W Iraku trwa ofensywa dżihadystów. - Dlaczego nikt nie robi nic, by nam pomóc? - krzyczy do kamery zdesperowany mężczyzna. W Gazie giną ludzie, zdjęcia ruin miasta przypominają powstańczą Warszawę. W Gdańsku wieczór jest ciepły, przechadzamy się nową promenadą na Wyspie Spichrzów, kolorowy tłum faluje, a z nieba sypią się gwiazdy.
Trzeba pomyśleć jakieś życzenie, ta całująca się para chciałaby, aby ich miłość trwała wiecznie, młodzieniec z tatuażem, żeby dziewczyna, którą poznał na plaży, wreszcie mu uległa. Pod gwiazdami takie płoche myśli plączą się po naszych głowach, ale ruiny na wyspie przypominają, czym jest wojna. Mamy szczęście, że już niemal siedemdziesiąt lat żyjemy w pokoju. Ale nie możemy nie myśleć o Ukraińcach, a Żyrinowski zapowiada, że Rosja zmiecie z powierzchni ziemi także Bałtów i Polaków. Mróz przechodzi po krzyżu. Na Helu zaczęła się "Operacja D-Day".
W lądowaniu wojsk sprzymierzonych w Normandii weźmie udział około stu osób przebranych za Amerykanów, Brytyjczyków, Kanadyjczyków, ale także Niemców. Rekonstrukcje są pożyteczne, uczą historii, angażują młodzież i społeczności lokalną. Oglądałam kiedyś w zachodniej Francji wielkie widowisko typu "Son et lumiere" przedstawiające wstydliwy epizod Rewolucji Francuskiej - ludobójstwo Wandejczyków, którzy nie chcieli pokochać republiki ani wyrzec się religii. Bilety na ten spektakl należało rezerwować kilka miesięcy wcześniej. W Polsce rekonstrukcje historyczne nie wszystkim się podobają, bo jakże to? - pyta jeden z dziennikarzy. - Przebierać się w niemieckie mundury? Gdyby tak podchodzić do sprawy, żaden aktor nie mógłby zagrać esesmana. W latach 70. w polskich mediach wybuchł spór, gdy znakomity reportażysta (jeden z moich nauczycieli na Uniwersytecie Warszawskim), Krzysztof Kąkolewski opublikował wywiady z żyjącymi jeszcze wówczas w RFN zbrodniarzami wojennymi.
Czy można podać takiemu rękę? Rozmawiać z nim? Kąkolewski nie miał wątpliwości, wywiady przeprowadził i powstała z tego ważna książka "Co u pana słychać?". Gdy po spacerze włączyłam telewizor, dowiedziałam się od grona celebrytów w jak strasznym kraju żyjemy. Lepiej byłoby urodzić się na Galapagos albo w Wielkiej Brytanii, bo w Polsce Kościół tak się panoszy, że żyć się nie da. - Czemu, kurde - wołała młoda pisarka - nie mówią z ambony o sprawach ważnych, o tym, że ludzie wyrzucają do lasu śmieci? A jakie fantastyczne poczucie humoru mają cudzoziemcy! - opowiedziała z zachwytem o Angliku, który dał w prezencie przyjacielowi deskę klozetową, życząc mu, by myślał o nim, robiąc kupę. Boki zrywać! A politycy, o czym marzą? Poseł Andrzej Jaworski na przykład - o prezydenturze Gdańska. - PiS zgłosiło na to stanowisko "moją osobę" - ogłosił ten znany personalista.
* Obawiam się Greków, nawet gdy przynoszą dary.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?