestresowana, tylko starałam się nie spinać. Mówiłam sobie: "jak pomylę ten układ choreograficzny, to się pomylę - trudno". Najbardziej denerwowałam się rozmową z jury, nie miałam pojęcia, o co mogą mnie zapytać.

O co zapytali?
O to, co jest moją inspiracją.

I odpowiedziała Pani, że...?
Że do działania najbardziej napędzają mnie cele, które sama sobie wyznaczam. Po prostu wierzę, że osiągnę to, co zamierzyłam. Więc pewnego dnia do sklepów na pewno trafi kolekcja moich ubrań.

Rozmawiała Monika Jankowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki