Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Zdunek, prezes GKŻ Wybrzeże: Zostało rozczarowanie i długi [ROZMOWA]

Janusz Woźniak
Przemek Świderski/Polskapresse
O kulisach fatalnego sezonu żużlowców rozmawiamy z prezesem stowarzyszenia GKŻ Wybrzeże i sponsorem drużyny Tadeuszem Zdunkiem.

- Jak wygląda krajobraz po spadku z Enea Ekstraligi?

- A jak ma wyglądać? Mogę mówić o swoich odczuciach. W nich dominuje rozczarowanie. Głównie po tym, co stało się w Częstochowie. Mecz z Włókniarzem był ostatnią deską ratunku. Ewentualna wygrana mogła nam zapewnić pozostanie w krajowej elicie. Chcieliśmy pojechać tam w najsilniejszym składzie. Mieliśmy przygotowane pieniądze, które czekały na żużlowców w Częstochowie i miały być wypłacone zaraz po meczu. Zawodnicy o tym wiedzieli. Ale Thomas Jonasson i Leon Madsen nie pojawili się pod Jasną Górą. Odmówili udziału w tym spotkaniu. Przegraliśmy i spadek stał się faktem. To, co stało się w dwóch ostatnich kolejkach, to był już tylko efekt skutków tej częstochowskiej porażki.

- Sportowe remanenty tego sezonu to pożegnanie z trójką Skandynawów: Jonassonem, Madsenem i Fredrikiem Lindgrenem oraz Krystianem Pieszczkiem?

- Raczej tak. Z dwójką pierwszych na pewno nam już nie po drodze. Do Lindgrena nie mam większych zastrzeżeń. On, jeżdżąc raz lepiej, raz gorzej, przynajmniej był na każdym meczu, na który został powołany. Z nim mógłbym rozmawiać o nowym kontrakcie, chociaż w I lidze na takiego zawodnika raczej nie będzie nas stać. A Pieszczek? Nasze drogi się rozchodzą. Nie ukrywam, ze jestem zawiedziony jego postępowaniem, bo po wychowanku spodziewałem się przynajmniej lojalności wobec klubu, a nie traktowaniem go wyłącznie jako źródła dochodu. Pozwolimy mu więc na odejście, ale nie za darmo. Ekwiwalent finansowy za wychowanie Pieszczka, zgodny z regulaminem PZMot, musi trafić na klubowe konto.

- A jak wygląda bilans długów Wybrzeża? Niedawno mówił Pan o ok. 3 mln zł. Czy możemy teraz podać konkretną kwotę?

- Robimy taki szczegółowy bilans i w najbliższym czasie podamy go do publicznej wiadomości. To rzeczywiście jest około 3 milionów złotych, ale nazwałbym tę sumę jeszcze płynną.

- Dlaczego?

- Na przykład Piotr Świderski, a to dług jeszcze z 2012 roku, domaga się od nas ok. 400 tys. złotych. Negocjujemy w tej sprawie, chcemy tę kwotę w znaczący sposób zredukować, bo przecież pamiętamy, że ten zawodnik podpisując kontrakt miał świadomość, że nie jest gotowy do startu od początku sezonu. Zresztą potwierdziło się to w praktyce. W rozliczeniu z zawodnikami za tegoroczny sezon też chcemy skorzystać z regulaminowego prawa nałożenia kar - a to suma 50 tys. zł. - za odmowę udziału w meczu, a także za obniżenie pozycji w rankingu zawodników ekstraligi czy za przegrane mecze.

- Macie już jakieś pomysły na spłacenie długów? Pytam nie bez przyczyny, bo wiąże się to z otrzymaniem licencji na występy w następnym sezonie.

- Mamy taki plan, ale z jego upublicznieniem - w szczegółach - też chcę jeszcze poczekać. Chociażby do momentu skonsultowania go z przedstawicielami władz Gdańska, na których pomoc nadal liczymy.

- Może w ramach długofalowego planu odbudowy żużla w Gdańsku warto pomyśleć o tym, aby w przyszłym sezonie wystartować w II lidze? To dałoby więcej czasu na uporządkowanie spraw organizacyjno-finansowych.

- Zdecydowanie nie jestem zwolennikiem takiej opcji. Musimy zrobić wszystko, aby w 2015 roku gdańscy kibice oglądali speedway na pierwszoligowym poziomie.

- Czy Pan, jako prezes stowarzyszenia i sponsor tytularny, nie ma sobie teraz nic do zarzucenia?

- Mam. Głównie to, że za późno zorientowałem się, co się w klubie tak naprawdę dzieje. Dlatego spóźniona była moja reakcja, która doprowadziła w efekcie do rozstania z prezesem Robertem Terleckim. To był błąd.

- Po odejściu Terleckiego w klubie nadal nie ma prezesa. Może Pan powinien społecznie objąć tę funkcję, a do codziennego zarządzania wystarczyłby sprawny dyrektor.

- Teoretycznie tak to teraz wygląda, a ja jestem w klubie praktycznie każdego dnia. Trudno to jednak uznać za docelowy model. Szukamy kandydata na prezesa. Pośpiechu nie ma, bo musi to być człowiek z wizją działalności nowoczesnego klubu, z kontaktami i możliwościami pozyskania sponsorów. Na pewno nie może to być człowiek, któremu zależeć będzie tylko na stanowisku i… pensji.

- Mówimy o prezesie…

- Proszę nie kończyć i nie wymagać ode mnie potwierdzenia.

- Kiedy rozpoczną się przymiarki do nowego sezonu?

- Kiedy będzie znany budżet klubu na 2015 rok. To musi być wyjściowa sytuacja. Nie będzie mowy o kontraktach ponad stan klubowej kasy. Moim celem jest stworzenie zdrowej struktury organizacyjno-finansowej oraz sportowej.

- Czy trenerem Wybrzeża w nowym sezonie będzie Pana wieloletni pracownik i dobry znajomy Grzegorz Dzikowski?

- Nie ukrywam, że to byłoby dobre rozwiązanie. Jednak trener Dzikowski walczy aktualnie z drużyną z Ostrowa o awans do I ligi, a ostrowscy działacze już proponują mu zatrudnienie także w kolejnym sezonie.

- Marzenia o powrocie do sponsorskiej współpracy z Grupą Lotos nadal są żywe?

- Nawet jakby były, to rozwiał je prezes Grupy Lotos Paweł Olechnowicz, który kilka dni temu, w wywiadzie na antenie Radia Gdańsk, wyraźnie powiedział - pytany, czy Lotos wróci do sponsorowania żużla - że jego firma nie będzie sponsorować klubu, który źle się kojarzy. Trudno, na dzisiaj, odmówić racji takiemu rozumowaniu. Zrobimy więc wszystko, aby Wybrzeże dobrze się kojarzyło i może wówczas Grupa Lotos spojrzy na gdański żużel łaskawszym okiem.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki