Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Eksmisja Romów w Gdańsku. Urzędnicy z Gdańska powinny przyjrzeć się działaniom Wrocławia [ROZMOWA]

rozm. Jacek Wierciński
Zburzone koczowisko Romów w gdańskim Jelitkowie
Zburzone koczowisko Romów w gdańskim Jelitkowie Przemek Świderski
Z Agatą Ferenc, wiceprezesem Stowarzyszenia na rzecz Integracji Społeczeństwa Wielokulturowego "Nomada", rozmawia Jacek Wierciński.

Urząd tłumaczy, że w Jelitkowie nie było żadnego "przymusowego wysiedlenia", a Romowie dobrowolnie opuścili swój obóz. Państwo zgłosiliście sprawę do prokuratury. Dlaczego?
To, że Romowie nie stawiali czynnego oporu, nie świadczy o tym, że zgadzali się z decyzją władz. Po prostu w obliczu urzędników i funkcjonariuszy, w momencie kiedy znajdowały się tam dzieci, nie byli w stanie zaprotestować. Nie czuli też, że mogli w jakikolwiek sposób tego uniknąć. Od tych osób wiem, że posługiwano się wobec nich stwierdzeniami, które nie były prawdziwe, a miały na celu pozbycie się ich. Powiedziano im m.in., że ten teren został sprzedany, że jeśli nie zabiorą swoich rzeczy, to zostaną obciążeni kosztami ich wywiezienia. To, że te osoby przebywały tam przez trzy lata, świadczy o tym, że nie było możliwości wyniesienia całego ich dobytku w ciągu godziny, czego domagali się urzędnicy. Doszło do zniszczenia ich mienia i ich domów. Doszło do eksmisji bez wyroku i nikt nie przedstawił tym ludziom żadnego dokumentu, który byłby podstawą do ich wysiedlenia.

Czytaj również: Eksmisja Romów w Gdańsku. Maciej Lisicki odpowiedział na list Amnesty International. Zobacz OŚWIADCZENIE

Gdański Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie przekonuje, że generalnie współpraca z romskimi rodzinami układa się dobrze. W niektórych przypadkach udało się je przekonać, by posyłały dzieci do szkoły. Można mówić o sukcesie?
Ten problem jest zdecydowanie bardziej złożony, niż by się wydawało. Wystarczy popatrzeć na doświadczenia Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej we Wrocławiu, który od wielu miesięcy zmaga się z pytaniem, w jaki sposób i z jakich środków może pomagać Romom przebywającym w mieście.

We Wrocławiu władze miasta zdecydowały się na proces eksmisyjny z Romami, którzy zamieszkali na koczowisku przy ulicy Kamieńskiego. Proszę opowiedzieć więcej na temat wrocławskiej sytuacji.

Historia migracji Romów rumuńskich do Polski to ostatnie 20 lat. Przez 20 lat ta społeczność nie była dostrzegana, a procedery takie jak ten gdański miały miejsce także we Wrocławiu. Jednak dwa lata temu sytuacja wrocławskiego koczowiska została podniesiona z jednej strony przez jego sąsiadów, z drugiej przez organizacje pozarządowe i trafiła do mediów. Tam zaczęła się dyskusja na ten temat. Władze Wrocławia zauważyły, że sprawa jest społecznie monitorowana i jeśli miasto chce odzyskać teren, to musi korzystać z procedur dozwolonych prawnie, a to skomplikowane. Szybko okazało się zresztą, jak ogromne jest wykluczenie społeczne Romów. Kiedy sprawą zainteresowała się rzecznik praw obywatelskich, która zresztą apelowała, by zawiesić postępowanie sądowe w sprawie ich eksmisji, konieczne okazało się powołanie przy współpracy miasta i wojewody Zespołu Doradczego Wojewody Dolnośląskiego ds. Romów Rumuńskich we Wrocławiu. To proces, który właściwie dopiero się rozpoczął. Organizacje pozarządowe są zapraszane do prac zespołu. Gdańscy urzędnicy powinni przyjrzeć się sytuacji we Wrocławiu.

Czy nie jest tak, że Romowie są obecnie wykluczeni z powodu niechęci i stereotypu "Cygana - złodzieja", co sprawia, że pracodawca nie zaoferuje im pracy, ale też z drugiej strony trochę na własne życzenie, bo wielu nie chce pracować i integrować się z polskim społeczeństwem? Powinniśmy ich integrować na siłę?
Przede wszystkim proces integracji nie dotyczy tylko jednej, ale obu stron. Nie chodzi o to, żeby integrować Romów, ale by integrować się z Romami. Najważniejsze pytanie, jakie powinniśmy sobie zadać, to o to, czy jesteśmy gotowi, by nawiązać z nimi dialog. By zauważyć, jak trudna praca przed nami, wystarczy popatrzeć, w jak olbrzymim wykluczeniu oni żyją. W momencie, kiedy od najmłodszych lat słyszą o sobie same najgorsze rzeczy, a na każdym kroku są szykanowani, sama z siebie nie może narodzić się w nich chęć przynależności do naszego społeczeństwa. Kiedy czytam w internecie nienawistne komentarze dotyczące Romów, to zastanawiam się, czy jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, czego oni doświadczają od olbrzymiej większości społeczeństwa? Pamiętajmy, że to my mamy o wiele lepszą sytuację społeczną i materialną, jesteśmy wykształceni. To my powinniśmy wyciągnąć do nich rękę. Inicjatywa integracji musi wyjść z naszej strony.

Przed chwilą mówiła Pani, że jesteśmy dopiero na początku drogi, ale nie mogę nie zapytać o to, jak w praktyce wyobraża sobie Pani rozwiązanie problemu w relacjach polsko-romskich.
Przede wszystkim powinniśmy się edukować. Szczególnie mówię o ludziach, którzy pozostają w najbliższym kontakcie ze społecznościami romskimi. Druga rzecz to polityka antydyskryminacyjna, która powinna dotyczyć edukacji dzieci już od pierwszych klas szkół podstawowych. Władze wielu miast się przed tym wzbraniają. Umiejętność życia w społeczeństwie wielokulturowym nie jest wrodzona, a prawda jest taka, że imigrantów po prostu będzie coraz więcej. To nieuniknione. Spotykanie się z Romami uświadamia, że oni bardzo zyskują przy bliższym poznaniu i kultywują wartości, które my tracimy, intensywnie żyjąc w nowoczesnym świecie. Zapominamy bowiem często o tym, jak ważna jest rodzina, kontakty międzyludzkie czy znajomość historii i tradycji, z jakiej się wywodzimy.

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki