Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po otwarciu Europejskiego Centrum Solidarności: Sama wystawa nie wystarczy ROZMOWA

Rozmawiał Jarosław Zalesiński
Przemek Świderski
W weekend nastąpiło uroczyste otwarcie Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku. Rozmowa z prof. Antonim Dudkiem, politologiem, członkiem Rady Instytutu Pamięci Narodowej o nowej instytucji.

Rozmawiamy tuż po tym, jak obejrzał Pan stałą wystawę w Europejskim Centrum Solidarności. Pierwsze wrażenie?
Przemyślenie tych pierwszych wrażeń wymagałoby czasu, ale wyobrażenie o budynku i o stałej ekspozycji już mam. Budynek jest imponujący, bardzo mi się podoba. Gdy kiedyś zobaczyłem projekt architektoniczny, miałem mieszane uczucia. Pewnie elewacja budynku nadal nie wszystkim będzie się podobać, ale...

Czytaj także: Europejskie Centrum Solidarności otwarte dla zwiedzających [ZDJĘCIA, FILM]

Ale, jak się wejdzie do środka...
To to przekonuje. Uważam, że to będzie jeden z piękniejszych budynków, wzniesionych w III Rzeczpospolitej. Budynek jest przepiękny. Wierzę, że w tych przestrzeniach będzie się rozgrywało wiele ważnych wydarzeń. ECS będzie służyło różnego rodzaju konferencjom, eventom, uroczystościom, ale także zwykłym spotkaniom.

To budynek. A wystawa stała?
Jest nierówna. Ma fragmenty znakomite. Chyba najlepszym, robiącym na mnie największe wrażenie, jest sala poświęcona Sierpniowi '80. Ale tuż obok niej znajduje się sala, którą oceniam już znacznie krytyczniej, opowiadająca o karnawale Solidarności, tych 16 miesiącach między sierpniem 1980 roku a grudniem roku 1981.

Ta sala ma oddziaływać nie tyle przekazywanymi w niej informacjami, ile odczuciem wejścia w otwartą przestrzeń.
Może jestem nietypowy, ale na mnie działają konkretne informacje, a tych jest tam trochę za mało, by oddać te 16 miesięcy. Oczywiście, można to tak interpretować, jak pan mówi. Ale to wrażenia estetyczne, a ja mówię o przekazie informacyjnym. Za to sala o stanie wojennym jest bardzo dobra, lepiej jest też w salach kolejnych.

Czy wystawa pokazuje w dobrych proporcjach nurty, składające się na ruch Solidarności?
Oczywiście nie wszystkich to usatysfakcjonuje, ale ja mam wrażenie, po takim pobieżnym obejrzeniu, że zostało to dobrze pokazane. Większym problemem jest kolejność zwiedzania. Ja miałem kłopoty z orientacją. Po obejrzeniu całości rozumiem już tę kolejność, sam ustawiłbym to jednak trochę inaczej.

Co na początku?

Większość ludzi rozumie proces historyczny jednak w wymiarze chronologicznym. Najpierw więc powinno się obejrzeć salę opowiadającą o zniewoleniu Polski po II wojnie światowej, o Kościele i o opozycji przedsierpniowej.

A tymczasem wystawa rozpoczyna się od Sierpnia '80.

No więc właśnie. Ja jednak jestem zwolennikiem pokazywania historii jako pewnego procesu, w którym coś z czegoś wynika. Można oczywiście oglądać wystawę nawet od samego końca, od rozpadu bloku sowieckiego, i zwiedzać wstecz, takie eksperymenty można by przeprowadzać. Ja mówię o tym, jakie jest moje spojrzenie. Według mnie, wystawa powinna się rozpoczynać od sali z historią powojenną, historią zmagań polskiego narodu z komunizmem. Dopiero później należałoby pokazać Sierpień '80 i następujące po nim wydarzenia.

Podzielę się zatem i ja swoim subiektywnym odczuciem. Miałem wrażenie, że to, iż autorem scenariusza wystawy jest Mirosław Chojecki, działacz opozycji posierpniowej, sprawiło, że historia opowiadana jest tak, jakby komunistyczne imperium rozsadziła grupa opozycjonistów, wspólnie z Polakiem papieżem. Nie ma geopolityki. Choć może to dobrze?
Jest jednak, na przykład, zdjęcie Gorbaczowa z Reaganem na placu Czerwonym, więc ta geopolityka się pojawia. Ja patrzę na wystawę nie jako członek opozycji demokratycznej, tylko jako historyk. W mojej opowieści rzeczywiście byłoby pewnie nieco więcej geopolityki, więcej Związku Sowieckiego i jego kłopotów, ale wie pan, to jest wystawa w Europejskim Centrum Solidarności. Gdyby to było Muzeum Historii Komunizmu, wtedy wymagalibyśmy innego rozłożenia akcentów. Mnie się wydaje, że wystawa pokazuje coś, co jest historią rzeczywistą. Oczywiście, można mieć zastrzeżenia...

Spodziewam się narodowej dyskusji na temat wystawy w ECS...
Zastrzeżeń będzie pewnie bardzo dużo, że tego jest za mało, a tego w nadmiarze. Będą tacy, którzy przyjdą z linijką i aptekarską wagą, będą mierzyć i orzekać. Mamy takich Katonów, niektórzy z nich są młodsi ode mnie, i to mnie przeraża, ale niech sobie tak mówią. Polska jest dzisiaj wolnym krajem, ja mogę mówić swoje, a oni swoje. Niech więc sobie tropią różne zafałszowania na tej wystawie, a mnie cieszy, że ona powstała.

Nareszcie, po 25 latach od przełomu w 1989 roku.
Co ma znaczenie nie tylko dla Polaków. Problemem wewnątrz Polski jest nie to, że czasem pisze się mało prawdziwe historie Solidarności. Problemem jest to, że dziedzictwo Solidarności zostało gdzieś zgubione po drodze, że większość Polaków się od niego odwróciła i nie uważa go za ważne. Europejskie Centrum Solidarności daje nadzieję, że uda nam się to trochę odbudować.

To znaczenie ECS dla nas samych.
A jego drugi wymiar to wymiar międzynarodowy. W końcu, kiedy przyjedzie ktoś do Gdańska, a myślę, że będzie tu wielu gości z zagranicy, będziemy mogli pokazać naszą historię końca komunizmu. Bo na razie mur berliński wszystko przesłonił.

Na wystawie w ECS upadek muru berlińskiego jest tylko jednym z pokazywanych obrazków, w końcowej sali.
Teraz będziemy mogli pokazać nasz punkt widzenia w tej sprawie. Także gościom zagranicznym. Myślę, że Europejskie Centrum Solidarności jest szansą i na pewne odrodzenie dziedzictwa Solidarności w Polsce, i szansą na budowę naszego wizerunku w świecie.

Co jest dzisiaj na nowo bardzo ważne.
Tak, w obecnej sytuacji międzynarodowej. Musimy walczyć o nasze miejsce w świadomości społeczeństw szeroko rozumianego Zachodu. Będzie nam to bardzo potrzebne w najbliższych latach.

Ma Pan nadzieję, że ta wystawa znajdzie wspólny język z młodym pokoleniem Polaków?

To największe pytanie. Nie potrafię na nie odpowiedzieć. Powinien je pan zadać ludziom młodszym ode mnie, bo ja jednak jestem człowiekiem, który jedną nogą jest z PRL, a drugą z III RP. Mam wrażenie, że z ECS można wiązać pewne nadzieje, ze względu na to wszystko, co tu będzie robione specjalnie dla młodych ludzi. Sama wystawa stała to za mało. Nie będzie tak dobrze, że jak się tu przywiezie wycieczkę szkolną i przepędzi po wystawie, to ci młodzi ludzie to łykną. Nad tym trzeba pracować w samej szkole, trzeba przygotowywać uczniów do wizyty tutaj. To ogromy trud - edukacja historyczna młodych pokoleń. Coś, z czym słabo sobie radzimy. ECS jest szansą, by młode pokolenie Polaków coś z tej historii zrozumiało, ale to na pewno nie wystarczy.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Po otwarciu Europejskiego Centrum Solidarności: Sama wystawa nie wystarczy ROZMOWA - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki