Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Internetowe trolle na wirtualnej wojnie. Sieją w Polsce nienawiść. Robią to za pieniądze Kremla

Tomasz Słomczyński
Granica między masowym produkowaniem jątrzących wpisów na fora a cyberatakiem jest bardzo cienka
Granica między masowym produkowaniem jątrzących wpisów na fora a cyberatakiem jest bardzo cienka sxc.hu
To jest propagandowa piąta kolumna. Działa po cichu, w zaciszu serwerów. Być może w Moskwie, być może w Warszawie lub Gdańsku. Kremlowskie trolle - internetowi najemnicy na wirtualnej wojnie. Czy są już rozpracowywani przez nasze tajne służby?

Podobno jest ich cały legion. Chcą bić banderowców i nie wierzą w to, co mówi się o wojnie na Ukrainie. Pamiętają Wołyń i nie ukrywają chęci przyłączenia Lwowa do Polski.

Problem jednak w tym, że najprawdopodobniej ich... nie ma. Wszechobecni w internecie zwolennicy opcji prorosyjskiej to albo opłacani najemnicy albo wirtualne twory wyprodukowane przez Moskwę po to, żeby Polacy zaczęli nienawidzić.

***
8 września 2014 roku, godz. 12.12. Wirtualna Polska podaje za Polską Agencją Prasową, że na Ukrainie "rebelianci naruszają rozejm". Dziesięć minut później pod artykułem pisze "Petlura": "Bić banderowców! Rosja to kraj, Ukraina to sztuczny twór !!!!!!!!". Mija kolejne pół godziny. Pisze ktoś, kto nazwał siebie "Fakty": "Rebelianci »naruszają« rozejm, broniąc się przed atakami faszystowskich najemników".

***
Przed dwoma miesiącami hakerzy z Anonymous International umieścili w sieci wykradzione dokumenty, z których wynikało, że rosyjska Agencja Badań Internetowych zatrudnia "sponsorowanych internautów". W Polsce o sprawie napisała "Rzeczpospolita". Agencja z Sankt Petersburga miała płacić wynajętym przez siebie osobom za pozostawianie co najmniej 50 komentarzy dziennie pod różnymi artykułami, prowadzenie sześciu profili na Facebooku i dziesięciu kont na Twitterze.

Obowiązkiem zatrudnionych w ten sposób pracowników było "wrzucenie do sieci" w każdym z tych mediów co najmniej trzech wpisów dziennie. Wszystko według ściśle określonych wytycznych ideologicznych i politycznych.

Jak wynika z ujawnionych tajnych dokumentów, za wszystko płaci Kreml. Hakerzy z Anynomous International podali informację, że z rosyjskiego budżetu na ten cel poświęca się 33,5 mln rubli, czyli ok. 1 mln dolarów. Według ujawnionych poszlak osobą odpowiedzialną za utrzymywanie w tym celu szeregu agencji internetowych w Rosji, na Białorusi i Ukrainie jest Wiaczesław Wołodzin, zastępca szefa administracji Władimira Putina.

Po ujawnieniu tego procederu odezwały się najbardziej opiniotwórcze zachodnie tytuły, wypowiadając wojnę rosyjskim trollom (do pojęcia "trolla" jeszcze wrócimy). "Jest ich legion. Celowo rozpoczynają kłótnie i tworzą napiętą atmosferę. Są finansowani przez firmę, która ma ukryty związek z Kremlem. Działają zarówno na naszych forach, jak również New York Times, CNN i The Huffington Post" - napisał publicysta Washington Post, zaznaczając jednocześnie, że trolli można rozpoznać po przekleństwach, kiepskim angielskim, bezsensowności komentarzy i prorosyjskich treściach o imperialnym charakterze.

Naiwnością byłoby sądzić, że sponsorowany przez Kreml trolling jest problemem tylko amerykańskich mediów.

***
Tymczasem na Wp.pl dalej trwa dyskusja pod artykułem dotyczącym przerwania rozejmu. Niecałe dwie godziny po jego opublikowaniu pisze niejaki "Zibikar": "w Czeczenii według naszych mediów walczyli tzw. bojownicy pod dowództwem legendarnych komendantów polowych i byli tak nazywani nawet wtedy, gdy zabijali cywilnych zakładników w szkołach, szpitalach teatrze i w metrze. Na wschodniej Ukrainie separatyści nie stosowali takich barbarzyńskich metod, a nasze media ciągle nazywają ich terrorystami, czego pojąć w żaden sposób nie potrafię".

Odpowiada mu niejaki "odzew": "piszesz o "naszych mediach", to znaczy twoich ruskich?".

***
Wyjaśnijmy więc, czym jest tzw. trolling.

Geneza słowa "trolling" pochodzi od angielskiego "trolling for fish" oznaczającego "łowienie na haczyk". To rodzaj niestosownego zachowania w internecie, ogólnie przez internautów uważanego za szkodliwe i niezgodne z "netykietą" (etykietą postępowania w internecie).

Generalnie rzecz biorąc, polega na dokonywaniu wpisów, najczęściej na forach internetowych. Choć samo dokonywanie wpisów nie ma w sobie nic zdrożnego, to w tym przypadku jest inaczej: wpisy umieszczane przez trolli są obraźliwe, agresywne, kontrowersyjne i mają działać jak "haczyk" - sprowokować innych użytkowników sieci do dyskusji, która często przeradza się w ten sposób w internetową pyskówkę. W efekcie, przy dużej ilości takich wpisów, następuje dezorganizacja forum i radykalizacja wypowiadanych opinii.

***
Ciąg dalszy dyskusji o przerwanym na Ukrainie rozejmie, toczącej się pod artykułem na Wp.pl.:
"Tak właściwie, to sowieci odbierają swoje, czas pomyśleć o naszych kresach".
"Polaku, pamiętaj o Wołyniu!!!!!!".
"Już po banderowcach i całe szczęście, lać, lać, jeszcze raz lać".
Często swoje komentarze zamieszcza niejaki "Adam". Pod różnymi artykułami na Wp.pl pojawia się jego wpis, zawsze tej samej treści: "UKRAIŃCY TO FAŁSZYWY I PODŁY NARÓD". Czasem dodaje przed tym zdaniem kilka słów nawiązujących do tekstu artykułu, który rzekomo komentuje.
Ale nie wszystkie wpisy są prymitywne, pisane jakby z automatu.

***
Nawet krótka analiza wpisów pod artykułami o wojnie na Ukrainie, pozwala na wniosek, że trollami są osoby nieźle orientujące się w tym, jakie są aktualne nastroje w Polsce, polskie lęki, historyczne zaszłości. Najprawdopodobniej rosyjskimi trollami są więc albo sami Polacy albo osoby, które Polskę i Polaków doskonale znają.

Bardzo częste jest powoływanie się na Wołyń, wtedy bywa łączone z chęcią (lub żądaniem) przyłączenia do Polski Zachodniej Ukrainy. Charakterystyczne jest słownictwo opisujące żołnierzy walczących po stronie ukraińskiej: oprócz "faszystów", "nazistów", są to "banderowcy" i "banderofaszyści". To najczęściej spotykana narracja używana przez zwolenników opcji rosyjskiej publikujących swoje komentarze w polskim internecie.

Ale nie wszystkie wpisy stanowią prymitywną i wulgarną propagandę. Pod artykułem na Wp.pl, z którego dowiadujemy się, że Poroszenko przybył z wizytą do ostrzeliwanego przez separatystów Mariupola, znajduje się taki oto fragment wypowiedzi Ukrainki (która rzekomo widziała, jak ukraińscy żołnierze przybijają trzyletnie dziecko do ściany): "Nawet faszyści nie robili takich rzeczy [jak żołnierze ukraińscy - przyp. red.]. Nawet faszyści! (…) To prawnuki SS-Galicji, którzy podnieśli głowy. Ponieważ pochodzę z Zakarpacia, stare babcie opowiadały nam, że nawet faszyści nie robili rzeczy, których dopuszczali się ci z SS-Galicji. Oni byli miejscowi i torturowali miejscowych mieszkańców, gwałcili ich żony, zabijali dzieci. I tacy sami stali się ci ludzie, ich prawnuki".

Ta wypowiedź kobiety, która rzekomo widziała zbrodnie ukraińskich żołnierzy, pojawia się od wtorku na kolejnych forach, pod artykułami w kolejnych serwisach: Wp.pl, Interia.pl, Gazetaprawna.pl.

Niekiedy też trudno jest jednoznacznie stwierdzić, że dany wpis ma antyukraiński charakter - dotyczy to sytuacji, w których informacja jest prawdziwa, lecz jednostronna, nie uwzględnia ukraińskiego punktu widzenia i tym samym przedstawia konflikt w prorosyjskim świetle. Na przykład pisze "czajka": "Mariupol wybudowali Rosjanie za panowania Katarzyny II, na ziemiach zwanych Noworosją. Do dziś połowę mieszkańców tego miasta stanowią Rosjanie, a 90 procent ludności posługuje się językiem rosyjskim. Za dwa tygodnie nad Mariupolem powiewać już może flaga Republiki Donieckiej...".

***
- Czytając wpisy w internecie pod tekstami o wojnie na Ukrainie, można odnieść wrażenie, że znaczna część polskich internautów jest po stronie Rosji...

Czy mamy do czynienia z zaplanowaną akcją trollowania, pytam szefa działu serwisów informacyjnych Wirtualnej Polski, Sławomira Cedzyńskiego:
- Tak samo się nad tym zastanawiałem, czy tak rzeczywiście jest... Niektóre wpisy analizowaliśmy pod tym kątem. Może teraz już w mniejszym stopniu, ale wcześniej, w okolicach zdobywania przez Rosjan Krymu, składnie językowe wpisów świadczyły o tym, że ich autorzy jeszcze nie do końca opanowali język polski. Teraz niektóre treści "dziwnie" pokrywają się z informacjami przekazywanymi przez prorosyjskie media, takie jak Głos Rosji. Dzieje się tak w bardzo wielu przypadkach. Nie wiem, czy oddziaływanie prorosyjskich mediów jest tak w Polsce znaczące, czy też rzeczywiście mamy do czynienia z zaplanowaną i opłaconą akcją...

Zdaniem Sławomira Cedzyńskiego, musimy pogodzić się z obecnością trolli w polskich mediach elektronicznych.
- Moim zdaniem taki jest koszt wolności wypowiedzi w internecie. Jeśli nie ma tam nawoływania do działań niezgodnych z prawem, to trzeba by zmienić prawo, jeśli chciałoby się wpisy śledzić pod kątem postępowania karnego... Tymczasem można reagować publicystyką, można ujawniać, krytykować, pisać o tym zjawisku. Natomiast zgodnie z prawem nie możemy tego ścigać. Na szczęście żyjemy w państwie demokratycznym.

***
- Te wszystkie prorosyjskie wpisy pod artykułami o wojnie na Ukrainie, to jest rzeczywiste odzwierciedlenie nastrojów Polaków, czy zaplanowana przez Moskwę akcja?

Odpowiada Piotr Niemczyk, były dyrektor Zarządu Wywiadu UOP i były zastępca dyrektora Biura Analiz i Informacji UOP.
- Całkiem bym tego nie wykluczył, że jest w Polsce spora grupa oszołomów, którzy są tak mocno zafascynowani silną osobowością prezydenta Rosji, że wydaje im się, że w Polsce może być podobnie. Ale też mam takie wrażenie, że wpisy na forach umieszcza się zdalnie. Część tych wpisów robi się na zasadzie, że ileś tam osób siedzi i pisze, a część robi się elektronicznie. I wiele na to wskazuje, że wpisy antyukraińskie są robione za pomocą narzędzi informatycznych. Przyglądaliśmy się temu zjawisku i zauważyliśmy niezwykle krótki czas reakcji - ukazuje się jakiś tekst i w ciągu kilku minut pojawia się pod nim kilkanaście komentarzy. To jest niemożliwe, żeby ludzie to wpisywali, komputer musiał to wygenerować. Zresztą w tych wpisach odnajdujemy dokładnie te same sformułowania, tak jakby były kopiowane przez jakieś narzędzie. Myślę, że ktoś pisze te komentarze, a potem są one powielane przez sieć zombi. Pewnie jest to robione jak działania hakerskie. Żeby się łatwo nie wydało kto za tym stoi, angażuje się sieć różnych serwerów, za pośrednictwem różnych komputerów, niekoniecznie "świadomych" tego, że są do tego wykorzystywane.

- Te wpisy odwołują się do naszej historii, stereotypów, polskich lęków. Czy takie wpisy mogą być produkowane w Polsce?
- Nie można wykluczyć, że również i w Polsce dzieje się tak, że ktoś komuś płaci za dokonywanie takich wpisów. Jest przecież kilka fundacji, które popierają rosyjski punkt widzenia. Sądzę jednak, że gdzieś jest ośrodek analityczny, w nim pisze się te komentarze, a potem, za pomocą narzędzi informatycznych te treści są dystrybuowane po forach. I jest to przemyślane, nie są to tylko prymitywne deklaracje, za tymi wpisami kryje się jakaś socjotechnika. Może to się dzieje w Moskwie, może w Petersburgu, a może w Polsce...

- Jeśli wpisy nie nawołują do popełnienia przestępstwa, to jest to działanie legalne i prokurator się tym nie zajmie. A czy jest to temat dla służb specjalnych?
- Oczywiście, że tak. Specyfika służb specjalnych polega na tym, że mogą i powinny działać również wtedy, gdy nie ma postępowania karnego, gdy trzeba monitorować sytuację i wiedzieć, co się dzieje. Moim zdaniem pomiędzy masowym "produkowaniem" wpisów na fora a cyberatakiem jest bardzo cienka granica. Narzędzia, które posłużą do tego, żeby ileś tam komentarzy znalazło się na określonych forach a narzędzia które mogą posłużyć do ataku i zablokowania serwerów, są bardzo podobne. Mam nadzieję, że polskie służby to monitorują i wiedzą, co się dzieje.

***
Środa, 11.42, artykuł o wizycie Poroszenki w Mariupolu jest od 20 godzin w serwisie Wp.pl. Pod artykułem opublikowano 110 komentarzy, z czego 50 jest wyraźnie antyukraińskich i prorosyjskich zarazem.

[email protected]

Polskie prawo nakłada obowiązek ścigania autorów wypowiedzi (również publikowanych w internecie), które nawołują do popełnienia przestępstwa.
Treści komentarzy antyukraińskich są więc w większości legalne, choć - na granicy prawa (np. "lać banderowców"). Jeśli prokuratura stwierdzi w takim przypadku przestępstwo, może wszcząć śledztwo, w wyniku którego mogłoby dojść do identyfikacji autora wpisu na forum.

Katarzyna Halicka, Wirtualna Polska: Jako wydawca internetowy przywiązujemy dużą wagę do wolności wypowiedzi. Dbamy jednocześnie o to, by publikowane na naszych stronach opinie były zgodne z prawem, nie naruszały zasad współżycia społecznego, praw i swobód innych osób, były zgodne z regulaminem Opinii WP.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Internetowe trolle na wirtualnej wojnie. Sieją w Polsce nienawiść. Robią to za pieniądze Kremla - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki