Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Leon Wiśniewski: To nie całkiem prawda, że nieustannie romansuję [ROZMOWA]

Ryszarda Wojciechowska
Janusz Leon Wiśniewski
Janusz Leon Wiśniewski Bartek Syta
W mojej książce szczęśliwej miłości nie ma. Moi bohaterowie są pokiereszowani, ale pobyt tutaj ich zmienia. Bo hotel Grand w Sopocie to hotel przemienienia - mówi pisarz Janusz Leon Wiśniewski.

Siedzimy nieopodal sopockiego hotelu Grand, który stał się niemym bohaterem Pana książki.
Od dawna nosiłem się z zamiarem napisania książki o hotelu. Gościłem w ponad 2 i pół tysiąca hotelach na świecie. I dobrze znam ich specyficzną atmosferę. Ludzie się w hotelach zmieniają. Kobiety, w domu ciche, tu stają się duszą towarzystwa. Mężczyźni pantoflarze potrafią się zmieniać w seksualnych ogierów. Kiedy już wiedziałem, że akcję umieszczę w hotelu, zdecydowałem, że to będzie polski hotel.

Dlaczego Grand?
A gdzie indziej historię hotelu można tak pięknie powiązać z historiami ludzi? W jakim hotelu było tylu znakomitych ludzi, wydarzyło się tyle niesamowitych historycznych i obyczajowych wydarzeń? Poza tym ja Grand dobrze znałem. Najpierw z opowieści, potem sam tu bywałem w czasach, gdy chylił się ku upadkowi. Kiedy słyszało się, jak ta trzecia gwiazdka z niego odpada. Wreszcie przyjeżdżałem, żeby pooddychać nim przed pisaniem książki. Najpierw bywałem incognito. Potem zaproszono mnie do malutkiego muzeum hotelowego w wieży.

Coś na Panu zrobiło wrażenie?
Choćby wanna z dwiema rurami. Jedną doprowadzano do pokoju wodę morską, a drugą wodę normalną. Wrażenie robi zdjęcie Hitlera z hotelu. Zwróciłem też uwagę na kasztanowce z końskimi podkowami w hotelowym ogrodzie. Okazało się, że to "pamiątka" po radzieckiej armii, która w ten sposób przywiązywała konie do drzew.

Rozmawiamy o hotelu, ale to książka przede wszystkim o ludziach. Jak to zwykle u Pana.

To miała być historia miłości. Wielu różnorodnych miłości. I tej niespełnionej, i tej zdradzonej, i tej zabijanej codziennością. Bo jak to u mnie bywa, szczęśliwej miłości tak naprawdę nie ma. Moi bohaterowie są pokiereszowani niespełnionym, zdradzonym uczuciem. Ale po dwóch nocach spędzonych tutaj wyjeżdżają zmienieni. W mojej powieści Hotel Grand w Sopocie to hotel przemienienia. Nie wszystko jednak wydarza się tylko w hotelowych pokojach, na korytarzach, w ogrodzie czy w restauracji. Czasami wyprowadzam z Grandu moich bohaterów.

Jak tego niemieckiego pastora.
Który przyjechał tu z pewną pokutniczą misją, ponieważ jego dziadek podczas wojny dowoził cyklon B do obozu w Stutthofie. Jest też historia bohatera, który cierpi na chorobę Parkinsona i nie może sobie z tą słabością poradzić, on, zawsze taki silny. I przyjeżdża do Grandu, żeby się zabić. Jest też historia rosyjskiej sprzątaczki, zdradzonej i perfidnie wykorzystanej przez Włocha polskiego pochodzenia, który przyjeżdża do Sopotu robić interesy. Sześć różnych opowieści, ale to nie jest federacja opowiadań. Książka - jak słyszę - jest bardzo filmowa.

Na Pana spotkaniu autorskim w Sopocie był też Borys Szyc.
A ja go zapytałem, czy nie zagrałby w takim filmie tego bezdomnego bohatera. I Borys Szyc powiedział, że zagrałby. Zresztą ta postać bezdomnego Lichutkiego w Grandzie jest piękna.

Czuje się ciepły stosunek Pana do bezdomnych.
Bo bezdomność zawsze wprowadzała mnie w niepokój. Zastanawiam się za każdym razem, jak to się dzieje, że ludzie nie mają gdzie mieszkać. Co musiało się wydarzyć w ich życiu. Rzadko spotyka się takich, którzy bezdomnymi są dlatego, że chcą nimi być. Bo kochają czuć się wolni. Bezdomny w mojej książce także doznaje przemienienia i to nie tylko tego fizycznego, kiedy bohaterka, która go znajduje, potem go goli, myje, ubiera.

Często się Pan zżyma, słysząc, że pisze książki dla kobiet.
Ale czy warto się tak zżymać? Skoro tak naprawdę to kobiety głównie czytają. Potwierdzają to wyniki z bibliotek i na przykład EMPiK-ów. 74 procent klientów kupujących książki to kobiety, podobnie jak 82 procent, które pożyczają je w bibliotekach. Gdybym to ja był wydawcą, reklamowałbym książkę sloganem: literatura dla kobiet. Bo to prawdziwi klienci. Ja się zżymam tylko dlatego, że u nas literatura dla kobiet ma często pejoratywne znaczenie. Jest traktowana jak coś nieistotnego, egzaltowanego. I ja się przed tym bronię. Wiem, że moje książki czytają również mężczyźni. Kiedyś dostawałem więcej maili od kobiet, a teraz jest po połowie.

"S@motność w Sieci" wyszła dokładnie 13 lat temu.
Tak, to stara książka.

Ale podniósł Pan nią sobie wysoko poprzeczkę. Stała się takim autorskim tatuażem, który trudno zmyć.
Wszyscy spodziewali się, że napiszę kolejną "S@motność w Sieci". A ja nie chcę być tylko z tym tytułem kojarzony. Nawet pani nie wie, ile mam z różnych wydawnictw propozycji, żeby napisać drugą część "S@motności...". Mógłbym zarobić na tym ogromne pieniądze. Może kiedyś, na okrągłą rocznicę, zastanowię się, jak pokazać dalsze losy bohaterów. I to może być interesujące. Ale na razie jest tyle tematów do opisania. Więc dlaczego mam tworzyć jakiegoś sequela?

To niebywałe, bo Pan potrafi wydawać po dwie książki w roku. Mimo że, jak Pan mówi, to z nauką jest ożeniony, a z literaturą ma tylko romans.
To prawda, że w tym roku wyszły dwie pozycje: "Grand" i "Ślady". Ale ta ostatnia rzecz to zbiór felietonów, które pisałem do miesięcznika "Pani". Więc książka była właściwie gotowa na długo przed 2014 rokiem. Z kolei w 2013 nie wydałem żadnej. Więc to nie całkiem prawda, że nieustannie romansuję.

Jednak przez te lata nazbierało się 19 tytułów. Pan sobie robi jakiś własny ranking swoich książek?
Najbardziej jestem przywiązany do książki, która nie była tak popularna, jakbym chciał. Mam na myśli "Na fejsie z moim synem" z podtytułem - historia surrealistyczna.

I bardzo osobista.
Ta książka wzięła się z tęsknoty za matką. I jest próbą dokończenia naszych niedokończonych rozmów. Miałem 23 lata, kiedy ona odeszła, wcześniej chorowała. Ja byłem zajęty studiami i odkładałem te ważne rozmowy na później. Nie zdążyłem. I żyłem z poczuciem może nie winy, ale ogromnego żalu, że może powinienem był jej więcej o sobie mówić, posłuchać jakichś jej rad. I przed trzema laty, dokładnie 20 kwietnia, w dniu jej urodzin, zacząłem z nią prowadzić tę hipotetyczną rozmowę. Notabene to także dzień urodzin Hitlera, a mama jeszcze dodatkowo urodziła się w Berlinie. Pomyślałem, że gdyby mama teraz żyła, miałaby swój profil na Facebooku. Pewnie do Niemiec nie chciałaby przyjechać, żeby zamieszkać ze mną...

Urodzona w Berlinie i nie chciałaby do Niemiec?
Nie. Ze względu na cierpienie, jakiego doznała. Historia naszej rodziny jest też mocno pokiereszowana. Mama była Niemką, a ojciec Polakiem, więźniem obozu Stutthof. Zanim się poznali, mama 30 stycznia 1945 roku stała w kolejce do Gustloffa, żeby uciec z Trójmiasta. Miała tym statkiem wypłynąć, bo wiedziała, co armia radziecka wyczynia z kobietami. Bała się bardzo. Ale ponieważ była Niemką III grupy, to się na ten statek nie dostała. Gustloff mógł przyjąć dwa i pół tysiąca ludzi, a przyjął ponad dziewięć tysięcy. Kiedy się nie dostała na ten statek, chciała popełnić samobójstwo. Bo marzyła tylko o tym, żeby popłynąć do Kilonii, a stamtąd do Anglii, do jej drugiego, kochanego męża. Długo nie wiedziała, że Gustloff został storpedowany. Bo tej wiadomości tak szybko nie podano. A potem spotkała ojca, byłego więźnia obozu Stutthof. I dwa lata później urodziłem się ja…

Mama nie miałaby żalu o to, że zesłał ją Pan w książce do... piekła?

Ja to piekło potraktowałem raczej tak bajkowo. Jestem wierzącym w Boga fizykiem. Dla mnie religia to bardziej filozofia, teoria usystematyzowania pewnego chaosu, próba wyjaśniania czegoś, co jest niewytłumaczalne. Natomiast ten model: piekło, niebo, czyściec - można już tylko dzieciom na religii przedstawiać.

W tym Pana piekle jest bardzo fajnie. Odbywają się różne imprezy z czołowym, piekielnym celebrytą Adolfem Hitlerem.
Stąd podtytuł historia surrealistyczna. Ale jest też okazją do zadania przez mamę pytań także Bogu.

To pytania, które Pan by zadał?

No tak, ale wiem, że mama też takie miała. Przez swoje trzy małżeństwa została odsunięta od Kościoła. Ksiądz nie przychodził do nas z kolędą. Każdego roku mama stawiała na stole krzyżyk, święconą wodę, miała przygotowane pieniądze dla księdza. I zawsze nas sobie odpuszczał. Ale wiedzieliśmy, że był, bo zaglądał do babci, która mieszkała obok. Mama cierpiała z tego powodu, że jest odrzucana. Kobieta, która miała trzech mężów, była rozwiedziona, musiała być przez Kościół odrzucona. I dlatego ta książka jest dla mnie ważna, osobista. Jest tam też o tym, jak mama poznała ojca. O tym, jak to się stało, że więzień obozu Stuthoff zakochuje się w Niemce i potem są razem. Wie pani, ja stosunki polsko-niemieckie poznawałem nie z gazet, ja je miałem pod dachem domu. Kiedy babcia z mamą chciały poplotkować o życiu seksualnym sąsiadek, a my z bratem byliśmy obok, to przechodziły na język niemiecki. A kiedy ojciec wchodził i usłyszał coś po niemiecku, widziałem, jak mu włosy dęba stawały na rękach od tego języka. No bo on więzień Stuthoffu. Nieprawdopodobne.


Ta książka mogła wywołać, jak to u nas, jakiś skandal.

Jest tam kilka rzeczy, które budziły obawy wydawnictwa. Zwrócono się nawet przed wydaniem książki do adwokatów, z pytaniem, czy nie grozi nam jakiś proces? Czy to nie jest zbyt obrazoburcze? A wszystko "niebezpieczne", co mówiłem o Kościele w tej książce, było tylko cytatami z Biblii. Nie chciałem, żeby powiedziano: - No, Wiśniewski wymyślił to, żeby nas obrażać.

Pan się świetnie sprzedaje w Rosji. U nas kochany, tam uwielbiany.

Sprzedałem tam ponad milion książek.

Za co Pana tam lubią?
Oni są bardzo do nas podobni. Tak samo smutni, jak my potrafimy być. Tak samo jak my wszczynają rewolucje, z którymi potem nie wiadomo, co zrobić. Kobiety rosyjskie często są niegodziwie traktowane przez swoich mężczyzn. I nagle pojawia się taki Jakub z "Samotności w Sieci". Mężczyzna, który kobiety szanuje, który potrafi tak kochać. Proszę sobie wyobrazić, że wiele Rosjanek potem do mnie pisało, że uczą się polskiego, aby przyjechać do Polski. Bo one miały nadzieję, że w Polsce wszyscy faceci są tacy jak Jakub. Potem, kiedy się rozeszła w Rosji fama, że Wiśniewski się dobrze sprzedaje, poszło. Kto wydał "Grand" trzy miesiące po premierze w Polsce? Oni. Kupili książkę w ciemno, nie czytając słowa. 6 września jadę na Targi Książki do Rosji. I będę tam jedynym Polakiem. Jeździłem po całej Rosji. Byłem aż pod granicą chińską w Chabarowsku, minus 30 stopni, Amur z 3-metrową pokrywą lodu, ale ludzie bardzo ciepli. Wędruję po Rosji, gdzie tylko się da. Napisałem do naszej pani ambasador w Rosji, może trochę arogancko, że ja robię dla Polski swoimi książkami więcej niż całe MSZ razem wzięte. Bo ja wszędzie o Polsce opowiadam. Jestem dla nich "znamienityj Paliak". Ciekawi mnie, jak teraz będzie. Bo napięcie jest ogromne. Staram się zresztą polityką nie zajmować. Pamiętam, jak mój tata, który nie znosił ani politycznie "czarnych", ani "czerwonych", powiedział mi kiedyś, jak miałem dziesięć lat: - Synuś, jak się nie będziesz uczył, to zostaniesz politykiem (śmiech). I bardzo się starałem, żeby politykiem nie zostać.

My tu gadu-gadu, a Pan pracuje nad kolejną książką. To będzie rozmowa z prof. Zbigniewem Izdebskim. Pogadacie jak spec od miłości ze specem od seksu?
Jak spec od chemii emocji ze specem od seksualności. Jesteśmy równoprawnymi autorami. Ja zadaję seksuologowi takie pytania, jakie mnie zawsze nurtowały.

Jest coś, czego Pan jeszcze nie wie o seksie?
A nie interesowałoby pani, czy nimfomankę kiedykolwiek boli głowa albo jak się kocha ginekolog? To bardzo interesujące sprawy. Nowa książka pojawi się w księgarniach na początku listopada i będzie nosić tytuł: "Intymnie. Rozmowy nie tylko o miłości".

Janusz Leon Wiśniewski

Pisarz i naukowiec (magister fizyki, magister ekonomii, doktor informatyki, doktor habilitowany chemii). Na stałe mieszka we Frankfurcie nad Menem, gdzie pracuje w międzynarodowej firmie informatycznej zajmującej się tworzeniem oprogramowania dla chemików. Jako pisarz zadebiutował w 2001 r. powieścią "S@motność w sieci", na podstawie której powstał film oraz serial. Do dzisiaj wydał 19 tytułów.

[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki