Annę i jej dwóch synów mieli pobić w sobotę policjanci na Biskupiej Górce. Podobną relację przedstawia pobita rodzina i sąsiedzi - świadkowie zdarzenia. Policja przekonuje z kolei, że to wobec funkcjonariuszy została użyta przemoc.
Czytaj także: Gdańsk: Handlarze oscypków pobili strażników miejskich
Do zdarzenia miało dojść w sobotę 30 sierpnia przy ul. Biskupiej na gdańskiej Biskupiej Górce.
- Siedzieliśmy przy stole, gdy usłyszeliśmy z ulicy, że ktoś biegnie i wzywa pomocy. Poderwałem się od stołu i pobiegłem w dół ulicy. Zobaczyłem dwóch policjantów biegnących za jakimś chłopakiem. Widziałem, jak on się przewraca i koziołkuje w dół. Policjanci podbiegli do niego i bili go pałką, gdy leżał na ziemi. Skuli mu ręce kajdankami i wrzucili do radiowozu. Podszedł do mnie jeden z nich i powiedział, że też jestem zatrzymany. Próbował mnie wepchnąć do radiowozu. Zaparłem się i powiedziałem, że nigdzie nie jadę i nie wiem, o co chodzi. Podbiegł mój brat, a policjant bez słowa wycelował w niego paralizator i poraził prądem. Później mnie przewrócili, kilka razy razili prądem i wrzucili do samochodu - opowiada 17-letni Dawid.
Według relacji rodziny, porażony prądem drugi z braci, 20-latek, uciekał w stronę domu, a w pogoń za nim ruszył jeden z policjantów. Drogę funkcjonariuszowi zagrodziła matka chłopaków, pytając "czemu ściga jej syna". - Nie było odpowiedzi. Wepchnął mnie do środka, a później obaj bili mnie pięściami i pałką. Ocknęłam się ciągnięta za ręce po bruku, sąsiedzi krzyczeli z okien. Karetka zawiozła mnie do szpitala - mówi 38-letnia Anna.
Trójka sąsiadów, z którymi rozmawialiśmy potwierdza słowa kobiety.
Inaczej sprawę opisuje policja.
- W trakcie obezwładniania 23-latka, z klatki schodowej wybiegło dwóch mężczyzn, którzy zaczęli szarpać i wyzywać jednego z funkcjonariuszy, próbując zmusić go do odstąpienia od czynności służbowych. Policjant zmuszony był użyć wobec napastników paralizatora. Jeden z nich został zatrzymany, a drugi wbiegł do klatki schodowej. Policjanci ruszyli za nim. Z jednego z mieszkań wybiegła kobieta, która zaczęła wyzywać i kopać funkcjonariuszy. Kobieta za wszelką cenę nie chciała wpuścić ich do mieszkania, w którym najprawdopodobniej ukrył się jeden z napastników - mówi podkom. Aleksandra Siewert, rzeczniczka prasowa komendanta miejskiego policji w Gdańsku, która dodaje, że wobec agresywnej 38-latki użyto "przymusu bezpośredniego".
Cały artykuł publikujemy we wtorkowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego" z dnia 2 września 2014 r. Gazeta jest również dostępna w wersji elektronicznej na www.prasa24.pl
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?