Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Irena Szewińska: Myślałam, że ludzie mnie zapomną [ROZMOWA]

Kamila Grzenkowska
Irena Szewińska
Irena Szewińska Tomasz Bołt/Polskapresse
O Sopocie, morzu, swoim dzieciństwie i polskiej lekkoatletyce rozmawiamy z Ireną Szewińską, siedmiokrotną medalistką olimpijską.

- Przed kilkoma dniami oficjalnie nadano Pani tytuł Honorowego Obywatela Sopotu. W ten sposób władze miasta postanowiły podziękować za wsparcie w walce o organizację Halowych Mistrzostw Świata w Lekkoatletyce, które odbyły się w marcu w Ergo Arenie. Była Pani zaskoczona przyznaniem tego tytułu?

- Bardzo. To był i jest dla mnie wielki zaszczyt.

- Ale Sopot nie był pierwszym miastem, które postanowiło Panią w ten sposób uhonorować...

- To prawda. Jestem już Honorowym Obywatelem Namysłowa, Międzyzdrojów i Bydgoszczy.

- Zdarzyło się Pani biegać na stadionie Sopockiego Klubu Lekkoatletycznego?

- Byłam tam wielokrotnie na zawodach, przyjeżdżałam na nie przez 12 lat. Osobiście tutaj nigdy nie startowałam, tak się złożyło, ale byłam na różnych organizowanych tu zawodach i trenowałam tutaj. Cieszę się, że ten leśny stadion jest zadbany i powstała przy nim taka mała hala do treningów.

- A zgrupowania w Cetniewie jak Pani wspomina?

- O tak! Tam często jeździłam na zgrupowania, ale też później przyjeżdżałam do ośrodka w Cetniewie. Tutaj trzeba było dużo trenować. Najtrudniej było w okresie zimowym. W okresie przygotowawczym trzeba było zawsze całą zaplanowaną pracę zrealizować, co było podstawą do uzyskiwania sukcesów latem podczas zawodów. Ja lubiłam te treningi. Nie było tak, że się do nich zmuszałam. Były oczywiście lżejsze i cięższe treningi, ale jak człowiek zrealizował ten cięższy, to miał później większą satysfakcję.

- Czy te przyjazdy nad morze kojarzy Pani tylko z treningami?

- Głównie, ale ja bardzo lubię morze i lubię się w nim wykąpać od czasu do czasu. Dobrze się tu czuję, dlatego zawsze latem, nawet podczas zgrupowań, starałam się wygospodarować jakiś czas, by tutaj odpocząć.

- A teraz jak lubi Pani spędzać wolny czas?

- Uwielbiam się wylegiwać. Ale lubię też sobie pobiegać, dla zdrowia i dla przyjemności.

- Jak to się stało, że wybrała Pani lekkoatletykę?

- Przypadkowo. Wcześniej nie myślałam nawet o tym, że będę trenowała. Miałam inne zainteresowania. Należałam m.in. do kółka teatralnego w Pałacu Młodzieży. Ale, jeszcze w szkole podstawowej, wzięłam udział w zawodach szkolnych i uzyskałam w nich dobre wyniki, a potem zakwalifikowałam się do zawodów międzyszkolnych, gdzie też wygrywałam swoje konkurencje. Usłyszałam wówczas, że powinnam trenować. Nawet nie wiem, kiedy zapisałam się do klubu, ale tak się złożyło, że Polonia Warszawa nawiązała kontakt ze szkołą, do której chodziłam. Jeden z trenerów, były oszczepnik Jan Kopyto, zorganizował grupę dziewcząt i chłopców z ósmych klas - za moich czasów było osiem klas szkoły podstawowej i cztery liceum. No i wówczas zaczęłam trenować. Dwa lata trenowałam w grupie szkolnej, ale kiedy pan Kopyto odszedł z naszego klubu, to trafiłam do grupy, którą prowadził Andrzej Piotrowski. To była grupa specjalistyczna, gdzie trenowałam kolejne dwa lata, i z którą poleciałam na igrzyska do Tokio. Wróciłam z trzema medalami. W tym roku mija zresztą pół wieku od tego wydarzenia. Aż trudno mi w to uwierzyć.

- Nie chce mi się wierzyć, że dopiero pod koniec szkoły podstawowej tak bardzo zainteresowała się Pani sportem. Jak wyglądało Pani dzieciństwo?

- Zanim zaczęłam trenować, bardzo dużo czytałam. Zapisałam się do kółka teatralnego. Chociaż zawsze lubiłam ruch. Jak wybierałam się do szkoły, to biegałam, żeby się nie spóźnić. Ale o treningach nie myślałam. To szkoła stworzyła mi takie warunki.

- Jak ocenia Pani dzisiejszą lekkoatletykę w Polsce?

- Uważam, że są bardzo dobre warunki dla sportu wyczynowego. Odnosimy sukcesy - m.in. na ostatnich mistrzostwach Europy w Zurychu zdobyliśmy tyle medali, co świadczy o dobrej pozycji polskiej lekkoatletyki. Ale z drugiej strony, problemem jest to, że mamy mało trenerów - tych najwyższej klasy. Nie mówię o trenerach kadry, którzy są zatrudnieni w PZLA, ale myślę bardziej o lekkoatletyce na poziomie klubowym.

- Czym się Pani obecnie zajmuje?

- Jestem trochę zajęta. Działam społecznie w Polskim Komitecie Olimpijskim. Działam też w organizacjach międzynarodowych. Jako członek MKOL zasiadam w czterech komisjach, biorę udział w jego sesjach. Jestem patronem szkoły podstawowej w Pułtusku - tutaj często organizowane są zawody lekkoatletyczne, z czego bardzo się cieszę. Jestem też patronką biegu na 5 kilometrów: Samsung Irena Women's Run. Odbywa się on od pięciu lat. Wszystkie uczestniczące w nim kobiety biegną w takich samych koszulkach. To fantastyczny widok! W tym roku np. pobiegło aż pięć tysięcy pań. To był mój pomysł na takie wydarzenie. Cieszę się, że udało się je zrealizować. W przyszłym roku planuję w Polsce konferencję, z ramienia MKOL, poświęconą sportowi kobiet.

- Zastanawiam się, czy w ogóle ma Pani jakiś wolny czas dla siebie?

- (śmiech) Cały czas coś się dzieje, chociaż mam też sporo wolnego czasu. Myślałam, że jak zakończę karierę sportową, to będzie spokój, a ludzie o mnie zapomną. A okazuje się, że cały czas pamiętają.

- Ma Pani ulubione potrawy, które lubi przyrządzać rodzinie?

- Pewnie, że mam. Często przyrządzam dania chińskie - mam kilka dobrych przepisów na potrawy, które przygotowuje się w kilka minut. A poza tym bardzo lubimy barszcz ukraiński i rybę po grecku.

- Od dłuższego czasu walczy Pani z chorobą nowotworową. To chyba najważniejsza walka w Pani życiu...

- Mogę tylko powiedzieć, że czuję się dobrze. Wszystko jest na dobrej drodze.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki