Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Długa podróż Trzech Króli

Barbara Szczepuła
Barbara Szczepuła
Barbara Szczepuła
Zawsze ich lubiłam. Jako dziecko wyobrażałam sobie trzech monarchów jadących na wielbłądach przez pustynie i góry, może nawet przez śniegi, bo przecież nikt nie wiedział, którędy prowadziła ich gwiazda.

Mieli wspaniałe egzotyczne imiona: Kacper, Melchior i Baltazar. Najbardziej swojsko brzmiało imię Kacper, dostojnie, ale znajomo - Melchior, bo w biblioteczce rodziców stały książki Wańkowicza, Baltazar wywoływał dreszcz przerażenia, kojarzył się z ucztą Baltazara, o której opowiadał Tata.

Na czarno-białej reprodukcji obrazu Rembrandta przerażony król Baltazar zrywał się od suto zastawionego stołu, bo tajemnicza ręka wypisała coś dziwnymi literami na ścianie pałacu. - Mane, Tekel, Fares - mówił Ojciec i wyjaśniał, że było to proroctwo oznaczające upadek Babilonu i śmierć króla, który zbezcześcił podczas uczty naczynia ze świątyni Jahwe. Brr! Czasem nocą się budziłam i zapalałam światło, by sprawdzić, czy na ścianie nie pojawił się przypadkiem złowrogi napis. Ale - okazało się - do Betlejem szedł nie kpiący sobie z Boga król, lecz jakiś jego późniejszy imiennik.
Ale czy to na pewno byli królowie? W kolędzie nazywano ich też mędrcami.

Ojciec tłumaczył, że wbrew temu czego uczą mnie w szkole, religia nie jest opium dla ludu i nie tylko ciemne masy wierzą w te, jak wówczas mówiono, zabobony. Bóg się więc objawił nie tylko sympatycznym, choć prostym pastuszkom, ale także mędrcom. Człowiek inteligentny nie musi się wstydzić swojej wiary. Powinien brać przykład z Trzech Króli i szukać Boga, nie zważając na przeszkody, które napotyka po drodze. Przez całe życie szukać Prawdy. Jej blask wskaże nam kierunek. Poprowadzi, jak gwiazda prowadziła mędrców.

Już jako osoba dorosła przeczytałam wiersz Eliota "Podróż Trzech Króli". Potwierdziły się moje dziecięce intuicje: królowie wybrali złą porę na tak długą podróż, śniegu było po pas, dął północny wiatr, mijali nieprzyjazne miasta i wrogie wsie, poganiacze wielbłądów buntowali się, a wszyscy żądali złota, ciągle złota.

Mieli więc królowie chwile zwątpienia, tęsknili za łagodnym klimatem i swoimi pałacami na wzgórzach.
Ale trudy się opłaciły. Odnaleźli miejsce, do którego dążyli. Spotkali Boga. I to ich odmieniło.

"Te Narodziny dla nas
stały się gorzką agonią, trudną jak Śmierć, śmierć własna.
I oto nastąpił powrót do naszych dawnych królestw,
Lecz teraz nam tu niełatwo - pośród starego ładu,
Wśród obcych ludzi, którzy cześć zmierzchłym oddają bogom.
Jakże byłbym szczęśliwy tę inną śmierć biorąc w darze!".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Długa podróż Trzech Króli - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki