Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jowita Twardowska z rady nadzorczej Lechii Gdańsk: Strategia musi być spójna [ROZMOWA]

Rafał Rusiecki
Przemek Swiderski/Polskapresse
Rozmowa z Jowitą Twardowską, wiceprzewodniczącą rady nadzorczej Lechii i dyrektorką biura komunikacji i CSR Grupy Lotos.

Jak wygląda Lechia z fotela wiceprzewodniczącej rady nadzorczej?

- To świeża sprawa. Jeden z mniejszościowych akcjonariuszy zasiadających w radzie nadzorczej zaproponował moją kandydaturę na wiceprzewodniczącą. Wyraziłam zgodę i wielkiej zmiany na razie nie ma. Za nami dopiero jedno posiedzenie rady nadzorczej w nowym kształcie. To taki moment otwarcia, także ze względu na zarząd. Oddelegowano pana Dariusza Krawczyka do pełnienia obowiązków prezesa klubu. Powołano nowego dyrektora finansowego [Artur Waśkiewicz - przyp. aut.]. Po zmianach właścicielskich nastąpiła więc faktyczna zmiana w zarządzie i radzie nadzorczej klubu.

Trochę długo to trwało.

Myślę, że jest to spowodowane tym, że właściciel musiał zdecydować, czy będzie współpracował z dotychczasowym składem zarządu i jest w stanie z nim realizować swoją wizję, czy potrzebuje zmian. Dobrze, że ci, którzy byli, mieli szansę, aby zaistnieć w nowych realiach. Długo trwała też budowa konsorcjum właścicielskiego. Trzeba było zbudować drużynę. Przed rozpoczęciem rozgrywek zapewne gdzie indziej były priorytety i inaczej rozłożone były akcenty. W tej chwili mamy nową rzeczywistość.

Czy Pani awans w strukturach rady nadzorczej przełoży się na większą aktywność w klubie, mocniejsze zaangażowanie się w jego życie?

- Najbliższy jest mi model korporacyjny, gdzie każdy ma swoją rolę do spełnienia. Zarząd jest od zarządzania, a rada nadzorcza jest od tego, aby go oceniać. Grupa Lotos przekazuje na klub istotne środki finansowe i zależy mi teraz na tym, aby jak najszybciej powstał nowy budżet. Tego jeszcze w profesjonalnym kształcie nie ma. To pozwoli ocenić plany na przyszłość. Nasze zaangażowanie jest więc takie samo jak w poprzednim sezonie. Zmiana mojej roli z członka rady na wiceprzewodniczącą nie ma aż takiego znaczenia. Nie ukrywam jednak, że być może w przyszłości trzeba będzie użyć tych wpływów, jeśli coś zacznie się dziać nie tak, jak to sobie założyliśmy. Na razie jestem dobrej myśli, że zarząd z nowym dyrektorem finansowym przygotuje i przedstawi realny budżet, który będzie można realizować.

Jakie różnice widzi Pani w Lechii Andrzeja Kuchara i w Lechii Franza Josefa Wernzego?

- Główna różnica polega na zmianie kapitału z polskiego na zagraniczny. Inaczej na klub patrzy się z perspektywy Niemiec, a inaczej Polski. Jest ogromna zmiana w kontekście strategii. Zawsze popieraliśmy element związany z zatrudnianiem naszych wychowanków. Obecnie właściciel, mając do tego oczywiście prawo, angażuje piłkarzy zagranicznych. Rozpoznawalność piłkarzy Lechii obecnie bardzo zmalała. Dla mnie ważne jest to, że pan Andrzej Juskowiak został również prezesem Akademii Piłkarskiej Lechii. W przyszłości daje nam to realny wpływ na element szkoleniowy młodzieży, w którą inwestujemy.

O Lechii od pewnego czasu mówi się jako o klubie sterowanym przez menedżerów piłkarskich, którzy stawiają na swoich graczy. Jak Pani to odbiera?

- Wiadomo, że w świecie dużej piłki menedżerowie byli, są i będą. Zależy nam na tym, aby ich udział istniał tylko w niezbędnym stopniu, aby ograniczać ich zapędy, koszty. Zarządzanie klubem musi być w rękach zarządu. Nie jest dobrze, gdy w imieniu klubu wypowiada się medialnie jakikolwiek menedżer, który reprezentuje zawodnika.

Czuje Pani, że pan Wernze ma pomysł na Lechię?

- To taki moment, w którym aktywnie się angażuje. Dużo rzeczy sprawdza, często przyjeżdża do Gdańska. Pojawia się też na meczach, przygląda się klubowi w kontekście frekwencji i zachowania kibiców, marketingu i kosztów. Myślę, że ma ogromne doświadczenie, jeśli chodzi o rynek niemiecki. Od takiego człowieka trzeba czerpać jak najwięcej pozytywów.

Wróćmy jeszcze do agentów piłkarskich. Pojawiały się bowiem głosy, że jedną z przyczyn odejścia trenera Ricardo Moniza był jego konflikt z tymi agentami, którzy sugerowali mu pewnych piłkarzy. Dzisiaj wielu kibiców tęskni za tym szkoleniowcem.

- Rzeczywiście był trenerem z charyzmą. Grupa Lotos utrzymuje jednak cały czas to samo podejście, czyli, że umowa sponsoringowa nie dotyczy spraw związanych z obsadą trenerów i piłkarzy. Nasza strategia na pewno nie zmieni się jednak, jeśli chodzi o oczekiwania co do podejścia trenera, który powinien doceniać szkolenie młodzieży i wprowadzać ją do pierwszego zespołu.

Rene van Eck będzie lepszym trenerem niż Joaquim Machado?

- (śmiech). O nazwiskach nic nie wiem. Interesuje nas natomiast fakt, czy wizerunek danego trenera negatywnie nie wpisał się w historię, ponieważ wówczas nie chcemy, aby było to łączone z Grupą Lotos.

A jak przyjęła Pani to, że w krótkiej, letniej przerwie pojawiło się w Lechii aż 20 nowych piłkarzy?

- No tak, to pytanie musiało paść (śmiech). Jest to trochę zaskakujące. Wiadomo, że duża grupa tych zawodników nie jest rozpoznawalna w Polsce. Będą musieli zaskarbić sobie sympatię gdańskich kibiców. To jest też lekko przerażające z punktu widzenia klubowego budżetu. Nie możemy tego potępiać, bo taka jest wizja klubu, który zamierza grać w pucharach i zaistnieć na innym poziomie. Może to jest jakiś sposób. Mam nadzieję, że właściciel zdaje sobie sprawę z tego, na co zarząd sobie pozwala i że finansowo sobie z tym poradzi.

No właśnie. Pojawiają się głosy, że część transferów nie jest opłacona.

- Nie sprawdzamy tego na bieżąco. Od tego jest audytor, który weryfikuje sytuację finansową. Teraz przygotowywane jest sprawozdanie za ubiegły sezon. Niebawem będzie wiadomo, jaka jest sytuacja klubu. To jest też zadanie dla nowego dyrektora finansowego. Nie chcemy, aby ktoś pomyślał, że wina leży po naszej stronie. Regulujemy swoje zobowiązania na czas. Jeśli więc będą sygnały, że coś jest nie tak, to będziemy na nie reagować.

Początek sezonu nie jest wymarzony. Okazało się, że duża grupa nowych piłkarzy jeszcze nie rozumie się dobrze na boisku.

- Jeśli klub decyduje się na piłkarzy z zagranicy i liczy na lepszy wynik, a tego wyniku nie ma, to jest pytanie o zaangażowanie zawodników i ich sportową jakość. Mam nadzieję, że dożyjemy stabilizacji i wkrótce kojarzenie Lechii nie będzie jedynie przez pryzmat nowych zakupów.

Taka polityka transferowa stoi w sprzeczności z programem "Biało-zielona przyszłość z Lotosem". Wiadomo jeszcze, że jego wychowankowie są zbyt młodzi. Ale co będzie dalej?

- My nie odpuścimy. Nie może być tak, że młodzieżowy program będzie biegł swoją drogą, a Lechia w pewnym momencie nie będzie z niego korzystać. To będzie oznaczało, że rozjeżdżamy się w strategii sponsorowania i myślenia o tej drużynie.

W którym miejscu tabeli znajdzie się Lechia na koniec sezonu?

- (śmiech). Ja cały czas życzę drużynie jak najlepiej. Bardziej niż na miejscu w tabeli zależy mi jednak na stabilizacji zawodników. Oby zaistnieli w pamięci kibiców. Superszybki sukces może się oczywiście pojawić, ale nie jest to cel sam w sobie. Wolałabym, aby ten klub na tyle się ułożył, zdefiniował swój budżet i strategię, abyśmy mówili, że nadal możemy iść razem. Będziemy dążyć do tego, aby skorelować nasz młodzieżowy program z tym, co dzieje się w profesjonalnej piłce. Cieszę się więc, że jest pan Andrzej Juskowiak, jako taki łącznik. To gwarancja, że zainteresuje się tą młodzieżą i w pewnym momencie, jeśli uzna, że są gotowi do pierwszego składu, będzie miał realny wpływ na ich promocję.

A jeśli ta młodzież rozjedzie się po Polsce?

- Tak również może się zdarzyć. Jeśli będą podkreślali, że tutaj się wychowali, dzięki programowi, to jeszcze lepiej. Pamiętajmy, że nie dla wszystkich wystarczy miejsca w profesjonalnej piłce i nie dla wszystkich będzie ono w Lechii. Jeśli program przyczyni się do podniesienia poziomu piłki w Polsce, to będziemy zadowoleni. Wierzymy, że program, który stworzyliśmy na bazie naszego programu dla skoczków narciarskich, to jedyna dobra droga, aby w przyszłości mieć silną drużynę. Każdy Messi, każdy Ronaldo był kiedyś dzieckiem i trafił do oferującej dobre podstawy szkoły. My też musimy w to zainwestować. A nie są to małe środki, zważywszy, że to już 13 ośrodków w regionie. Mam nadzieję, że Lechia sama wyciągnie wnioski i wykorzysta to zaangażowanie. Może także właściciel z Niemiec dołoży do tego programu swoje doświadczenie.

A jak duże jest to finansowe zaangażowanie Grupy Lotos w program?

- Spore. Mówiąc szczerze, to już nie są tysiące złotych, ale kwoty liczone w milionach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki