Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Donald Tusk "haratał w gałę" z kolegami. Na boisku byli Jacek Karnowski i Jan Krzysztof Bielecki

Kamila Grzenkowska
Donald Tusk zagrał w niedzielę z kolegami z czasów "Świetlików".
Donald Tusk zagrał w niedzielę z kolegami z czasów "Świetlików". Przemek Świderski
Przyjaciele i koledzy z boiska, na sportowo, postanowili odprawić Donalda Tuska do Brukseli, gdzie szefować będzie Radzie Europy. Na murawie swoje piłkarskie umiejętności zaprezentowali m.in. Jacek Karnowski i Jan Krzysztof Bielecki.

Pomysł wyszedł od samego Donalda Tuska. Miał ochotę pograć w piłkę z kolegami z Trójmiasta. Były już premier skontaktował się więc z wieloletnim przyjacielem, Andrzejem Kowalczysem i poprosił o pomoc przy organizacji meczu piłkarskiego. Odzew był spory, bo na boisku, na sopockim Przylesiu, pojawiło się w niedzielne przedpołudnie aż 39 osób. Trzy z nich objęły rolę sędziów, a kilkanaście musiało się zadowolić przez dłuższy czas rolą rezerwowych.

Donald Tusk zagrał z kolegami w piłkę

Nie to jednak było najważniejsze, bo przede wszystkim chodziło o godne, acz symboliczne, pożegnanie byłego już premiera, który za kilka miesięcy obejmie stanowisko Przewodniczącego Rady Europy.

Po boisku, poza Donaldem Tuskiem, biegali m.in. Jacek Karnowski, prezydent Sopotu, Paweł Orłowski, wiceminister rozwoju i infrastruktury, Michał Owczarczak, wicewojewoda pomorski, Ryszard Świlski, członek Zarządu Województwa Pomorskiego, Jan Krzysztof Bielecki, były premier i przede wszystkim wielu znajomych premiera z boiska, którzy na co dzień nie mają nic wspólnego z polityką czy samorządem.

- Był m.in. mechanik samochodowy, ekspedytor, gastronomik, kierowca, a nawet dwóch dziennikarzy. To przede wszystkim przyjaciele z czasów "Świetlika" i opozycji "sierpniowej". Niektórzy z nich grają z Donaldem Tuskiem od 30 lat - wylicza Andrzej Kowalczys, szef drużyny, współpracujący na co dzień z organizacjami pozarządowymi w Urzędzie Marszałkowskim w Gdańsku.

Donald Tusk grał w ataku. Kowalczys zapewnia, że mimo iż jest tak ważnym politykiem, na boisku nie ma żadnych forów - nikt mu specjalnie nie podaje piłki i nikt nie udaje. Przyznać jednak trzeba, że panowie podczas niedzielnego meczu raczej się oszczędzali.

- Jesteśmy już wiekowi, większość z nas jest po pięćdziesiątce - tłumaczy Kowalczys.

Donald Tusk zawsze gra na pozycji napastnika

To, że Tusk gra zawsze na pozycji napastnika zaznacza też prezydent Sopotu, Jacek Karnowski.- Jest w bardzo dobrej formie, zwłaszcza jak na kogoś, kto ostatnio miał problemy z barkiem. Jest bardzo "wybiegany" - zachwala kondycję byłego premiera Karnowski.

Prezydent Sopotu przyznaje, że ostatni mecz odbywał się w przyjaznej atmosferze, ale nie ukrywa, że towarzyszyło mu dużo emocji i... męskich przekleństw na boisku.

- Na meczu spotkali się starzy przyjaciele, ale to Andrzej Kowalczys, jako jeden z nielicznych potrafi krzyknąć na Donalda, a nawet posadzić go na ławce. Tak było podczas jednego ze spotkań, które rozgrywaliśmy przy ul. Bitwy pod Płowcami - wspomina Karnowski.

Samorządowiec ma nadzieję, że mecze z Tuskiem będą nadal rozgrywane w Sopocie, choć pewnie dużo rzadziej niż obecnie.
- I tak spotykamy się ostatnio raz na kilka miesięcy. Kiedyś graliśmy nawet raz w tygodniu - przypomina prezydent kurortu.
Niedzielny mecz trwał równe 90 minut, a zakończył się wynikiem 8:4. Przegrała drużyna Tuska.
Były premier otrzymał od przyjaciół prezent - obraz jednego z sopockich artystów przedstawiający molo.
- Pogratulowaliśmy mu nowego stanowiska, a Donald podziękował i powiedział, że jesteśmy dla niego drudzy po rodzinie. Myślę, że się wzruszył - opowiada Kowalczys.

Po zejściu z boiska Tusk zaprosił wszystkich na kiełbasę i karkówkę z grilla.
Już po niedzielnym meczu prezydent Karnowski wytykał ministrowi Orłowskiemu, że... ten najbardziej wszystkich faulował. - No cóż... gram w obronie, więc bywa, że niektórzy trafiają na moje gabaryty, a przy zderzeniu ze mną nie każdy utrzymuje się na nogach - przyznaje z rozbrajającą szczerością wiceminister Paweł Orłowski.

Wiceminister nie zaprzecza też, że podczas ostatniego meczu chwycił za koszulkę Kowalczysa, który był w jednej ekipie z Tuskiem. - Przegrywali więc chciałem dać im szansę na rzut karny. Moja drużyna nie miała do mnie o to pretensji - zapewnia Orłowski.

To był ostatni mecz z premierem, ale na pewno nie ostatni z Donaldem Tuskiem w Sopocie. Nieoficjalnie usłyszeliśmy, że panowie umówili się na mecz także... w Brukseli.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki