Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czarny scenariusz dla gdyńskiej kardiologii

Dorota Abramowicz
Brakuje pieniędzy, ale chorych trzeba leczyć dalej
Brakuje pieniędzy, ale chorych trzeba leczyć dalej Grzegorz Mehring
Bolesny zabieg może czekać oddział kardiologiczny w Szpitalu Morskim w Gdyni. Po tym, jak Narodowy Fundusz Zdrowia o ponad milion złotych zmniejszył kontrakt na leczenie serc w gdyńskiej placówce, jej dyrekcja przygotowało wstępną symulację niezbędnych oszczędności. Z 38-łóżkowego oddziału może ubyć dziesięć łóżek, niewykluczone są też zwolnienia pielęgniarek i lekarzy. Na dodatek możliwa jest też strata pieniędzy z Unii Europejskiej.

W najbliższy poniedziałek z czarnym scenariuszem działań oszczędnościowych zapozna się wicemarszałek Hanna Zych-Cisoń oraz Rada Społeczna szpitala.

- Nie chcemy tego robić, ale niewykluczone, że zostaniemy zmuszeni - mówi z lekką rezygnacją w głosie Małgorzata Bartoszewska-Dogan, wicedyrektor Szpitala Morskiego. - W ubiegłym roku nasz kontrakt wynosił 3,8 mln, a oddział już przynosił straty sięgające miliona złotych rocznie. W tym roku dostaliśmy 2,7 mln zł, co oznacza, że straty wyniosą 2 mln złotych. Szpital nie może się zadłużać. Z drugiej strony pojawia się pytanie - co z pacjentami? Przecież chorzy ludzie nie znikną!

W ostatnich dniach szpital w Redłowie już dwa razy zgłaszał do centrum ratunkowego informację o tzw. blokadzie. Oznaczało to, że wszystkie łóżka na oddziale kardiologii były zajęte. Teoretycznie karetka z chorym powinna w razie takiej informacji ruszyć do innego szpitala. Kłopot w tym, że albo pacjent był w takim stanie, że dłuższa podróż stanowiła zagrożenie dla jego życia, albo w najbliższym Szpitalu Miejskim nie było wolnych miejsc.Ostatecznie więc lekarz decydował o położeniu takiego pacjenta na jednym z pięciu łóżek w izbie przyjęć, gdzie chory - już pod nadzorem specjalistów - czekał na zwolnienie miejsca.
- Na lekarzy, którzy muszą dokonać selekcji przyjęć chorych, spada ogromna odpowiedzialność - wyjaśnia ordynator kardiologii, dr Michał Szpajer. - Groźne są zwłaszcza tzw. przypadki ewoluujące W przeciągu dwóch-trzech godzin sytuacja dramatycznie się pogarsza i nagle mamy do czynienia ze stanem krytycznym.

Sytuacja w Gdyni jest skutkiem głośnej sprawy, związanej z brakiem kontraktów z pomorskiego NFZ dla trójmiejskiej kardiologii. Gdyński szpital uważany był za "szczęśliwca", bo w przeciwieństwie do Pomorskiego Centrum Traumatologii i Szpitala Studenckiego w Gdańsku zgarnął w dodatkowym konkursie całą pulę pieniędzy. Pula ta jednak nie wystarcza na podtrzymanie dotychczasowej działalności.

- Możemy też stracić szansę na otrzymanie 1,4 miliona euro unijnych pieniędzy na zbudowanie jedynego w województwie Ośrodka Niewydolności Serca - mówi dyr. Bartoszewska-Dogan. - Wniosek o dofinansowanie z UE zawierał dane ubiegłoroczne, m.in dotyczące personelu i liczby łóżek. Przy mniejszym kontrakcie nie jesteśmy w stanie spełnić tych warunków.
W ośrodek, który miał powstać w ramach koncepcji programu Zdrowie dla Pomorzan, samorząd województwa i władze Gdyni zainwestowały duże pieniądze. Działa już przychodnia kardiologiczna, ambulatorium, kupiono sprzęt, przygotowano modernizację szpitala.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki