Jakby tego było mało, do zestawu dorzucono jeszcze innego, na razie urlopowanego polityka, aspirującego do PiS, który chce się rozwieść w Brukseli. Co, jak czytamy, nie podoba się jego żonie i prezesowi Kaczyńskiemu.
Po takiej dawce "rodzinnych" rewelacji postanowiłam ostudzić głowę i zanurzyć się w tekście o Norwegii, zamieszczonym na jednym z portali. Autor Zbigniew Wantuch, zawodowo zajmujący się fotografią, od trzech lat mieszka za kręgiem polarnym. I w swoim tekście pisze, że Norwegia to taki kraj, gdzie zarobki sąsiada można poznać w internecie. Krótko mówiąc, wszystkie zarobki wszystkich obywateli dostępne są dla wszystkich. Skoro tak, tłumaczy fotograf, to każdy Norweg wie, że nie ma sensu czegoś ukrywać, czegoś kombinować w szarej strefie czy pracować na czarno. Bo każdy może ciebie prześwietlić, zlustrować i podać na tacy.
Podobnie jest z firmami, których stan konta finansowego też figuruje w internecie. To pozwala robiącym biznesy grać w otwarte karty. Nikt nie oszuka, nikt się nie tłumaczy, że teraz nie ma, że zapłaci później, skoro wiadomo, co ma na koncie.
Radykalne rozwiązanie? Na pewno. Ale jakie interesujące. Nic do ukrycia. Ciekawe, jak taki pomysł przyjęliby Polacy? Może tak, jak z tym podwójnym życiem, że chętnie czytamy o innych, ale od naszego życia wara? Może, bo nie wiemy tego na pewno. Ponieważ żaden polityk nie obiecuje nam drugiej Norwegii. Mieliśmy być już drugą Japonią (Lech Wałęsa), drugą Irlandią (Donald Tusk), wreszcie Węgrami czy Turcją (Jarosław Kaczyński). Ale nie Norwegią. Szkoda, bo według ONZ, ten kraj zajmuje drugie miejsce po Danii w rankingu najszczęśliwszych państw świata.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?