Co pojawia Ci się w głowie na myśl o podróży do Kijowa?
- Ciężko się odciąć od politycznych wydarzeń. Władze UEFA zezwoliły na mecz w Kijowie i to utwierdza mnie w przekonaniu, że jest tam bezpiecznie. Druga myśl jest taka, że gramy o coś wielkiego.
Rewanżowy mecz z Metalistem Charków powinien odbyć się poza Ukrainą?
- Ruch o to wnioskował. Uspokajam jednak kolegów, bo analogiczna sytuacja była, jak grałem w Izraelu. W Strefie Gazy były zamieszki, a życie w kraju toczyło się normalnie. Ja też jednak byłem za tym, żeby grać poza Ukrainą.
Remis 0:0 w pierwszym meczu kogo stawia w lepszej sytuacji przed dzisiejszym rewanżem?
- Remis bezbramkowy dla drużyny, która gra u siebie, to najlepszy z remisów. Nie oszukujmy się jednak. Nadal faworytem jest Metalist i tego nic nie zmieni. Z Esbjergiem też mieliśmy taki wynik u siebie i awansowaliśmy, ale nasz obecny rywal jest z półki wyżej niż zespół z Danii.
Dużo mówi się o problemach finansowych i kadrowych Metalista. To szansa na sukces?
- Przed meczem z nami mało słyszałem o tych problemach. Dawano nam mniej niż 10 procent szans. Teraz mówi się o problemach Metalista, jakby ktoś chciał umniejszać nasz remis. Nasz rywal to bardzo silna drużyna, mająca wyrównaną kadrę i piłkarzy wartych po 5-6 milionów euro. Po remisie 0:0 nagle mają problemy. My też je mamy. Cały czas graliśmy mecze wyjazdowe i musieliśmy połączyć puchary z ligą. Ukraiński zespół ligę zaczął później. Mamy swoje problemy i nie zajmujemy się Metalistem, który nie od dziś gra w pucharach.
Awansując do fazy grupowej Ligi Europy, możecie pokazać się w Europie, ale też pomóc klubowi finansowo?
- Wejście do grupy to był zastrzyk finansowy znacznie większy niż po kolejnych rundach eliminacji. Wszyscy chcemy awansować i zyskać finansowo i sportowo.
Jak to się dzieje, że Ruch w sześciu meczach ekstraklasy wygrał tylko raz, a na europejskiej arenie nie przegrał żadnego meczu i może myśleć o Lidze Europy?
- Jak się ściska dużo rzeczy na raz to uścisk jest mniejszy. Wyszło na to, że trudno nam pogodzić puchary z ligą. Dla mnie, zawodnika 37-letniego, to nowe doświadczenie. Nie pamiętam, żebym w sierpniu miał zagranych ponad 1000 minut. Było 15 meczów od sierpnia do listopada, a teraz mam już ich tyle, co kiedyś przez pół roku w ekstraklasie. Gra z innymi drużynami, spoza ekstraklasy, gdzie znamy się jak łyse konie, z zawodnikami z innych lig, zawsze zaprocentuje bez względu na wynik. Świetnie się stało, że zajęliśmy trzecie miejsce w poprzednim sezonie. Mamy problemy w lidze, ale spotkania o stawkę dużo dadzą moim młodszym kolegom.
Masz w tym sukcesie swój duży udział, bo gdyby nie Twój gol w doliczonym czasie gry z Esbjergiem, to już nie byłoby Ruchu w pucharach.
- Cieszę się z tego ogromnie. To moja druga bramka w pucharach i bardzo ważna. W ostatnich minutach meczu w Danii rzuciliśmy się jak husaria, nasz bramkarz też szedł w pole karne rywali. Ja też nie wchodzę przy stałych fragmentach gry, tylko asekuruję. To było jak pospolite ruszenie i udało się nam. Będę to wspominał bardzo długo. Pokazaliśmy, że drużyna z Polski, która nie jest uznawana za faworyta, może walczyć jak równy z równym z zespołami z ligi szwajcarskiej czy duńskiej. Zadaliśmy kłam temu, że prześcignie nas San Marino, a ja nie lubię takich krzywdzących opinii.
A Łukasz Surma jak wino, im starszy tym lepszy?
- W pucharach nieźle to wygląda. W lidze, niestety, mam wiele zastrzeżeń do siebie. Najważniejsze, że wciąż mi się chce.
Zostałeś rekordzistą pod względem liczby rozegranych meczów w ekstraklasie. Bariera 500 spotkań już nie wydaje się taka straszna?
- Jak miałem 400 meczów i pytano o moje plany, to powiedziałem, że chciałbym zagrać jeszcze 100 dobrych meczów. Niektórzy w to nie wierzyli. Nie wiedziałem, czy na pewno w ekstraklasie, może w czwartej lidze. Przecież po odejściu z Lechii miałem grać w pierwszej lidze. Cel pozostaje ten sam, a jestem coraz bliżej tych 100 dobrych meczów po rozegraniu 400. I nadal nie wiem, czy to do końca będzie ekstraklasa.
Zgadzasz się z opinią, że polskie kluby grające w pucharach mają potem problem w kolejnym meczu ligowym?
- Tak jest. Legia i Lech mają szerokie kadry, większe od nas, a płaciły za granie co trzy dni. Ruch nie jest w tym odosobniony.
Do Gdańska przyjedziecie zaraz po ciężkim meczu z Metalistem i dalekiej podróży z Kijowa.
- Tak się składa, że po ciężkim meczu w Danii graliśmy z Wisłą na wyjeździe, a po pierwszym meczu z Metalistem z Lechem u siebie. To już jakiś cykl. Bardzo ciężki tydzień nas czeka i oby dobrze się skończył, ale łatwo nie będzie.
Cieszysz się na kolejny występ na PGE Arenie?
- Oczywiście, ale rozmawiamy przed meczem z Lechią, a ja myślę o Metaliście. Przyjedziemy wcześniej do Gdańska, żeby mieć czas na odpoczynek. To strony, które wspominam ciepło i serdecznie. Stadion, miasto, przyjaciół. Pozdrawiam wszystkich z kibicami Lechii na czele.
Podoba Ci się to, co dzieje się w Lechii? Wymieniony został niemal cały skład, ciągle przyjeżdżają nowi zawodnicy.
- Jestem w takim miejscu, że nie będę się wypowiadał. To sprawa nowych właścicieli. Jak pytano mnie, kto jest najważniejszym ogniwem Lechii, to powiedziałem, że Piotr Wiśniewski i Marcin Pietrowski. Dużo się nie pomyliłem. Znają klub, dają tożsamość, są na dobre i na złe. To prawda, że na boisku w zespole z Gdańska spotkam mało kolegów, z którymi występowałem w Lechii. Więcej znajomych będzie na trybunach.
Jakiego meczu możemy się spodziewać?
- Widziałem pierwszą połowę meczu Lechii z Lechem. Podobno najlepszą. Lechia grała szybko, zdecydowanie, agresywnie. Musimy się na to nastawić, że rywale nam nie odpuszczą. Jak Lechii przytrafiła się słabsza dyspozycja, jak w meczu z Zawiszą, to wygrała indywidualnościami. Musimy zwrócić uwagę na niektórych zawodników, a najważniejsze dla nas to zregenerować się po meczu z Metalistem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?