Lechia w tygodniu zakontraktowała dwóch nowych piłkarzy. Brazylijskiego obrońcę Mirandę i oraz serbskiego skrzydłowego Filipa Malbasicia. Ten drugi wypożyczony został w czwartek, a już w sobotę wsiadł do samolotu i poleciał z zespołem do Krakowa. Malbasić został wypożyczony z niemieckiego Hoffenheim, a to prawdopodobnie nie ostatni piłkarz, który trafi do Lechii z tego klubu grającego w Bundeslidze.
W poniedziałek w Gdańsku ma pojawić się doświadczony środkowy pomocnik Tobias Weis. To piłkarz, który zagrał ponad 100 meczów w barwach Hoffenheim, a nawet zaliczył jeden występ w reprezentacji Niemiec. A to nie koniec, bo Lechia szuka wzmocnień także na środek obrony i do ataku. Biało-zieloni są podobno zainteresowani wypożyczeniem z HSV Hambrug byłego zawodnika Lecha Poznań, Artjoma Rudnevsa.
Pomocny może być jeden z udziałowców gdańskiego klubu Thomas von Heesen, który jest blisko związany z HSV. Łotysz miałby w Gdańsku rozwiązać problem ze zdobywaniem goli. Być może uda się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, bowiem Lechia chce zagrać towarzyski mecz z HSV Hamburg 6 września na PGE Arenie. Rozmowy są zaawansowane, a wkrótce wyjaśni się czy faktycznie dojdzie do tego spotkania oraz pozyskania Rudnevsa.
Lechia poleciała do Krakowa zdeterminowana, żeby zdobyć trzy punkty, po przegranym meczu z Lechem Poznań.
- Cel jest ten sam. Interesują nas tylko trzy punkty. Mecz z Lechem to nie był finał Ligi Mistrzów, więc nie będziemy płakać miesiąc - mówił Bartłomiej Pawłowski, piłkarz biało-zielonych.
- Chcemy w Krakowie odrobić to, co straciliśmy z Lechem - wtórował mu prawy obrońca Lechii, Mateusz Możdżeń.
Pod nieobecność Zaura Sadajewa, który pauzuje za czerwoną kartkę, miejsce w ataku Lechii zajął Pawłowski, a potem Piotr Grzelczak. Spotkanie pod Wawelem miało podobny przebieg jak mecz z Lechem jeśli chodzi o wynik. Po pierwszej połowie prowadzili biało-zieloni po skutecznie wykonanym rzucie karnym przez Stojana Vranjesa podyktowanym za faul Dariusza Dudki na Macieju Makuszewskim. Wynik jednak był lepszy niż gra. Gdańszczanie popełniali zdecydowanie zbyt wiele błędów w obronie, ale nie stracili gola tylko dzięki fatalnej skuteczności graczy Wisły.
W drugiej połowie Wisła zagrała jeszcze bardziej zmobilizowana i zdeterminowana. Lechia dała się zepchnąć do obrony i straciła dwa gole po własnych błędach i strzałach Macieja Sadloka i Semira Stilicia. Były okazje, aby odwrócić losy meczu, ale skuteczność znowu nie była mocną stroną biało-zielonych i w efekcie przyszła druga porażka z rzędu.
- Nie brakowało nam okazji bramkowych, bo Maciek Makuszewski strzelił w słupek, a ja w poprzeczkę. Zgadzam się, że Wisła miała ich więcej, ale są mecze, że wygrywa ten, kto ma ich mniej. Jeśli mierzymy w ten sposób, to Wisła wygrała zasłużenie - przyznał po meczu Pawłowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?