Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polscy siatkarze: zwyczajni-niezwyczajni. Przedstawiamy ich sylwetki!

Paweł Hochstim [email protected]
Fot. sylwia dąbrwoa,
Zawodnicy reprezentacji Stéphane'a Antigi, jakich nie znacie. Wlazły, Winiarski, Ignaczak i ich koledzy nie tylko grają w siatkówkę, ale też chętnie pomagają dzieciom poprzez akcje charytatywne i odwiedzając je w szpitalach. Są wyjątkową grupą żartownisiów, mają również wiele nietypowych pasji

Wielcy wzrostem, ale z gołębimi sercami. Polscy siatkarze przez ostatnie lata wielokrotnie udowodnili, że zawsze są gotowi do pomocy potrzebującym, i to w różny sposób - czasem wymiernie, a czasem po prostu poświęcając swój czas. - Nie mogę zrozumieć, dlaczego dzieci cierpią - mówi Mariusz Wlazły, który, podobnie jak większość byłych i obecnych kadrowiczów, nigdy nie odmawia na przykład wizyt w szpitalach dziecięcych.

Dla kibiców są herosami, nadludźmi, a prywatnie są zupełnie normalni. - Jesteśmy zwykłymi ludźmi, którzy po prostu lubią grać w siatkówkę - mówi Bartosz Kurek, którego akurat podczas mistrzostw świata w reprezentacji nie ma. Lubią pożartować, przejmują się ludzkim nieszczęściem i mają takie same priorytety jak większość - chcą żyć w szczęśliwych rodzinach. Z jednej strony, jest im łatwiej, bo zarabiają ogromne pieniądze i stać ich na wiele, ale z drugiej - ich praca wymaga wielu poświęceń.

- Źle się czułem w Rosji, bo niemal cały czas byłem tam bez rodziny. To była główna motywacja, by wrócić do Polski - mówi Michał Winiarski, kapitan i lider reprezentacji, który właśnie prowadzi ją do medalu w mistrzostwach świata. Ktoś powie, że to nieprofesjonalne. Być może, ale kapitan polskiej kadry wielokrotnie podkreślał, że rodzina jest dla niego najważniejsza. Tego lata zrezygnował z połowy pieniędzy, które mógł zarobić w Rosji, by być z rodziną, i wrócił do Bełchatowa. Gdy się go zapyta, z czego jest najbardziej dumny, zawsze odpowie: z synów i żony. Nie z tego, że wygrał Ligę Mistrzów czy zdobył srebro w mistrzostwach świata. Choć akurat ten drugi sukces wspomina każdego roku na urodzinach swojego starszego syna Oliwiera, który urodził się w dniu słynnego meczu Polska - Rosja na mistrzostwach globu w Japonii. To właśnie to spotkanie, wygrane po ciężkim boju 3:2, dało polskiej drużynie szansę na zdobycie medalu.

Winiarski to niezwykle pozytywna postać dla drużyny, bo w każdej, w której grał - czy to w klubie, czy w reprezentacji - jest kimś, kto najlepiej potrafi rozładować napięcie. Jego domeną są żarty i można śmiało się zakładać, że wśród jego kolegów nie ma ani jednego, którego choć raz by nie wkręcił. Legendarne są jego telefoniczne "wywiady" z innymi siatkarzami, bo jak nikt inny potrafi idealnie naśladować głos jednego z najbardziej znanych dziennikarzy zajmujących się siatkówką. Kiedyś na tych łamach opisaliśmy już historię, jak przepytywał jednego z siatkarzy Skry przez zestaw głośnomówiący, a rozmowie przysłuchiwała się cała drużyna z wyjątkiem "ofiary". Wywiad zakończył się, gdy padło pytanie: - Do naszej redakcji dotarło zdjęcie, na którym widać, że pijesz alkohol na przystanku autobusowym. Możesz to jakoś skomentować?

Było wiele innych takich "wywiadów". Kiedyś zadzwonił do jednego z rozgrywających - pomińmy jego nazwisko, bo ten bardzo nie lubi tej historii - i przepytał go na temat ostatniego meczu. - Widać było, że doskonale rozgrywasz piłkę, ale niestety Mariusz Wlazły nie potrafił wykorzystać twojej dobrej gry, prawda? - zadał pytanie "redaktor" Winiarski. Po chwilowym zastanowieniu padła odpowiedź: - No, nie można tak do końca powiedzieć, ale może coś w tym jest… Salwom śmiechu nie było końca, tym bardziej że wywiadowi przysłuchiwał się Wlazły. Choć "Winiarowi" zdarza się też być nieźle samemu zakręconym, bo czasem zapomina nie tylko o umówionych spotkaniach, ale też o… zbiórce przed treningiem. Kilka lat temu razem z Wlazłym musiał jechać na trening przed jednym z wyjazdowych meczów Ligi Mistrzów taksówką, bo… zaspali na zbiórkę. Drużyna ich wtedy nie oszczędziła i żarty się nie kończyły.

Akurat atakujący reprezentacji niespecjalnie lubi z siebie żartować i - choć z Winiarskim dzieli pokój na zgrupowaniach - jest zupełnie inny. Winiarskiego nie da się nie lubić, a Wlazły bywa opryskliwy. Dziennikarze uknuli nawet teorię, że jeśli Wlazły zachowuje się jak gbur, to znaczy, że jest w wysokiej formie, a jeśli jest akurat miły i sympatyczny, to znaczy, że na boisku niewiele mu wychodzi. Lepiej, żeby nie była to prawda, bo na tegorocznym mundialu Wlazły nadzwyczaj chętnie i cierpliwie odpowiada na pytania dziennikarzy…

Przez wiele lat był właściwie niedostępny dla mediów i kibiców, bardzo chronił swoją prywatność - najbliższą rodzinę, czyli żonę i syna - ale w ostatnim czasie to zmienił. Aktywnie prowadzi konta w portalach społecznościowych, spotyka się z kibicami i stworzył nawet fundację, która ma na celu pomagać dzieciom w uprawianiu siatkówki. Turnieje Fundacji Mariusza Wlazłego - taką nosi oficjalną nazwę - gromadzą kilkaset dzieciaków z województwa łódzkiego, a jej fundator jest zawsze na nich obecny. Nie ma wątpliwości, że nazwisko Wlazłego pomaga fundacji, bo jej sponsorami są w zdecydowanej większości sponsorzy jego klubu.

Chętnie współpracuje, podobnie jak wielu innych siatkarzy, z Fundacją "Herosi". Właśnie rozpoczęła się sprzedaż charytatywnego kalendarza, którego bohaterami zostali reprezentanci Polski. Tak jak jego koledzy Wlazły wielokrotnie odwiedzał małych pacjentów Centrum Zdrowia Dziecka i brał udział w akcjach charytatywnych. Kiedyś siatkarz przekazał pieniądze - i to w dużej kwocie - na leczenie chorego dziecka z Rzeszowa. Było to w czasach, gdy w hali Resovii był potwornie wygwizdywany. Nigdy nie chwalił się tym, że pomógł sfinansować leczenie małego mieszkańca Rzeszowa.

Siatkarz Skry sprawił też kiedyś niezwykły prezent pochodzącemu z ubogiej, wielodzietnej rodziny chłopcu, który marzył o tym, by z nim porozmawiać. O pragnieniu chłopca dowiedział się jeden z dziennikarzy i opowiedział tę historię siatkarzowi wraz z informacją, że za kilka dni malec ma urodziny. Gdy cała rodzina siedziała przy stole, a chłopiec zdmuchnął świeczki na torcie, zadzwonił telefon. - Cześć, mówi Mariusz Wlazły, chciałem ci złożyć najlepsze życzenia urodzinowe - usłyszał po chwili w słuchawce. I… zaniemówił na kilkanaście minut!

Pasją atakującego polskiej drużyny jest fotografia i - trzeba to przyznać - wychodzi mu to nieźle. Początkowo lubił fotografować sport, ale ostatnio specjalizuje się w zdjęciach przyrody. Swoimi zdjęciami lubi chwalić się na portalach społecznościowych i widać po nich nie tylko wysokiej klasy sprzęt, ale też duże umiejętności. Można być pewnym, że po zakończeniu kariery Wlazły zajmie się fotografią na poważnie.

Zresztą większość siatkarzy ma jakąś pasję. Marcin Możdżonek na przykład jest chyba jedynym siatkarzem reprezentacji, który żywo interesuje się polityką. I uwielbia czytać książki - nie sposób zobaczyć go w autokarze bez niej. Słynie z oryginalnych wypowiedzi, a wielu dziennikarzy boi się zadać mu pytanie, by nie nadziać się na ciętą ripostę. Po bliższym poznaniu najwyższy siatkarz polskiej reprezentacji bardzo zyskuje, choć - na pierwszy rzut oka - sprawia wrażenie dziwaka. Możdżonek, podobnie jak Wlazły, stara się pomagać dzieciom w rozpoczęciu siatkarskich treningów. Od kilku lat w wakacje organizuje campy, na których uczy młodych ludzi.

Słynną akcję charytatywną na rzecz głodujących dzieci w Syrii przeprowadził w ubiegłym roku środkowy polskiej reprezentacji Karol Kłos, który założył się ze swoimi fanami na Facebooku, że przefarbuje włosy na kolor blond, jeśli wpłacą na specjalnie założone konto UNICEF 5 tys. zł. Gdy darczyńcy przekroczyli tę kwotę, siatkarz dotrzymał słowa, a hitem granym przed meczami w hali w Bełchatowie był przebój discopolowej grupy Bayer Full "Moja mała blondyneczko". Kłos na tym nie chciał się zatrzymać i zaproponował swoim kibicom przefarbowanie włosów na różowo, jeśli zbiorą kolejne 5 tys. zł. Do tego już jednak nie doszło. - Szkoda, ale i tak uważam, że wynik zbiórki jest doskonały. Kiedyś pomagano Polakom, a dzisiaj my możemy, ba, powinniśmy pomagać dzieciom w biedniejszych krajach. Takich jak ogarnięta wojną Syria - mówi Kłos.

Siatkarz nie ma sobie równych w kontakcie z fanami za pośrednictwem Facebooka i to głównie dzięki niemu - oraz Andrzejowi Wronie - dowiadują się oni o kulisach reprezentacji. Dwie godziny po wtorkowym zwycięstwie nad Australią zamieścił na swoim profilu zdjęcie szamponu z… kangurem na opakowaniu. - To teraz czas na kąpiel - napisał. Razem z Wroną toczył internetową wojnę pod nazwą Kłos vs. Wrona. Pomysłów im nie brakowało - kiedyś wymyślili, że będą wkładać sobie do ust chrupki kukurydziane i po każdym mówić: "Skra Bełchatów". Film z tej bitwy bił rekordy popularności.

Medialnym zwierzęciem jest też Krzysztof Ignaczak, który prowadzi bardzo popularnego wideobloga "Igłą szyte". Niemal zawsze ma przy sobie kamerę i kręci kadrowiczów w oficjalnych, ale też bardziej prywatnych okolicznościach. Na igrzyskach w Londynie nagrał krótki film z Bartoszem Kurkiem w roli głównej. Rzecz działa się nazajutrz po ceremonii otwarcia, na którą Kurek nie poszedł, bo cierpiał na potworne zatrucie pokarmowe. - Bartek, jak oceniasz ceremonię otwarcia? - zapytał "Igła". - Moja ceremonia otwarcia wyglądała tak: odejdź, odejdź, bo będę rzygał - odpowiedział Kurek. Film w ciągu kilku dni obejrzało ponad 100 tys. osób.

Ignaczak to jeden z największych wesołków w drużynie, ale także jeden z najbardziej ambitnych zawodników. Kilka razy wypadał już z kadry, ale zawsze, dzięki ciężkiej pracy, do niej wracał. Tak samo jest teraz - na początku sezonu wydawało się, że nie ma szans, by został powołany na mundial, a jednak znalazł się w kadrze. W 2005 r. bardzo przeżył śmierć swojego przyjaciela, również siatkarza reprezentacji Polski Arkadiusza Gołasia, który zginął w wypadku samochodowym. To po nim Ignaczak przejął koszulkę z numerem 16, w której do dzisiaj gra w kadrze.

Nową gwiazdą kadry jest Mateusz Mika, który w składzie na mundial zastąpił Bartosza Kurka. Mika z pewnością jest najlepszym… muzykiem wśród siatkarzy i siatkarzem wśród muzyków. Uwielbia bowiem grać na gitarze, a jego koledzy żartują, że gdyby nie uprawiał sportu, to najpewniej zarywałby noce, grając na weselach. O jego życiu prywatnym wiadomo niewiele, choć niektórzy jego koledzy twierdzą, że jest wymarzonym kompanem do zabawy.

W drużynie, która w najbliższych tygodniach ma dać nam wiele radości, jest też kilku milczków, jak choćby Paweł Zagumny, Rafał Buszek czy Piotr Nowakowski. Nawet towarzysząc kadrze, trudno złapać ich na ożywionych dyskusjach, a do legendy polskiego dziennikarstwa przeszła już historia jednego z reporterów, który robił wywiad z Zagumnym, jadąc windą, i przez pięć pięter zdążył mu zadać siedem pytań. Z kolei Nowakowski, dzięki swojej małomówności, doczekał się nawet pseudonimu: Cichy Pit. Ciekawą postacią jest też libero Paweł Zatorski, nazwany kiedyś przez jednego z pracowników biura prasowego Skry Bełchatów najstarszym nastolatkiem na świecie. A to dlatego, że już na początku swojej kariery udzielał wywiadów telewizyjnych z większym spokojem niż niejeden doświadczony zawodnik.

W ostatnich latach w polskiej kadrze było wiele wyrazistych postaci - Piotr Gruszka, Daniel Pliński, Bartman czy Kurek. Dziś bez wątpienia jest ich mniej, a gołym okiem widać, że trener Stéphane Antiga chciał postawić przede wszystkim na atmosferę w drużynie. I pewnie dlatego już na samym początku zdecydował, że liderem drużyny ma być lubiany przez wszystkich Winiarski, którego mianował kapitanem. A może dlatego, że uznał, iż lepiej postawić na "Winiara", by nie stać się jedną z ofiar jego bolesnych żartów…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Polscy siatkarze: zwyczajni-niezwyczajni. Przedstawiamy ich sylwetki! - Portal i.pl

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki