Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Daniluk z IPN o ostatnich dniach przed wybuchem II wojny światowej [ROZMOWA]

rozm. Marek Adamkowicz
1 września 1939 r. Niemcy rozpoczęli inwazję na Polskę, łamiąc ostatecznie  dotychczasowe granice
1 września 1939 r. Niemcy rozpoczęli inwazję na Polskę, łamiąc ostatecznie dotychczasowe granice Hans Sonnke
- Rankiem 16 sierpnia 1939 r. na polsko-gdańskiej granicy został zastrzelony Michał Różanowski, żołnierz 2 Batalionu Strzelców z Tczewa. Tragedia stała się pożywką dla propagandy - Jan Daniluk, historyk z IPN i doktorant na Uniwersytecie Gdańskim, opowiada, jak wyglądały ostatnie dni przed wybuchem wojny.

Druga wojna światowa wybuchła, jak wiadomo, 1 września 1939 roku. Do utarczek granicznych dochodziło jednak jeszcze przed atakiem na Westerplatte.
Napięta atmosfera na granicy polsko-gdańskiej panowała już od końca marca 1939 r. Co rusz dochodziło do incydentów polegających na nielegalnym wtargnięciu patroli, krótkiej wymianie ognia czy przemycie uzbrojenia. Szczególnie wrażliwym rejonem była granica między Polską a Wolnym Miastem Gdańskiem na wysokości Sopotu oraz Tczewa. Tylko od kwietnia do połowy lipca 1939 r. doszło do co najmniej 11 różnego rodzaju incydentów. Najgorętszy okres to ostatnie dwa miesiące przed wybuchem wojny - granicę po stronie gdańskiej obsadzili członkowie nowej formacji złożonej w większości z esamanów. Także po stronie polskiej przybyło pograniczników. Wzrost liczby patroli i posterunków doprowadził do wyraźnego zaognienia sytuacji.

Wiadomo, ile ofiar na Pomorzu było w tygodniach poprzedzających wojnę?
Co najmniej trzy śmiertelne, kilkoro osób (po obu stronach) było rannych. 20 lipca na wysokości między Bożym Polem Królewskim a Postołowem (niem. Postelau) został zastrzelony interweniujący polski pogranicznik, Witold Budziewicz. Z kolei 25 sierpnia ostrzelany na wysokości Kamiennego Potoku został gdański patrol - zginął wówczas esaman Johann Rusch. Trzecią ofiarą, zabitą 16 sierpnia 1939 r. około godz. 3.20 nad ranem, przy zaporze drogowej na szosie łączącej Miłobądz z Kolnikiem (Kohling), był Michał Różanowski pełniący służbę w 2 Batalionie Strzelców z Tczewa. Tej feralnej nocy był on na czujce, na samej granicy. Jego śmierć jest nadal dość zagadkowa, choć udało mi się parę informacji zweryfikować.

Wiadomo więc, w jakich okolicznościach Michał Różanowski został zastrzelony?

Do incydentu doszło już po stronie gdańskiej, jakieś 300 metrów od samej granicy. Wartę przy zaporze, siedząc w przydrożnym rowie, pełniło trzech esamanów. Dopiero świtało, było jeszcze szaro. Zmierzającą ku nim umundurowaną postać dostrzegli dość późno, jak była zaledwie kilka metrów od nich. Następnie wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Gdańszczanie go okrzyknęli, ale Różanowski nie zatrzymał się, tylko zdjął z ramienia broń. Dwóch esamanów zawołało ponownie, żeby się zatrzymał, po czym oddano strzał ostrzegawczy. W tym momencie Polak wystrzelił, mierząc do nich, ale chybił. Na to włączył się trzeci z esamanów, który wychylił się po drugiej stronie szosy, za plecami Polaka. Wystrzelił dwukrotnie, jeden z pocisków ugodził Różanowskiego w klatkę piersiową. Polak zmarł na miejscu.

Na tym jednak się nie skończyło...
Krótka wymiana ognia postawiła w stan pogotowia zarówno celników i esamanów gdańskich, jak i żołnierzy 2 Batalionu Strzelców (stacjonujących jako wydzielony oddział w Miłobądzu) i obsadę tamtejszego posterunku Straży Granicznej. Nad ranem do Kolnika przyjechała specjalna komisja śledcza policji gdańskiej, aby wykonać na miejscu oględziny miejsca zabójstwa. Wszystkie ich poczynania były bacznie obserwowane przez Polaków po drugiej stronie granicy. Wieczorem przytransportowano ciało Różanowskiego z Kolnika do Gdańska, gdzie dokonano rutynowej sekcji zwłok. 18 sierpnia ciało Różanowskiego wydano stronie polskiej, która umieściła je w kostnicy Zakładu św. Wincentego w Tczewie. Tam drugiej sekcji zwłok dokonano na zlecenie polskiego prokuratora wojskowego. Po niej, 19 sierpnia, odbył się uroczysty pogrzeb Różanowskiego. Jak nie trudno się domyślić, jego pochówek stał się wielką, patriotyczną manifestacją. W pogrzebie wzięły udział nie tylko władze miejskie, żołnierze z 2 Batalionu Strzelców czy zwykli tczewianie, lecz także delegacja z Gdyni oraz przedstawiciele Wojskowej Składnicy Tranzytowej z Westerplatte.

Wiadomo coś więcej na temat samego Różanowskiego?
Choć pełnił służbę w 2 Batalionie Strzelców, to formalnie rzec biorąc, był rezerwistą nie Wojska Polskiego, lecz Straży Granicznej. Wiosną 1939 r. specjalne plutony tej formacji trafiły jako wzmocnienie m.in. do regularnych oddziałów wojskowych na wybranych odcinkach granicy. Różanowski był Kociewiakiem, pochodził z Gorzędzieja, wsi pod Tczewem. Urodził się w 1916 r. Przed powołaniem pracował jako zwykły robotnik. W zachowanym akcie zgonu brak jest danych jego rodziców.

Do dzisiaj powtarzane są informacje, jakoby Niemcy sprofanowali zwłoki zastrzelonego. Polska Agencja Telegraficzna podała informację, która nawet dzisiaj przyprawia o dreszcze. Podobno przy okazji sekcji zwłok Różanowskiemu powkładano do jamy brzusznej fragmenty innych ciał, w tym kobiece narządy rodne, a także "trociny i sześć kartek z różnymi zapisami".
W istocie możliwe są trzy rozwiązania tej zagadki. Patolodzy celowo i świadomie dokonali profanacji na zlecenie władz gdańskich, zwłoki padły ofiarą rażącego zaniedbania ze strony pracowników prosektorium, którzy wypchali po sekcji ciało tym, czym akurat dysponowali, wreszcie profanacja była wymysłem polskiej propagandy. Z całą pewnością rozpowszechniona depesza PAT była przysłowiową "wodą na młyn" na wzmocnienie antyniemieckich (i antygdańskich) nastrojów. Skłaniam się jednak ku temu, by odrzucić zarówno pierwszą, jak i trzecią hipotezę. Po pierwsze, nie widzę celowości tego typu profanacji na szeregowym żołnierzu polskim. Jakkolwiek to zabrzmi, Gdańszczanie mogli zaostrzyć sytuację w sposób o wiele łatwiejszy. Okazji ku temu nie brakowało. Musieli też być świadomi, że strona polska przeprowadzi własną sekcję zwłok. Trudno założyć także, że cała historia była wymysłem strony polskiej. Znamienne, że jedyne źródło, które podaje informację o profanacji, tj. pismo Komisarza Generalnego RP do prezydenta Senatu WMG z 23 sierpnia, z jednej strony zwraca uwagę na "to tępe i nieludzkie okrucieństwo wyrażające się w ohydnej profanacji zwłok zabitego żołnierza", ale jednocześnie zrzeczono się w nim prawa protestu, jak i żądania wyjaśnień czy odpowiedzi od strony gdańskiej! To sugeruje, że ze śmierci Różanowskiego władze polskie nie chciały czynić sprawy politycznej; złożono ją niejako na ołtarzu próby pozostawienia jeszcze możliwości zażegnania wiszącego w powietrzu konfliktu. Tę nadzieję część władz polskich żywiła do ostatnich dni sierpnia…

Pytanie, na ile materiały, do których Pan dotarł, są wiarygodne?

Bogate w informacje materiały ze śledztwa prowadzonego przez policję gdańską zachowały się w Archiwum Państwowym w Gdańsku. W tej samej teczce, w której przechowywany jest dokument, o którym przed chwilą wspomniałem. Żaden z badaczy dotychczas, chociaż powoływano się na pismo z 23 sierpnia, nie zająknął się nawet o nich. Oczywiście jest możliwe, że były to w pewnym stopniu spreparowane informacje. Nie można jednak ich całkowicie ignorować, tym bardziej że większość z nich znajduje potwierdzenie w nowym, niewykorzystanym do tej pory źródle - meldunkach polskiej Straży Granicznej, które zostały sporządzone tuż po incydencie. Uwiarygadniają one wersje o nieszczęśliwym wypadku, o pomyłce Różanowskiego, który najwyraźniej zabłądził. Tego gorącego lata nader łatwo pociągano za spusty. Należy też odrzucić pojawiające się insynuacje, że Różanowski został zabity po polskiej stronie, po czym jego zwłoki zostały przeciągnięte na stronę gdańską, a tam sprofanowane na miejscu, w polu. Choć wciąż wiele jest znaków zapytania dotyczących incydentu z 16 sierpnia 1939 r., to nie zmienia to jednak w niczym tragedii młodego Kociewiaka, Michała Różanowskiego, który padł ofiarą napiętej atmosfery i rosnącej psychozy strachu.

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki