Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O ptakach, którym niestraszne koparki, czyli przekopana ekologia Mierzei Wiślanej [ZDJĘCIA]

Tomasz Słomczyński
Piotr Zięcik wyrusza na zalew o świcie. Ze swojego         kajaka obserwuje ptaki, liczy je i fotografuje. Nie ma wątpliwości, że przekop zniszczy przyrodę
Piotr Zięcik wyrusza na zalew o świcie. Ze swojego kajaka obserwuje ptaki, liczy je i fotografuje. Nie ma wątpliwości, że przekop zniszczy przyrodę Tomasz Słomczyński
Przekop Mierzei Wiślanej jest tu ludziom potrzebny, żeby więcej turysty mieli, bo mają za mało. A przyroda? Jaka przyroda? To przesada jest. Przecież ptaszki sobie jakoś poradzą.

W porcie w Kątach Rybackich stoi pomnik. Łopata zatopiona w betonie. Napis pod nią głosi: "Symbol konieczności wykonania kanału żeglugowego łączącego Zalew Wiślany z Zatoką Gdańską. Przekop mierzei - konieczny, możliwy, potrzebny".

W Kątach Rybackich słyszę legendę, że jeżeli się znajdzie taki dzielny mężczyzna, który jedną ręką wyjmie tę łopatę, to tak długo sam będzie kopał, aż całą mierzeję przekopie.

- Ta łopata to jest nasz Ekskalibur taki.
Mieszkańcy Kątów Rybackich czekają na króla Artura, który przekopie Mierzeję Wiślaną.

Boże broń, żeby majstrować

Pomnik w porcie nie jest anonimowy. Mamy tu nazwisko fundatora: Elżbieta Gelert, senator RP, sierpień 2006 rok.
Niedoszła prezydent Elbląga (dwukrotnie startowała w wyborach, bez powodzenia), obecnie posłanka Platformy Obywatelskiej, nie różni się w swoich poglądach od polityków PiS - przynajmniej jeśli chodzi o przekop mierzei. Wszyscy są za.

Sytuację taką komentuje Adam Ostrowski, burmistrz Krynicy Morskiej: - Niech nie mąci żaden polityk, niech pan napisze tak, że mówi to burmistrz Ostrowski, że jak polityk, który się wybiera do polityki na senatora, posła, jak nie ma pomysłu na gospodarkę naszą ojczystą, tylko tematem zastępczym jego jest przekop, to niech się nie wybiera tam w ogóle, niech nie zawraca gitary wyborcom. Proste. Przeciwko przekopowi mierzei jestem. Koniec, kropka. Broń Panie Boże, majstrować przy mierzei.

Więcej turysty

Mówi się tutaj, że punkt widzenia zależy od punktu - nie tyle siedzenia, co lokalizacji względem planowanego przekopu. I tak Krynica Morska, która nagle znalazłaby się "na wyspie", jest przeciw, a Sztutowo, które byłoby "przed wyspą", jest za. Bo turysta "na wyspę" niekoniecznie się przedostanie - przynajmniej nie w takiej ilości, jak teraz. Co zrobi więc? Zostanie w Sztutowie.

Nawet teraz, w sezonie, senne nieco Sztutowo nie może równać się popularnością z rozimprezowaną Krynicą, przypominającą ludzkie mrowisko.

Stanowisko burmistrza Krynicy już znamy - przekopu nie chce. Dlaczego jest przeciwny? Czy dlatego, jak słyszę po wielekroć, że jego miasteczko znajdzie się na wyspie? Co prawda połączonej mostem, ale... Zawsze to jakaś izolacja.
- Ja tego nie mówię. Co panu ludzie powiedzieli, to powiedzieli. Ja jestem przeciwny, bo nie ma ku temu [przekopowi - red.] przesłanek ekonomicznych, a jest to ingerencja w przyrodę, w naszą piękną plażę - mówi burmistrz Ostrowski.

Rzeczywiście, ludzie dużo o tym mówią. Mówią, że wójt Sztutowa cieszy się, bo będzie miał więcej turysty (słowo turysta odmienia się tutaj jak nazwę ryby: więcej dorsza, więcej turysty).

Wójt Sztutowa, Stanisław Kochanowski, zaprzecza, żeby odcięcie Krynicy od stałego lądu stało u podstaw jego stanowiska popierającego przekop. Ale wzrostu liczby turystów, w związku z przekopem, rzeczywiście, oczekuje. Twierdzi, że przepływające przez mierzeję statki będą turystyczną atrakcją. Zwraca uwagę na nowe miejsca pracy dla mieszkańców.

Przyglądając się samorządowcom, widać, jak podział mierzei już się dokonał, choć nikt jeszcze nie wbił łopaty w ziemię. Linia tego podziału przebiega dokładnie w tym miejscu, w którym - zgodnie z najnowszymi zapowiedziami Urzędu Morskiego w Gdyni, mierzeja ma zostać przekopana.

Tyle samorządowcy. Czas wsłuchać się w głos ludu.

Chmury do zaobrączkowania

Postanawiam zacząć od Piotra Zięcika, z pełną świadomością faktu, że nie jest on "statystycznym" mieszkańcem Mierzei Wiślanej.
"Piszczek" to stary dom z czerwonej cegły, stojący samotnie w lesie, dwa kilometry od miejscowości Przebrno. Jest dzierżawiony od Lasów Państwowych przez Stowarzyszenie Obserwatorów Ptaków Wędrownych Drapolicz. Najczęściej spotkać tu można właśnie Piotra, wiceprezesa stowarzyszenia. 37 lat, biolog z wykształcenia, ornitolog z pasji.

Zaszywa się tu, na odludziu, bo - jak sam mówi, jest typem odludka. Jak wiatr gwiżdże z północy, wstaje o piątej rano, wsiada w swoją osobówkę, jedzie pięćset metrów po wertepach nad zalew. Na dachu samochodu ma kajak. Ostatnią część drogi kajak przenosi, nim zwoduje go na zalewie.

Albo stoi na górce przez osiem godzin i patrzy, co przelatuje, i liczy, a są to często bardzo rzadkie gatunki. A jesień w Piszczku przebiega pod znakiem sów. Rozwieszane są siatki, złapane nocą ptaki są obrączkowane i - rzecz oczywista, wypuszczane na wolność. Piotr bada ptaki: podgląda, fotografuje, sprawdza, czy wyprowadzają młode, liczy, notuje, wprowadza dane do komputera, obrączkuje, a potem śledzi trasy przelotów.

- Ze świeczką szukać innych takich miejsc. To jest miejsce unikatowe. Tędy przelatują ich setki tysięcy. W niektórych miesiącach to są wręcz chmury ptaków. I mam tu najróżniejsze gatunki, których gdzie indziej pewnie bym nie zobaczył.

Nietrudno domyślić się, że Piotr jest zdecydowanym przeciwnikiem przekopu. I nie chodzi tu wcale o ptaki, albo: nie tylko o nie. Na zalewie są chronione siedliska różnych gatunków zwierząt i roślin. Są unikatowe. Rzadkie i cenne. Inwestycja je zniszczy, Piotr nie ma co do tego wątpliwości. Zresztą - pytanie go o inwestycję przypomina pytanie policjanta o to, czy można włamywać się do piwnic. Zalew jest obszarem chronionym. Inwestycja będzie złamaniem prawa. - Część powierzchni Polski ma być nienaruszalna, ma pozostać miejscem dla przyrody, ma być święta. To miejsce takim miało być, do tego się zobowiązaliśmy. Więc się tego trzymajmy - mówi ornitolog.

W Chorwacji pływają, a u nas problemy

Ośrodek Yasou w Skowronkach, półtora kilometra od miejsca planowanego przekopu. Współwłaścicielką jest pani Joanna. Zapytana o przekop, odpowiada: - A ja na to jak na lato. Więcej turystów będę miała. Każdy z ciekawości przyjedzie zobaczyć, jak wygląda wyspa w Polsce. Ruch statków nie odstraszy turystów. W Chorwacji to nikomu nie przeszkadza, a non stop coś tam pływa, ludzie się kąpią i nie mają z tym żadnego problemu. U nas będzie tak samo, też nie będzie większego problemu.

- A słyszała pani o przyrodzie, która może zostać zniszczona?
- Jest to jakaś interwencja, owszem, tak. Ale świat się rozwija. I cały świat umie to pogodzić, a u nas ze wszystkiego robi się problem.

Z przyrodą pani Joanna żyje na co dzień, dzików się nie boi, do lisów w ośrodku jest przyzwyczajona. Przyjeżdżają turyści, mówią: "Proszę pani, czy tu są zaskrońce?" Albo: "Proszę pani, szerszeń lata!" Joanna mówi wtedy: "No i będzie latał, czemu ma nie latać?".

- A jeśli chodzi o przekop... Są plusy. Może coś się będzie więcej działo. Bo w ostatnich latach jest marnie, oj, marnie.

Dwa lata temu ośrodek był całoroczny. Już nie jest. Nie opłacało się. Jeszcze sierpień nie minął, a z pięćdziesięciu domków w ośrodku zajętych jest teraz siedem. W Skowronkach to już koniec sezonu. W tym roku trwał przez miesiąc, kiedy były upały.
- To byłaby dodatkowa atrakcja - powtarza pani Joanna, myśląc o przepływających statkach.

Nie wiem, co w tych krzakach jest

Ośrodek wczasowo-kolonijny Panorama, 300 metrów od miejsca przekopu. Kierownik kolonii, pan Michał: - Plany planami, a póki to nie wejdzie w życie... Przekonamy się. Z jednej strony może nam to pomóc, z drugiej - zaszkodzić. Jeśli rozpocznie się budowa, to dla nas będzie to pewnym problemem, na pewno... Będzie tu mnóstwo ludzi i zamieszania, jeśli chodzi o organizację kolonii, to będzie ona na pewno o wiele trudniejsza. Z drugiej strony jednak, jeśli coś takiego powstanie, to będzie niesamowity plus, bo mnóstwo turystów będzie się tu przewijać, będzie port, jachty... Dla mnie jako dla kierownika kolonii będzie to mankament przez jakiś czas, przejściowy kłopot, powiedziałbym, ale patrząc dalekosiężnie, przekop będzie korzystny.

- A słyszał pan o obszarze Natura 2000 i o szczególnych walorach przyrodniczych tego miejsca?
- Nie, nic nie słyszałem.
- Jesteśmy w unikatowym miejscu w skali europejskiej. Dlaczego nie uczynicie z tego atutu, atrakcji turystycznej? - pytam.
- To nie jest namacalne, nie jesteśmy świadomi tego, co jest w tych krzakach - Michał wskazuje na wodne zarośla znajdujące się po drugiej stronie szosy, nad brzegiem zalewu. - Gdyby nam ktoś o tym powiedział, to moglibyśmy zrobić z tego atut, moglibyśmy zrobić kolejny punkt zajęć dla uczestników kolonii. Jeżeli tego nie widać, jeżeli nie wiemy o tym, to co możemy zrobić?

Ptaszki to sobie można wymyślić

Rozmawiam z przypadkowo spotykanymi ludźmi.

Tutejszy żeglarz: - Z tą Naturą 2000 to jest bardzo dyskusyjna sprawa - krzywi się, kiedy o to pytam. - Na przykład ten garaż - pokazuje na budowlę tuż nad samą wodą. - On jest nielegalny. Nie może tu stać. A co on przeszkadza, i komu?

Jeśli chodzi o przekop, żeglarz jest na tak. Ma nadzieję, że w ten sposób wpłyną do zalewu wody z zatoki, zwiększy się głębokość, będzie można swobodniej pływać żaglówkami, bo teraz akwen jest płytki i pływa się tylko po torach wodnych.

Kilkaset metrów dalej rozmawia ze mną pani sprzedająca ryby w wędzarni: - Wie pan, różne takie ptaszki, to można sobie wymyślić, jak są akurat potrzebne.

Turyści, schodzący z pokładu stateczku: - U nas, jak chce się coś wybudować, to zaraz się okazuje, że jest tam Natura 2000.
Pracownik leśny: - Ekolodzy są od tego, żeby nie chcieć, to i nie chcą przekopu. A prawda jest taka, że jak wjadą maszyny budowlane, to ptaki górą przelecą. Ale ja tam ornitolog nie jestem.
Wszyscy chcą przekopu.

Przekopywanie wzbronione

Wejście na plażę nr 46. Wietrznie, ale ciepło. Może nie jest to pogoda do plażowania, ale faktem jest, że na trzystumetrowym odcinku plaży człowieka nie uświadczysz. Perkozy podpływają do brzegu, kormorany suszą skrzydła, rozkładając je szeroko na boki. Tabliczka: "Kopanie dołów w odległości dwóch metrów od wydm pod karą zabronione", podpisano: Urząd Morski.
Ten sam, który chce budować tu przekop.

Pojawiają się dwie panie w średnim wieku. - Tu ma być wejście do kanału - pokazuję na piasek pod stopami.
- Gdzie?
- Dokładnie tu, gdzie stoimy. Tu będzie wykop, tam betonowe falochrony...
- Żartuje pan?
- Nie, w ogóle.

Panie przyjechały z zagranicy. Pytają:
- A co z ptakami i w ogóle? To są tereny chronione przecież, rezerwat tu jest chyba czy coś takiego...

Nie wiem, co odpowiedzieć, bo nikt z miejscowych takich wątpliwości nie wysuwał. Pytam więc: - Gdyby tu był kanał, przyjechałyby panie tu?
- Nie. Chociaż... Może i tak, żeby zobaczyć przepływający statek, i to wszystko. A potem byśmy szybko stąd uciekły i szukały tego... - jedna z pań wskazuje na morze i plażę.

Dwie mewy spoglądają na nas, ludzi, podejrzliwie. Kormoran zwinął skrzydła i poczłapał w stronę wody. Panie dalej siedziały na piasku.

Badanie ankietowe
na temat przekopu mierzei zrealizowane zostało w 2012 roku. 90 proc. ankietowanych uważało, że stan środowiska w rejonie Zalewu Wiślanego jest ważny dla rozwoju gospodarczego i warunków życia. 20 proc. ankietowanych uważało, że kanał przez mierzeję może spowodować negatywne oddziaływanie na środowisko. 75 proc. ankietowanych opowiedziało się za budową kanału przez Mierzeję Wiślaną. Źródło: prognoza oddziaływania na środowisko dostępna na stronach www Urzędu Morskiego w Gdyni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki