Jak mówią eksperci, eksmisja trwała wyjątkowo długo (prawie dwa tygodnie) z powodu trudnych warunków logistycznych.
- Nie istnieją firmy, które zajmują się przewozem zwierząt futerkowych, więc musieliśmy sami zorganizować odpowiedni transport - opisywał Kobus. - Na fermie nie było oświetlenia, więc wieczorem nie mogliśmy działać, a lisy jako dzikie zwierzęta trzeba było przewozić w odpowiednich warunkach.
Z terenu hodowli wywiezionych zostało około 1,5 tys. lisów i norek oraz kilkanaście tchórzofretek.
Mieszkańcy bloków przy ul. Świętokrzyskiej i Sosnkowskiego starali się o to od lat, jednak - jak twierdzili - miasto, spółdzielnia i deweloper, który nie uprzedził ich o sąsiedztwie lisów, pozostawali obojętni na pisma i apele.
- Mam żal do wszystkich instytucji, które przyczyniły się do tej sytuacji - mówiła mieszkanka ul. Sosnkowskiego, pani Monika. - Kupując tu mieszkanie, nie miałam pojęcia ani o ciągle unoszącym się w powietrzu fetorze, ani o biegających po osiedlu lisach, które uciekły z klatek.
Ferma na Oruni działała od lat 70., ale problemy z jej lokalizacją zaczęły się 20 lat później, wraz z budową nowych bloków.
Miejscy urzędnicy nie kryją więc zadowolenia, że konflikt pomiędzy hodowcą futerkowych zwierząt i mieszkańcami osiedla w końcu się zakończył.
- Dwadzieścia lat pracuję i od dwudziestu lat słyszałem o problemach z fermą - mówił prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. - Próbowaliśmy na wiele sposobów doprowadzić do jej przeniesienia, ale to się nie udawało.
W przyszłym tygodniu na terenie byłej fermy rozpoczną się prace przy budowie ul. Nowej Łódzkiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?