Parada, o którą rozpętała się awantura, miała odbyć się w Łebie w minioną sobotę pomiędzy godziną 22 a 23 - na zakończenie tygodniowego IV Międzynarodowego Zlotu Motocyklowego. Komenda Wojewódzka Policji w Gdańsku, po konsultacji z komendą w Lęborku, wydała jednak negatywną opinię, więc starosta zdecydował, że parady nie będzie.
- Dowiedzieliśmy się o tym dzień przed imprezą - mówi Paweł Tyniec, współorganizator zlotu. - W nieoficjalnych rozmowach usłyszeliśmy, że to z powodu spięcia burmistrza z komendantem o dotację na policję - dodaje.
Faktem jest, że w 2014 roku Łeba mocno przycięła fundusze dla policji - zmalały do 10 tys. zł. W poprzednich trzech latach było to ponad 200 tys. zł. Policja zapewnia jednak, że sprawa pieniędzy nie ma nic wspólnego z paradą. Ta po prostu była źle zorganizowana. - Siły i środki określone we wniosku przez organizatora, naszym zdaniem, nie były wystarczające do zapewnienia bezpieczeństwa - wyjaśnia sierż. sztab. Michał Sienkiewicz z KWP w Gdańsku.
Ostatecznie jednak impreza się odbyła - motocykliści pojechali bez oficjalnego zezwolenia.
- Mieliśmy skargi od mieszkańców z powodu zakłócenia ciszy nocnej przez motocyklistów. W jednym przypadku przyjęto zawiadomienie o wykroczeniu - mówi Daniel Pańczyszyn, rzecznik lęborskiej policji.
Podobna sytuacja miała miejsce w ubiegłym roku, jednak wówczas mundurowi byli na miejscu.
- Policjanci nie zabezpieczali tej parady - tłumaczy Pańczyszyn. - Natomiast w związku z tym, że była ona nielegalna, dbali o bezpieczeństwo mieszkańców, aby w czasie przejazdu nie doszło do jakichkolwiek zakłóceń spokoju czy groźnych wypadków. W związku z tym, że parada była nielegalna, policjanci skierowali wniosek do sądu o ukaranie jej organizatora.
Inaczej widzi to burmistrz Łeby Andrzej Strzechmiński. Jego zdaniem, kwestia zmniejszonej przez samorząd dotacji miała wpływ na opinię policji dotyczącą parady.
- Paradę zaopiniowałem pozytywnie, ale nie zgodził się na nią starosta po negatywnej opinii policji. Są zwolennicy i przeciwnicy takich imprez, ale przecież to nie oznacza, że należy zabronić podobnych inicjatyw - uważa Strzechmiński i dodaje, że parada to tylko jeden z przykładów na pogarszającą się współpracę z policją.
Mieszkańcy skarżą się, że po telefonach z prośbą o interwencję, w słuchawce słyszą, że policja nie przyjedzie, bo burmistrz nie dał 30 tys. zł, albo odsyłają ich z interwencją do mnie - mówi Strzechmiński.
W takiej sytuacji miał znaleźć się prezes portu jachtowego w Łebie. Twierdzi, że dzwonił na policję z prośbą o interwencję w sprawie puszczanych w niebo płonących lampionów. - Chciałem, by powstrzymano tych, którzy je puszczają, bo może dojść do pożaru, jeśli jakiś spadnie na jacht - tłumaczy Sławomir Kowalski, prezes portu jachtowego. - Usłyszałem , że skoro burmistrz Strzechmiński robi sobie lampionowy wieczorek, to niech sam interweniuje. O takowym nie słyszałem - dodaje.
- Rozmowy są nagrywane, więc można je odtworzyć. Mieszkańcy mogą zgłaszać skargi, jednak jak dotąd żadnych nie było - mówi Daniel Pańczyszyn.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?